Cena za podwyżkę: Historia zdrady wśród przyjaciółek

– Naprawdę myślisz, że to była ona? – zapytałam Magdę, patrząc na jej roztrzęsione dłonie, które nerwowo ściskały kubek z zimną już kawą. Siedziałyśmy w kuchni naszego biura, a światło jarzeniówek odbijało się od białych kafelków, tworząc nieprzyjemny, zimny klimat. Magda była bliska płaczu.

– Nie mam już wątpliwości, Anka. Widziałam, jak wychodziła z mojego pokoju, kiedy wróciłam z zebrania. A potem… potem zniknęła moja koperta z premią. To nie mógł być nikt inny – wyszeptała, a jej głos załamał się na ostatnim słowie.

Wiedziałam, o kim mówi. Kasia – nasza koleżanka z innego działu. Zawsze uśmiechnięta, zawsze gotowa pomóc, ale od jakiegoś czasu coś się w niej zmieniło. Była bardziej nerwowa, często rozmawiała przez telefon na korytarzu, a jej spojrzenie stało się jakieś… głodne. Jakby czegoś jej brakowało i była gotowa zrobić wszystko, by to zdobyć.

Nie chciałam wierzyć w to, co mówiła Magda. Pracowałyśmy razem od trzech lat i przez ten czas zdążyłyśmy się zaprzyjaźnić. Wiedziałam o jej problemach finansowych – samotnie wychowywała syna po rozwodzie, ledwo wiązała koniec z końcem. Ta premia była dla niej jak zbawienie. Miała za nią zapłacić zaległy czynsz i kupić nowy plecak dla Kuby na rozpoczęcie roku szkolnego.

– Może po prostu gdzieś ją zgubiłaś? – próbowałam ją pocieszyć, choć sama czułam niepokój.

– Nie. Położyłam ją na biurku, zamknęłam drzwi i poszłam na zebranie. Kiedy wróciłam, drzwi były lekko uchylone, a Kasię widziałam na korytarzu. Uśmiechnęła się do mnie tak dziwnie… – Magda otarła łzę.

Wiedziałam, że muszę coś zrobić. Nie mogłam pozwolić, by ktoś tak skrzywdził moją przyjaciółkę. Ale co? Donieść do szefa? Rozmawiać z Kasią? A może po prostu udawać, że nic się nie stało?

Następnego dnia przyszłam do pracy wcześniej niż zwykle. Chciałam porozmawiać z Kasią zanim pojawią się inni. Zastałam ją w kuchni, nalewała sobie kawę.

– Cześć, Kasia – zaczęłam ostrożnie.

– O, cześć Anka! Co taka wcześnie? – uśmiechnęła się szeroko, ale jej oczy były czujne.

– Słuchaj… Wczoraj Magdzie zginęła koperta z premią. Widziano cię w jej pokoju. Wiesz coś o tym?

Na moment zamarła z filiżanką w ręku. Potem wzruszyła ramionami.

– Byłam tylko po segregator. Magda sama mnie o to prosiła tydzień temu. Nie wiem nic o żadnej kopercie.

Jej głos był spokojny, ale coś w nim brzmiało fałszywie. Przez chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy. Widziałam w jej spojrzeniu cień strachu.

– Kasia… Jeśli masz jakieś problemy, mogę ci pomóc. Ale okradanie koleżanki to nie jest rozwiązanie.

Zacisnęła usta i wyszła bez słowa. Zostałam sama w kuchni z poczuciem bezsilności i gniewu.

Przez kolejne dni atmosfera w biurze była napięta jak struna. Magda chodziła przygaszona, unikała kontaktu wzrokowego z Kasią. Ja próbowałam zachować pozory normalności, ale czułam się jak uczestniczka jakiejś kiepskiej telenoweli.

W końcu sprawa dotarła do szefa działu. Magda nie wytrzymała i zgłosiła kradzież oficjalnie. Rozpoczęło się śledztwo – przeglądano monitoring, przesłuchiwano pracowników. Kasia zaczęła unikać wszystkich, coraz częściej znikała na długie przerwy.

Pewnego dnia podeszła do mnie na parkingu po pracy.

– Anka… Muszę ci coś powiedzieć – zaczęła cicho.

Patrzyłam na nią uważnie. Była blada, miała podkrążone oczy.

– To ja wzięłam tę kopertę – wyszeptała drżącym głosem. – Nie wiem, co mnie podkusiło… Potrzebowałam pieniędzy na ratę kredytu. Bałam się stracić pracę, a słyszałam plotki o zwolnieniach. Myślałam, że jak pokażę się jako skuteczna i przyniosę firmie więcej pieniędzy, dostanę podwyżkę… Ale teraz wszystko straciłam.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Z jednej strony czułam gniew i rozczarowanie – jak mogła zrobić coś takiego Magdzie? Z drugiej strony widziałam przed sobą zagubioną kobietę, która desperacko próbowała utrzymać się na powierzchni.

– Musisz to naprawić – powiedziałam tylko cicho.

Następnego dnia Kasia oddała pieniądze Magdzie i sama zgłosiła się do szefa działu. Została zwolniona dyscyplinarnie.

Magda długo nie mogła dojść do siebie po tej zdradzie. Nasza przyjaźń przetrwała próbę, ale już nigdy nie patrzyłyśmy na ludzi tak samo jak wcześniej. Każdy uśmiech koleżanki z pracy wydawał się podejrzany, każda prośba o pomoc budziła niepokój.

Czasami zastanawiam się, czy naprawdę znamy ludzi wokół nas. Czy wystarczy chwila słabości i desperacji, by przekreślić lata przyjaźni i zaufania? Jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć dla kilku dodatkowych złotych? Może to pytania bez odpowiedzi… Ale czy naprawdę chcemy znać prawdę?