Ostatnia kropla – historia rodzinnych intryg spod Poznania. Czy można być lojalnym wobec wszystkich?
– Kinga, nie pozwól jej znowu tego zrobić! – głos mojej mamy przeszył ciszę kuchni, jakby ktoś rozbił szklankę o podłogę. Stałam między nią a teściową, każda z nich patrzyła na mnie z oczekiwaniem, jakby ode mnie zależał los świata. W powietrzu wisiał zapach świeżo parzonej kawy i napięcia, które można było kroić nożem.
To był zwykły niedzielny poranek w naszym domu pod Poznaniem. Zwykły – do momentu, gdy moja mama przyjechała z wizytą, a teściowa postanowiła wpaść „przypadkiem”, jak to miała w zwyczaju. Mój mąż, Tomek, schował się w garażu pod pretekstem naprawy roweru syna. Zostawił mnie samą na polu bitwy.
– Kinga, przecież ona zawsze cię wykorzystuje! – mama ściszyła głos, ale jej oczy płonęły gniewem. – Zobacz, nawet teraz każe ci sprzątać po sobie i po niej!
Teściowa siedziała przy stole z filiżanką kawy, udając, że nie słyszy. Ale znałam ją zbyt dobrze. Każde jej spojrzenie było jak szpilka wbijana pod paznokieć.
– Kingo, kochanie, czy mogłabyś przynieść mi jeszcze trochę cukru? – zapytała słodkim głosem, który znałam od lat. Ten głos zawsze oznaczał kłopoty.
Czułam się jak dziecko rozdzierane na pół. Mama patrzyła na mnie z wyrzutem, teściowa z oczekiwaniem. A ja? Chciałam po prostu spokoju. Ale tego dnia spokój był luksusem nie do osiągnięcia.
Przypomniałam sobie dzieciństwo – mama zawsze była moją opoką. Po rozwodzie z ojcem wychowywała mnie sama, walczyła o każdy grosz i każdą chwilę szczęścia. Teściowa zaś od początku naszego małżeństwa próbowała przejąć kontrolę nad moim życiem: „Kinga, nie tak się gotuje rosół”, „Kinga, dzieci powinny chodzić spać wcześniej”, „Kinga, powinnaś więcej dbać o Tomka”.
Tego dnia obie kobiety postanowiły wyznaczyć granice – moje granice.
– Mamo, proszę… – zaczęłam nieśmiało.
– Nie proś mnie, tylko jej powiedz! – przerwała mi mama. – Masz prawo do własnego zdania!
Teściowa odłożyła filiżankę z głośnym stukiem.
– Kingo, nie pozwól sobie wejść na głowę – powiedziała chłodno. – W tej rodzinie trzeba znać swoje miejsce.
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Chciałam krzyczeć, uciec albo po prostu zniknąć. Ale zamiast tego stałam tam jak słup soli.
Wtedy do kuchni wszedł mój syn, Michałek.
– Mamo, dlaczego babcie się kłócą? – zapytał cicho.
To pytanie przebiło wszystko. Spojrzałam na niego i wiedziałam, że muszę coś zrobić – dla niego i dla siebie.
– Dość! – powiedziałam głośniej niż zamierzałam. – Mam dość tego ciągłego przeciągania mnie na swoją stronę! To jest mój dom i moje życie!
Obie kobiety zamilkły. Przez chwilę nikt się nie odezwał.
– Mamo, kocham cię i jestem ci wdzięczna za wszystko, ale musisz pozwolić mi żyć po swojemu – powiedziałam drżącym głosem. – A pani… – zwróciłam się do teściowej – proszę nie wtrącać się w każdą moją decyzję. Jestem dorosła i chcę sama decydować o swoim życiu.
Mama spuściła wzrok. Teściowa zacisnęła usta.
– Skoro tak chcesz… – mruknęła teściowa i wyszła z kuchni.
Mama została jeszcze chwilę, po czym objęła mnie mocno.
– Przepraszam, Kinga. Chciałam dobrze…
Tego dnia po raz pierwszy poczułam ulgę. Ale też strach – co będzie dalej? Czy nie straciłam właśnie dwóch najważniejszych kobiet w moim życiu?
Wieczorem Tomek usiadł obok mnie na kanapie.
– Dobrze zrobiłaś – powiedział cicho. – Może teraz wreszcie będziemy mogli żyć po swojemu.
Ale czy to naprawdę takie proste? Czy można być lojalnym wobec wszystkich? Czy walcząc o siebie nie ranimy tych, których kochamy najbardziej?
Czasem myślę: ile jeszcze takich „ostatnich kropli” przede mną? I czy każda z nich będzie bolała tak samo?