„Moja Siostra Poświęciła Życie Swoim Dzieciom, Ale Kiedy Zachorowała, Nawet Jej Nie Odwiedziły”

Moja siostra Lidia zawsze była tą silną w naszej rodzinie. Miała serce ze złota i wolę ze stali. Kiedy jej mąż, Michał, odszedł do współpracowniczki, nie załamała się. Zamiast tego postanowiła wychować ich trójkę dzieci—Mateusza, Alicję i Genezę—sama. Nigdy nie oglądała się wstecz ani nie szukała nowego związku. Jej jedynym celem były dzieci.

Lidia była wysoko wykształcona, posiadała trzy dyplomy z różnych dziedzin. Mimo swoich kwalifikacji wybrała pracę jako kucharka, ponieważ pozwalało jej to być kreatywną i elastyczną w zarządzaniu czasem. Pracowała w licznych kawiarniach i restauracjach, często łącząc kilka prac, aby związać koniec z końcem. Jej umiejętności kulinarne były wyjątkowe i była szanowana w lokalnej branży gastronomicznej.

Dla swoich dzieci Lidia nie szczędziła wydatków. Kupowała im najlepsze ubrania, najnowsze gadżety i dbała o to, aby miały wszystko, czego potrzebowały do szkoły i zajęć pozalekcyjnych. Mateusz interesował się sportem, Alicja kochała muzykę, a Geneza miała talent do sztuki. Lidia wspierała ich pasje całym sercem, uczestnicząc w każdym meczu, recitalu i wystawie sztuki.

Mimo jej poświęceń dzieci często wydawały się niewdzięczne. Dziękowały jej, ale zawsze prosiły o więcej. „Mamo, mogę dostać nowego iPhone’a?” pytał Mateusz. „Potrzebuję nowej skrzypiec,” mówiła Alicja. „Czy możemy pojechać na wakacje tego lata?” pytała Geneza. Lidia zawsze znajdowała sposób, aby spełnić ich życzenia, nawet jeśli oznaczało to dodatkowe zmiany w pracy lub dodatkowe projekty na zlecenie.

Lata mijały, a dzieci dorastały. Mateusz poszedł na studia dzięki stypendium sportowemu, Alicja rozpoczęła karierę muzyczną, a Geneza została artystką. Wyprowadzili się z domu i zaczęli swoje własne życie. Lidia była dumna, ale czuła też pustkę. Poświęciła im całe swoje życie, a teraz ich nie było.

Pewnego dnia Lidia poważnie zachorowała. Lekarze zdiagnozowali u niej rzadką formę raka wymagającą natychmiastowego leczenia. Była zdruzgotana, ale miała nadzieję, że jej dzieci będą przy niej w tym trudnym czasie. Najpierw zadzwoniła do Mateusza.

„Cześć, mamo,” odpowiedział swobodnie.

„Mateusz, mam złe wieści,” powiedziała Lidia drżącym głosem.

„Co się stało?” zapytał rozproszony.

„Zdiagnozowano u mnie raka,” powiedziała cicho.

Zapanowała długa cisza. „To trudne,” odpowiedział w końcu. „Ale jestem teraz bardzo zajęty treningami. Postaram się odwiedzić cię, kiedy będę mógł.”

Następnie zadzwoniła do Alicji.

„Cześć, mamo! Co słychać?” radosny głos Alicji przebił się przez telefon.

„Alicjo, muszę ci coś ważnego powiedzieć,” zaczęła Lidia.

„Jasne, co to takiego?”

„Mam raka,” powiedziała Lidia, łzy napływały jej do oczu.

„O nie! To straszne,” wykrzyknęła Alicja. „Ale jestem w trakcie nagrywania nowego albumu. Przyjadę do ciebie jak tylko będę mogła.”

W końcu zadzwoniła do Genezy.

„Cześć, mamo,” odpowiedziała Geneza.

„Genezo, mam złe wieści,” powiedziała Lidia.

„Co się stało?” zapytała Geneza.

„Zdiagnozowano u mnie raka,” powtórzyła Lidia po raz trzeci tego dnia.

„To naprawdę smutne,” odpowiedziała Geneza bez emocji. „Ale przygotowuję się teraz do wystawy sztuki. Odwiedzę cię, kiedy wszystko się uspokoi.”

Dni zamieniały się w tygodnie, a tygodnie w miesiące. Lidia przechodziła leczenie sama. Jej przyjaciele z pracy odwiedzali ją od czasu do czasu, ale jej dzieci nigdy nie przyszły. Wysyłali SMS-y i dzwonili na krótkie rozmowy, ale zawsze byli zbyt zajęci, aby odwiedzić matkę.

Stan Lidii pogarszał się. Ostatnie dni spędziła w hospicjum, otoczona przez obcych ludzi, którzy okazali jej więcej współczucia niż własne dzieci. Odeszła cicho pewnego wieczoru, trzymając się nadziei, że jej dzieci wejdą przez drzwi jeszcze raz.

Nigdy tego nie zrobiły.