Maska idealnej matki: Obłuda szwagierki
— To po prostu oburzające! Wciąż wrzuca w sieci zdjęcia z córką, podpisuje je cukierkowymi słówkami, a sama od czterech lat o niej nie pamięta! Co za obrzydliwa sztuczność! — Głos Alicji drżał z gniewu, gdy dzieliła się z przyjaciółką bólem, który rozdzierał jej serce. Siedziałyśmy w małej kawiarni na Kazimierzu, gdzie zapach świeżo mielonej kawy mieszał się z ciężarem moich myśli. Przede mną stała Magda, moja najbliższa powierniczka, która znała każdy szczegół tej rodzinnej tragedii.
Nie mogłam już dłużej milczeć. Od miesięcy zbierałam w sobie żal i frustrację, patrząc na to, jak moja szwagierka — Marta — buduje w internecie obraz idealnej matki. Na Instagramie codziennie pojawiały się zdjęcia jej córki, Julki: uśmiechnięta dziewczynka na placu zabaw, wspólne pieczenie ciasteczek, rzekome rodzinne spacery po Plantach. Pod każdym zdjęciem Marta pisała ckliwe podpisy: „Moje największe szczęście”, „Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie”, „Córka to dar od losu”.
Tylko że to wszystko było kłamstwem. Od czterech lat Marta praktycznie nie widziała się z Julką. Po rozwodzie z moim bratem, Piotrem, wyjechała do Warszawy „za pracą”, zostawiając dziecko pod naszą opieką. Obiecała, że będzie odwiedzać córkę co weekend, dzwonić codziennie, ale szybko przestała odbierać telefony. Julka płakała nocami, pytając, kiedy mama wróci. A ja? Ja musiałam tłumaczyć pięcioletniej dziewczynce, dlaczego jej mama nie przyjeżdża na urodziny, dlaczego nie ma jej na przedstawieniu w przedszkolu.
— Alicja, musisz się uspokoić — Magda ściszyła głos i położyła mi dłoń na ramieniu. — Wiem, jak bardzo cię to boli. Ale przecież nie możesz nic zrobić…
— Nie mogę? — przerwałam jej ostro. — A co z Julką? Co mam jej powiedzieć, kiedy widzi te zdjęcia? Kiedy pyta mnie, dlaczego mama pisze w internecie, że ją kocha, a nie potrafi nawet zadzwonić?
Magda westchnęła ciężko. Przez chwilę milczałyśmy, słuchając stukotu filiżanek i cichego gwaru kawiarni. W mojej głowie kłębiły się wspomnienia ostatnich miesięcy: kolejne święta bez Marty, kolejne łzy Julki, kolejne kłamstwa tłumaczące nieobecność matki.
Najgorsze było to poczucie bezsilności. Piotr próbował rozmawiać z Martą — prosił ją o kontakt z córką, błagał o choćby krótką rozmowę przez Skype’a. Bez skutku. Marta zawsze miała wymówkę: praca, delegacja, choroba. Ale na Instagramie była zawsze obecna — uśmiechnięta, szczęśliwa, otoczona znajomymi z pracy i… zdjęciami Julki.
Pewnego wieczoru Julka przyszła do mnie z tabletem w rękach. Miała łzy w oczach.
— Ciociu Ala… dlaczego mama napisała, że piekłyśmy razem ciasto? Przecież ona nie była u nas od dawna…
Zatkało mnie. Jak wytłumaczyć dziecku hipokryzję dorosłych? Jak powiedzieć jej prawdę bez złamania serca?
— Może mama bardzo za tobą tęskni i tak jej łatwiej… — próbowałam ją pocieszyć, choć sama nie wierzyłam w swoje słowa.
Julka tylko pokiwała głową i schowała się pod kołdrą. Słyszałam jej cichy płacz jeszcze długo po tym, jak zgasiłam światło.
Od tamtej pory coś we mnie pękło. Zaczęłam nienawidzić Marty za to, co robi swojej córce. Za to, że udaje przed światem kogoś, kim nie jest. Za to, że zostawiła nas z całym ciężarem wychowania Julki i jeszcze śmie budować swój wizerunek na naszym bólu.
W rodzinie zaczęły się kłótnie. Moja teściowa broniła Marty: „Może ma swoje powody”, „Nie oceniaj jej tak surowo”. Piotr coraz częściej zamykał się w sobie i unikał rozmów o byłej żonie. Ja zostałam sama ze swoim gniewem i bezradnością.
W końcu postanowiłam napisać do Marty. Długo układałam słowa w głowie — chciałam być spokojna, rzeczowa, ale emocje brały górę.
„Marto,
Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo ranisz swoją córkę. Julka codziennie pyta o Ciebie i nie rozumie, dlaczego jesteś tylko na zdjęciach w internecie. Proszę Cię — jeśli naprawdę ją kochasz, pokaż to czynami, a nie pustymi słowami na Instagramie.”
Nie odpisała. Zablokowała mnie wszędzie.
Od tamtej pory przestałam śledzić jej media społecznościowe. Skupiłam się na Julce — na tym, żeby czuła się kochana i bezpieczna. Ale czasem nachodzi mnie myśl: czy robię dobrze? Czy powinnam powiedzieć jej prawdę o matce? Czy lepiej chronić ją przed rozczarowaniem?
Ostatnio Julka coraz rzadziej pyta o Martę. Zaczyna układać sobie życie bez niej — znajduje przyjaciółki w szkole, cieszy się drobnymi rzeczami. Ale czasem widzę w jej oczach cień tęsknoty i żalu.
Czasem myślę o Marcie — czy ona naprawdę wierzy w swoją własną bajkę? Czy kiedyś spojrzy w lustro i zobaczy prawdę?
A może to ja jestem zbyt surowa? Może każdy ma prawo do własnych błędów i sposobów radzenia sobie z życiem? Tylko dlaczego za te błędy musi płacić niewinne dziecko?
Czy można wybaczyć komuś taką obłudę? Czy da się jeszcze odbudować rodzinne więzi po tylu latach kłamstw? Może ktoś z was zna odpowiedź…