„Nie jestem głodny, tylko smutny” – Moja walka z biedą i wstydem w szkolnej stołówce
– Nie mogę ci wydać obiadu, nie masz opłaconego – powiedziała pani Jola zza okienka, nawet nie patrząc mi w oczy. Wokół mnie tłoczyli się koledzy, a ja czułem, jakby wszyscy nagle zamilkli i patrzyli tylko na mnie. W ręku ściskałem plastikowy talerz, który jeszcze przed chwilą wydawał się taki zwyczajny, a teraz był ciężki jak kamień.
– Ale… babcia mówiła, że zapłaciła… – wyszeptałem, czując jak policzki pieką mnie ze wstydu.
– Nie mam cię na liście. Następny! – pani Jola odwróciła głowę do kolejnego dziecka, a ja stałem jak wmurowany. Za mną ktoś parsknął śmiechem. Słyszałem szepty: „Patrzcie, znowu nie ma na obiad”.
Wyszedłem ze stołówki, nie patrząc nikomu w oczy. Na korytarzu czekała na mnie babcia. Miała na sobie starą kurtkę i trzymała w ręku reklamówkę z Biedronki. – I jak, Pawełku? – zapytała cicho.
Nie odpowiedziałem. Chciałem tylko zniknąć. W domu babcia długo tłumaczyła przez telefon, że pieniądze wysłała na konto szkoły, tylko pewnie coś się pomyliło. Słuchałem tego z pokoju, udając, że odrabiam lekcje. W rzeczywistości patrzyłem w ścianę i próbowałem nie płakać.
Od tamtej pory coraz częściej mówiłem babci, że nie jestem głodny. – Nie chcę obiadu, naprawdę. Zjem kanapkę w domu – kłamałem, bo nie chciałem znów przechodzić przez to samo upokorzenie. Babcia patrzyła na mnie smutno, ale nie naciskała. Wiedziała swoje.
W szkole coraz bardziej czułem się obcy. Koledzy śmiali się z mojego starego plecaka i butów po kuzynie. Kiedyś Bartek rzucił do mnie: – Ej, Paweł, pożycz dwa złote na chipsy! Ty to pewnie masz dużo kasy z tych wszystkich zasiłków!
Zacisnąłem pięści i odwróciłem się bez słowa. W środku jednak gotowało się we mnie od gniewu i wstydu. Przecież to nie moja wina, że mama wyjechała do Niemiec za pracą, a tata… Tata po prostu przestał się odzywać po rozwodzie. Zostałem z babcią i jej emeryturą.
Najgorsze były zebrania rodziców. Babcia zawsze przychodziła ubrana najskromniej ze wszystkich. Inne mamy miały modne płaszcze i perfumy, a ona pachniała mydłem i gotowaną kapustą. Siedziała cicho w kącie i notowała wszystko skrupulatnie w zeszycie.
Pewnego dnia wychowawczyni, pani Kowalska, poprosiła mnie po lekcjach.
– Pawełku, czy wszystko u was w porządku? – zapytała łagodnie.
Wzruszyłem ramionami.
– Jeśli czegoś potrzebujesz… możesz mi powiedzieć.
Chciałem jej powiedzieć o wszystkim: o tym, jak boli mnie brzuch ze strachu przed kolejnym dniem w szkole; o tym, jak udaję przed babcią, że wszystko jest dobrze; o tym, jak bardzo tęsknię za mamą i jak bardzo nienawidzę tego uczucia bycia gorszym. Ale tylko pokręciłem głową.
– Wszystko dobrze – skłamałem.
Wróciłem do domu i długo siedziałem przy oknie. Patrzyłem na blok naprzeciwko i zastanawiałem się, czy tam też ktoś czuje się tak samotny jak ja.
Z czasem nauczyłem się ukrywać swój głód i wstyd. Zawsze miałem przy sobie suchą bułkę albo jabłko – żeby nikt nie widział, że nie jem obiadu. Unikałem stołówki jak ognia.
Babcia próbowała coś zmienić. Pisała podania o dofinansowanie obiadów, chodziła do MOPS-u, rozmawiała z dyrekcją szkoły. Czasem wracała do domu ze łzami w oczach.
– Przepraszam cię, Pawełku… Staram się jak mogę…
Przytulałem ją wtedy mocno i mówiłem: – Babciu, ja cię kocham najbardziej na świecie.
Ale w środku czułem żal do całego świata. Dlaczego inni mają wszystko tak łatwo? Dlaczego muszę się wstydzić tego, kim jestem?
Pewnego dnia wydarzyło się coś, co zmieniło wszystko. W klasie pojawiła się nowa dziewczyna – Ania. Była cicha i trzymała się na uboczu. Zauważyłem, że też nie chodzi na obiady.
Podszedłem do niej na przerwie.
– Nie chodzisz do stołówki? – zapytałem nieśmiało.
Spojrzała na mnie dużymi oczami.
– Nie mam opłaconego…
Uśmiechnąłem się smutno.
– Ja też nie.
Od tego dnia trzymaliśmy się razem. Rozmawialiśmy o wszystkim – o tym, jak trudno jest udawać przed innymi; o tym, jak bardzo boli głód i jeszcze bardziej boli wstyd. Razem było łatwiej przetrwać kolejne dni.
Z czasem zaczęliśmy pomagać innym dzieciom z naszej klasy – tym cichym, których nikt nie zauważał. Organizowaliśmy zbiórki kanapek dla tych, którzy bali się przyznać do biedy.
Dziś wiem jedno: bieda to nie tylko brak pieniędzy. To przede wszystkim samotność i poczucie bycia gorszym. Ale można to zmienić – jeśli znajdziesz choć jedną osobę, która cię rozumie.
Czasem wracam myślami do tamtego dnia przy okienku stołówki. I pytam siebie: dlaczego w polskiej szkole tak trudno być po prostu sobą? Czy naprawdę liczy się tylko to, ile masz pieniędzy?