Kwiatowy Zestaw: Historia Weroniki i Cierpkiego Wybaczenia
Leżałam z zamkniętymi oczami, starając się nie słyszeć świata. Czułam pod głową szorstką poduszkę, a w powietrzu unosił się zapach starych książek i lawendy, którą Jagoda zawsze rozkładała na parapecie. Po drugiej stronie pokoju Jagoda siedziała ze skrzyżowanymi nogami na łóżku i głośno czytała podręcznik do biologii. Jej głos był monotonny, ale w tej monotonii było coś kojącego, jakby próbowała przykryć nim wszystkie moje myśli. Nagle mój telefon rozbrzmiał popularną melodią – tą samą, którą ustawiłam jeszcze w liceum, kiedy wszystko wydawało się prostsze. Jagoda zamknęła książkę z głośnym trzaskiem i spojrzała na mnie z wyrzutem.
— Weronika, serio? — rzuciła zirytowana. — Miałyśmy się uczyć.
Niechętnie sięgnęłam po telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się imię: „Mama”. Przez chwilę miałam ochotę nie odbierać, udawać, że nie słyszę, ale wiedziałam, że to nic nie da. W końcu odebrałam.
— Weronika? — głos mamy był napięty, jakby zaraz miał pęknąć. — Musisz wrócić do domu. Tata… Tata miał wypadek.
Poczułam, jak świat wokół mnie zwalnia. Słowa mamy odbijały się echem w mojej głowie. Tata. Wypadek. Dom. Przez chwilę siedziałam nieruchomo, a potem odrzuciłam telefon na łóżko i zerwałam się na równe nogi. Zaczęłam krążyć po wąskim pokoju, jakby ruch mógł mi pomóc zrozumieć to, co właśnie usłyszałam.
Jagoda patrzyła na mnie zaniepokojona.
— Co się stało?
— Muszę wracać do domu — powiedziałam cicho. — Tata miał wypadek.
Jagoda podeszła i objęła mnie ramieniem. Przez chwilę stałyśmy tak w milczeniu, a ja czułam jej ciepło i wsparcie. Ale wiedziałam, że muszę iść. Spakowałam kilka rzeczy do torby i wyszłam z mieszkania, zostawiając za sobą zapach lawendy i niedokończone notatki.
Podróż pociągiem do rodzinnego miasta była jak sen na jawie. Za oknem przesuwały się znajome krajobrazy: pola rzepaku, stare sady, małe domki z czerwonymi dachami. Każdy widok przypominał mi dzieciństwo – beztroskie lato spędzone na rowerze, zapach świeżo skoszonej trawy, śmiech taty, kiedy uczył mnie jeździć bez rąk.
Kiedy dotarłam do domu, mama czekała na mnie w progu. Była blada i zmęczona, jej oczy były czerwone od płaczu.
— Jest w szpitalu — powiedziała bez zbędnych słów. — Lekarze mówią, że będzie żył, ale…
Nie dokończyła. Widziałam w jej oczach strach i coś jeszcze – coś, czego nie potrafiłam nazwać.
W szpitalu tata leżał podłączony do aparatury. Jego twarz była posiniaczona, a ręka w gipsie. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się słabo.
— Weronika… — wyszeptał.
Usiadłam przy jego łóżku i przez chwilę milczeliśmy. Potem zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym – o studiach, o Jagodzie, o tym, jak bardzo tęskniłam za domem. Ale czułam, że coś jest nie tak. Mama unikała mojego wzroku, a tata co chwilę spoglądał na nią z niepokojem.
Wieczorem usłyszałam ich kłótnię za zamkniętymi drzwiami kuchni.
— Nie możesz jej tego powiedzieć! — szeptała mama nerwowo.
— Musi wiedzieć — odpowiedział tata stanowczo.
Zamarłam na schodach. O czym oni mówili? Coś we mnie pękło – poczułam strach i gniew jednocześnie.
Następnego dnia tata poprosił mnie na spacer po szpitalnym ogrodzie. Siedzieliśmy na ławce pod kwitnącą magnolią.
— Weronika… — zaczął niepewnie. — Chciałem ci coś powiedzieć już dawno temu…
Patrzyłam na niego w milczeniu.
— Ten wypadek… To nie był przypadek — powiedział cicho. — Jechałem za szybko, bo pokłóciłem się z twoją mamą. Dowiedziałaś się już?
Pokręciłam głową.
— Twoja mama… Ona… Ona miała romans — wyszeptał tata. — Dowiedziałem się o tym kilka dni temu. Pokłóciliśmy się strasznie i…
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Mama? Romans? Wszystko zaczęło mi się mieszać w głowie.
— Dlaczego mi to mówisz? — zapytałam drżącym głosem.
— Bo chcę być z tobą szczery — odpowiedział tata. — Nie chcę już więcej tajemnic.
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Mama siedziała przy stole i płakała.
— Przepraszam cię, Weronika — powiedziała przez łzy. — Popełniłam błąd… Ale kocham was obu…
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułam się zdradzona przez własną rodzinę. Przez kolejne dni chodziłam jak cień po domu, unikając rozmów i spojrzeń rodziców.
Jagoda dzwoniła codziennie, próbując mnie pocieszyć.
— Weronika, musisz im wybaczyć — mówiła cicho przez telefon. — Rodzina jest najważniejsza.
Ale czy naprawdę można wybaczyć wszystko? Czy można zapomnieć o zdradzie?
Któregoś wieczoru znalazłam w kuchni stary zestaw filiżanek – ten sam, którego używaliśmy tylko na specjalne okazje. Obok leżał bukiet świeżych kwiatów – mama zawsze mówiła, że kwiaty leczą duszę.
Usiadłam przy stole i patrzyłam na filiżanki oraz kwiaty. Przypomniały mi się wszystkie wspólne chwile: śniadania w niedzielne poranki, rodzinne święta, śmiech taty i ciepło mamy.
Może rodzina to nie tylko idealny obrazek z dzieciństwa? Może to także ból, rozczarowanie i trudne wybory?
W końcu zebrałam się na odwagę i usiadłam z rodzicami przy stole. Rozmawialiśmy długo – o błędach, o żalu i o tym, jak bardzo wszyscy siebie potrzebujemy.
Nie wiem jeszcze, czy potrafię im wybaczyć całkowicie. Ale wiem jedno: rodzina to coś więcej niż tylko krew i wspólne wspomnienia. To także umiejętność przebaczania i zaczynania od nowa.
Czasem zastanawiam się: czy każdy z nas nosi w sobie taki „kwiatowy zestaw” – zbiór pięknych chwil i bolesnych ran? Czy potrafimy pielęgnować te kwiaty mimo cierni? Może właśnie to czyni nas ludźmi.