Moja córka wychodzi za mąż za mojego rówieśnika – Matka na granicy rozpaczy

– Julia, czy ty siebie słyszysz?! – krzyknęłam, a głos mi się załamał. Stała przede mną w kuchni, z tym swoim upartym błyskiem w oczach, który znałam od dziecka. W ręku ściskała telefon, jakby to on miał ją obronić przed całym światem. Mój mąż, Andrzej, siedział przy stole i milczał – jego twarz była kamienna, ale widziałam, jak zaciska pięści pod blatem.

– Mamo, ja go kocham. I nie obchodzi mnie, że Michał ma czterdzieści dwa lata. To nie jest twoja sprawa! – Julia podniosła głos, a ja poczułam się, jakby ktoś wyciągnął mi grunt spod nóg.

Michał… Michał, którego znałam od lat. Był sąsiadem z naprzeciwka, chodził z Andrzejem do technikum. Zawsze wydawał mi się sympatyczny, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że kiedyś stanie się częścią naszej rodziny – i to w taki sposób. Jego syn chodził do klasy z moim młodszym synem, Bartkiem. Wszystko wydawało się takie absurdalne.

– Julia, on jest starszy ode mnie o dwa lata! – próbowałam zachować spokój, ale głos mi drżał. – Co ludzie powiedzą? Jak ty sobie to wyobrażasz? Przecież on ma już dorosłego syna!

Julia wzruszyła ramionami i spojrzała na mnie z pogardą. – Ludzie zawsze gadają. A ja mam dość życia pod ich dyktando. Michał mnie rozumie jak nikt inny. Przy nim czuję się bezpieczna.

Andrzej w końcu się odezwał:
– Julka… My chcemy tylko twojego szczęścia. Ale czy naprawdę musisz szukać go w ramionach faceta, który mógłby być twoim ojcem?

Julia odwróciła się na pięcie i wybiegła z domu. Została po niej tylko cisza i echo jej kroków na klatce schodowej.

Tamtej nocy nie spałam ani minuty. Wpatrywałam się w sufit i przypominałam sobie wszystkie chwile z dzieciństwa Julii: jej pierwsze kroki, śmiech na placu zabaw, łzy po nieudanej maturze. Zawsze byłam przy niej. A teraz czułam się zupełnie bezużyteczna.

Następnego dnia Julia nie wróciła na noc. Zadzwoniła tylko krótko:
– Nie martw się o mnie. Jestem u Michała.

Andrzej próbował mnie pocieszać:
– Dajmy jej czas. Może jej przejdzie.

Ale ja wiedziałam, że Julia jest uparta jak osioł. Jeśli coś sobie postanowiła, nie było siły na świecie, która by ją powstrzymała.

W ciągu kolejnych tygodni cała dzielnica zaczęła o nas szeptać. W sklepie pani Halina patrzyła na mnie z wyższością:
– Słyszałam o Julii… No cóż…

W pracy koleżanki unikały mojego wzroku. Jedna z nich szepnęła mi do ucha:
– Ja bym na twoim miejscu nie pozwoliła.

Ale co miałam zrobić? Julia miała dwadzieścia cztery lata – była dorosła. Mogłam tylko patrzeć, jak oddala się ode mnie coraz bardziej.

Pewnego wieczoru wróciła do domu. Usiadła naprzeciwko mnie w salonie i długo milczała.

– Mamo… Wiem, że ci ciężko to zaakceptować. Ale Michał naprawdę mnie kocha. On przeszedł przez wiele w życiu – rozwód, śmierć matki… Rozumie mnie lepiej niż ktokolwiek inny.

Patrzyłam na nią i widziałam już nie dziecko, a kobietę. Ale serce matki nie zna logiki.

– Julka… On ma swoje życie za sobą. Ty dopiero zaczynasz! Co jeśli zapragniesz dzieci? On już ma dorosłego syna!

Julia spojrzała mi prosto w oczy:
– Rozmawialiśmy o tym. Michał chce jeszcze jednego dziecka. I ja też.

Łzy napłynęły mi do oczu.

– Boję się o ciebie… Boję się, że kiedyś będziesz żałować tej decyzji.

Julia uśmiechnęła się smutno i ścisnęła moją dłoń:
– Może będę żałować… Ale jeśli teraz tego nie spróbuję, będę żałować całe życie.

Ślub odbył się cicho, bez wielkiej pompy. W kościele panowała napięta atmosfera – rodzina Michała patrzyła na nas z dystansem; jego była żona nawet nie ukrywała niechęci. Andrzej siedział obok mnie sztywny jak struna; czułam jego drżącą dłoń na moim ramieniu.

Kiedy Julia wypowiadała sakramentalne „tak”, czułam dumę i rozpacz jednocześnie. Czy to ja jestem zbyt staroświecka? Czy naprawdę wiek nie ma znaczenia?

Minęło pół roku. Julia wydaje się szczęśliwa – przynajmniej wtedy, gdy nas odwiedza. Ale widzę też cień zmęczenia w jej oczach; Michał dużo pracuje, a jego syn – teraz już jej pasierb – sprawia coraz więcej problemów.

Często budzę się w nocy i pytam siebie: czy dobrze zrobiłam, pozwalając jej odejść? Czy naprawdę liczy się tylko miłość?

A wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Gdzie kończy się troska matki, a zaczyna kontrola? Czy naprawdę powinnam była pozwolić Julii wybrać własną drogę?