„Mieć dziecko w wieku 40 lat i nie rozpieszczać go jest niemożliwe”: Matka wychowała samolubnego syna i teraz nie wie, jak sobie z nim poradzić
Mieć dziecko w wieku 40 lat i nie rozpieszczać go jest niemożliwe. Zapytajcie każdego rodzica, który zdecydował się na dziecko w późniejszym wieku, a na pewno to potwierdzi. Takie jest życie, ale my z mężem nie mogliśmy nic na to poradzić. Staraliśmy się o dziecko, ale nie mieliśmy szczęścia. Nawet nie chcę o tym mówić. Teraz ponosimy konsekwencje naszych działań.
Nazywam się Laura i urodziłam mojego syna, Adama, gdy miałam 40 lat. Mój mąż, Marek, i ja staraliśmy się przez lata o dziecko, ale po prostu nam się nie udawało. Przeszliśmy przez niezliczone zabiegi płodności, a emocjonalny koszt był ogromny. Kiedy w końcu zaszłam w ciążę, byliśmy przeszczęśliwi. Adam był naszym cudownym dzieckiem i chcieliśmy dać mu wszystko.
Od momentu narodzin Adama obsypywaliśmy go miłością i uwagą. Chcieliśmy nadrobić wszystkie lata, które czekaliśmy na niego. Kupowaliśmy mu najlepsze ubrania, najnowsze zabawki i zapisywaliśmy go na wszelkie możliwe zajęcia. Chcieliśmy, aby miał wszystko, czego my nie mieliśmy w dzieciństwie.
Gdy Adam dorastał, nadal spełnialiśmy każdą jego zachciankę. Jeśli czegoś chciał, dostawał to. Jeśli czegoś nie lubił, zmienialiśmy to. Nigdy nie chcieliśmy, aby czuł się pozbawiony czegokolwiek lub nieszczęśliwy. Ale z czasem zaczęliśmy zauważać zmiany w jego zachowaniu.
Stał się wymagający i roszczeniowy. Oczekiwał, że wszystko będzie mu podane na srebrnej tacy. Nie doceniał rzeczy, które miał i zawsze chciał więcej. Rzucał napady złości, gdy nie dostawał tego, czego chciał i wykazywał mało szacunku dla uczuć innych.
Próbowaliśmy ustalać granice i uczyć go wartości ciężkiej pracy oraz wdzięczności, ale było już za późno. Adam przyzwyczaił się do dostawania wszystkiego bez żadnego wysiłku. Stał się samolubny i egocentryczny.
Teraz Adam ma 18 lat i jesteśmy na skraju wytrzymałości. Odmawia podjęcia pracy lub jakiegokolwiek wkładu w gospodarstwo domowe. Spędza dni grając w gry komputerowe i spotykając się z przyjaciółmi, którzy są równie roszczeniowi jak on. Nie ma szacunku ani dla nas, ani dla nikogo innego.
Próbowaliśmy z nim rozmawiać, przekonywać go i nawet szukać pomocy profesjonalnej, ale nic nie działa. On nie widzi nic złego w swoim zachowaniu i uważa, że świat jest mu wszystko winien.
Marek i ja jesteśmy wyczerpani i załamani. Kochamy naszego syna bardzo, ale nie wiemy, jak do niego dotrzeć. Boimy się, że stworzyliśmy potwora, który nigdy nie będzie w stanie funkcjonować w prawdziwym świecie.
Często zastanawiamy się, czy wszystko wyglądałoby inaczej, gdybyśmy byli młodsi, gdy mieliśmy Adama. Może mielibyśmy więcej energii i cierpliwości, aby od początku ustalać twarde granice. Może nie czulibyśmy potrzeby nadmiernego rekompensowania wszystkich lat oczekiwania na niego.
Ale teraz jest za późno na gdybanie. Możemy tylko mieć nadzieję, że pewnego dnia Adam zrozumie swoje błędy i zmieni się na lepsze. Do tego czasu musimy radzić sobie z konsekwencjami naszych działań.