Tata na chwilę: gdy ciepło wraca

Stałem przy półce z chlebem, próbując zdecydować, czy wziąć zwykły razowy, czy może ten z ziarnami, kiedy kątem oka zauważyłem chłopca. Był tak nieruchomy, że przez chwilę pomyślałem, że to jakaś pomyłka – może ktoś zostawił tu manekina w starej kurtce. Ale nie, on oddychał. Wpatrywał się w półkę, jakby widział tam coś więcej niż tylko bułki i bochenki. Może czekał na kogoś, kto miał zaraz wrócić. Albo na kogoś, kto odszedł dawno temu i już nigdy nie wróci.

Chłopak miał na sobie cienką, wytartą kurtkę z rozdartą kieszenią. Buty – zabłocone i znoszone – ledwo trzymały się na nogach. Na głowie miał krzywo nasuniętą czapkę, a policzki czerwone od mrozu. Rękawiczki wyglądały jak stare zabawki – jedna była czerwona, druga szara, obie za duże i przetarte na palcach. Przez chwilę poczułem ukłucie w sercu. Przypomniałem sobie siebie sprzed lat – też często stałem tak w sklepie, czekając na ojca, który obiecał wrócić po chleb, a potem znikał na całe godziny.

– Czego szukasz? – zapytałem cicho, żeby go nie przestraszyć.

Chłopak spojrzał na mnie nieufnie. Miał może dziewięć lat. W oczach miał coś, czego nie potrafię nazwać – mieszaninę nadziei i rezygnacji.

– Mama powiedziała, żebym kupił chleb – odpowiedział po chwili. – Ale nie wiem który.

– A jaki lubicie najbardziej? – spróbowałem jeszcze raz.

Wzruszył ramionami. – Tata zawsze kupował bułki z makiem. Ale tata… – urwał nagle i spuścił głowę.

Zrobiło mi się go żal. W sklepie było ciepło, ale ja poczułem zimno przeszywające do kości. Przypomniałem sobie własnego ojca. Też odszedł nagle. Zostawił mnie z matką i pustką, której nikt nie potrafił wypełnić. Przez lata łudziłem się, że wróci. Każdy dźwięk klucza w zamku sprawiał, że serce biło mi szybciej. Ale to nigdy nie był on.

– Może weźmiemy razem? – zaproponowałem. – Ja też nie mogę się zdecydować.

Chłopak spojrzał na mnie z wdzięcznością. Wybraliśmy bułki z makiem i zwykły chleb razowy. Przy kasie zauważyłem, że liczy drobne w kieszeni i brakuje mu kilku groszy.

– Dołożę ci – powiedziałem szybko, zanim zdążył zaprotestować.

– Nie trzeba… – zaczął, ale kasjerka już podała mu resztę.

Wyszedłem za nim ze sklepu. Przez chwilę szliśmy razem w milczeniu. W końcu zapytałem:

– Daleko mieszkasz?

– Na końcu ulicy – odpowiedział cicho. – Mama pracuje do późna. Tata… tata wyjechał do Niemiec. Miał wrócić na święta, ale nie wrócił.

Zatrzymałem się i spojrzałem mu w oczy.

– Tęsknisz za nim?

Nie odpowiedział od razu. Wzruszył ramionami, ale widziałem łzy w jego oczach.

– Czasem myślę, że jak będę grzeczny i pomogę mamie, to wróci szybciej – wyszeptał.

Zacisnąłem pięści w kieszeniach. Ile dzieci w Polsce czeka dziś na ojców pracujących za granicą? Ile z nich myśli, że to ich wina?

– To nie twoja wina – powiedziałem stanowczo. – Pamiętaj o tym.

Chłopak spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Jakby pierwszy raz ktoś mu to powiedział.

– A pan ma dzieci? – zapytał nagle.

Zaskoczył mnie tym pytaniem. Przez chwilę milczałem.

– Nie mam – odpowiedziałem szczerze. – Ale kiedyś byłem takim chłopcem jak ty.

Szliśmy jeszcze kawałek razem. W końcu zatrzymał się przed starym blokiem.

– Dziękuję za chleb… i za rozmowę – powiedział cicho.

Patrzyłem za nim długo, aż zniknął za drzwiami klatki schodowej. Poczułem dziwne ciepło w sercu – takie samo jak wtedy, gdy ojciec czasem jednak wracał do domu i przez chwilę wszystko było dobrze.

Wróciłem do siebie powoli, myśląc o tym spotkaniu. W domu długo siedziałem przy stole z bochenkiem chleba przed sobą. Próbowałem przypomnieć sobie twarz ojca – czy był wtedy szczęśliwy? Czy wiedział, ile dla mnie znaczyło każde jego słowo?

Następnego dnia znów poszedłem do tego sklepu. Chciałem zobaczyć chłopca jeszcze raz, zapytać jak się czuje, może zaprosić go na gorącą herbatę albo pomóc z lekcjami. Ale nie było go tam. Stałem przy półce z chlebem i poczułem pustkę większą niż zwykle.

Może to właśnie jest życie: krótkie spotkania, które zostawiają ślad na zawsze? Może każdy z nas jest czasem „tatą na chwilę” dla kogoś innego?

Czasem zastanawiam się: ilu ludzi mijamy codziennie, nie wiedząc nawet, jak bardzo potrzebują zwykłego słowa czy uśmiechu? Ilu chłopców stoi dziś przy półkach z chlebem i czeka na ciepło, które może już nigdy nie wróci?