„Mój Mąż i Ja Nie Rozmawialiśmy z Jego Ojcem Od Prawie Dwóch Lat: Opowieść o Mizoginii i Kontroli”
Od prawie dwóch lat mój mąż Marek i ja nie mamy kontaktu z jego ojcem, Ryszardem. To zerwanie kontaktu było zarówno ulgą, jak i źródłem napięć w naszym małżeństwie. Ryszard to człowiek, który szczyci się swoimi tradycyjnymi wartościami, ale dla mnie reprezentuje wszystko, co jest złe w przestarzałych rolach płciowych i toksycznej męskości.
Od momentu, gdy poznałam Ryszarda, wiedziałam, że będzie problemem. Powitał mnie z protekcjonalnym uśmiechem i komentarzem o tym, jak „miło jest widzieć kobietę, która zna swoje miejsce.” Byłam zaskoczona, ale starałam się to zignorować dla dobra Marka. Nie wiedziałam wtedy, że to dopiero początek długiej i bolesnej drogi.
Poglądy Ryszarda na temat kobiet są archaiczne. Uważa, że główną rolą kobiety jest gotowanie, sprzątanie i rodzenie dzieci. Często robił złośliwe uwagi na temat mojej kariery, sugerując, że zaniedbuję swoje „obowiązki” jako żona. Marek starał się mnie bronić, ale Ryszard go ignorował, nazywając go „mięczakiem” za to, że mnie nie trzyma w ryzach.
Ostatnia kropla przelała się podczas rodzinnej kolacji prawie dwa lata temu. Ryszard pił i był bardziej agresywny niż zwykle. Zaczął wygłaszać tyrady o tym, jak kobiety niszczą społeczeństwo próbując być równe mężczyznom. Nie mogłam dłużej milczeć. Powiedziałam mu, że jego poglądy są nie tylko przestarzałe, ale i szkodliwe. To doprowadziło do gorącej kłótni, podczas której Ryszard nazwał mnie wszystkimi możliwymi obelgami i oskarżył mnie o odwrócenie jego syna przeciwko niemu.
Marek próbował mediować, ale Ryszard nie chciał słuchać. Powiedział Markowi, że nie jest już mile widziany w jego domu, dopóki jest ze mną żonaty. Marek był zdruzgotany, ale ja poczułam dziwną ulgę. Myślałam, że może teraz Marek zobaczy swojego ojca takim, jakim naprawdę jest.
Jednak sprawy nie potoczyły się tak, jak miałam nadzieję. Chociaż przestaliśmy odwiedzać Ryszarda, Marek nadal zmagał się z zerwaniem kontaktu. Tęsknił za ojcem i często mówił o próbach naprawienia ich relacji. Starałam się być wspierająca, ale trudno było patrzeć, jak zmaga się z rzeczywistością tego, kim jest jego ojciec.
Marek zaczął chodzić na terapię, aby poradzić sobie ze swoimi uczuciami, ale wydawało się to tylko pogarszać sytuację. Terapeuta zachęcał go do wyznaczania granic z ojcem, co tylko sprawiało, że Marek czuł się bardziej rozdarty. Chciał być dobrym synem, ale także chciał mnie wspierać.
Napięcie między nami rosło. Zaczęliśmy częściej się kłócić, często o rzeczy niezwiązane z Ryszardem, ale wyraźnie wpływały na nas stres związany z sytuacją. Czułam, że tracę męża na rzecz ducha aprobaty jego ojca.
Pewnej nocy, po kolejnej kłótni o to, czy zaprosić Ryszarda na naszą nadchodzącą rocznicę ślubu, Marek załamał się. Wyznal mi, że czuje się rozdarty między miłością do mnie a potrzebą aprobaty ojca. Nie wiedział, jak pogodzić te dwie rzeczy.
Zdałam sobie wtedy sprawę, że tego nie da się łatwo naprawić. Wpływ Ryszarda był zbyt głęboko zakorzeniony w psychice Marka. Zasugerowałam, żebyśmy wzięli trochę czasu osobno na przemyślenie sytuacji. Marek niechętnie się zgodził.
Obecnie jesteśmy w separacji i próbujemy poradzić sobie z tą skomplikowaną sytuacją. Nie wiem, co przyniesie przyszłość dla nas, ale wiem jedno: toksyczne przekonania Ryszarda spowodowały nieodwracalne szkody w naszym małżeństwie. To bolesne przypomnienie, że czasami miłość nie wystarcza do przezwyciężenia głęboko zakorzenionych problemów.