„Kocham Moje Wnuki, Ale Wychowanie Mojej Synowej Jest Poza Kontrolą”
Zawsze ceniłam rodzinę ponad wszystko. Kiedy mój syn ożenił się i miał dzieci, byłam przeszczęśliwa. Moje dwie wnuki, Emma i Jacek, są światłem mojego życia. To słodkie dzieci z ogromnym potencjałem. Jednak moja synowa, Kasia, ma zupełnie inne podejście do wychowania niż ja, co powoduje wiele napięć w naszej rodzinie.
Kasia uważa, że dzieci powinny mieć swobodę wyrażania siebie bez wielu zasad czy ograniczeń. Rozumiem znaczenie pozwalania dzieciom być dziećmi, ale musi być równowaga. Za każdym razem, gdy odwiedzam ich dom, czuję się jak w chaosie. Emma i Jacek biegają po domu krzycząc, skacząc po meblach i robiąc bałagan. To nie jest tylko zabawny hałas; to jest destrukcyjne i wyczerpujące.
Próbowałam wprowadzać pewne granice, kiedy tam jestem. Mówię Emmie i Jackowi, żeby się uspokoili, używali cichych głosów i sprzątali swoje zabawki. Ale zawsze odpowiadają: „Mama powiedziała, że możemy robić co chcemy.” I rzeczywiście, Kasia zawsze ich popiera. Mówi mi, że to tylko dzieci i że muszę się zrelaksować.
Jedno szczególne zdarzenie utkwiło mi w pamięci. Było niedzielne popołudnie i przyszłam na rodzinny obiad. Jak tylko weszłam, Emma i Jacek biegali po domu z markerami w rękach, rysując po ścianach. Byłam przerażona. Natychmiast powiedziałam im, żeby przestali i próbowałam zabrać markery. Krzyczeli na mnie i pobiegli do Kasi, która powiedziała mi, że to tylko zmywalne markery i że to nie jest wielka sprawa.
Nie mogłam w to uwierzyć. Rysowanie po ścianach? W moich czasach to byłoby nie do pomyślenia. Próbowałam wyjaśnić Kasi, że pozwalanie na takie zachowanie prowadzi do większych problemów w przyszłości. Ona tylko przewróciła oczami i powiedziała mi, że czasy się zmieniły.
Sytuacja tylko się pogorszyła z czasem. Emma i Jacek stali się bardziej buntowniczy i mniej szanujący. W ogóle mnie już nie słuchają, bo wiedzą, że ich mama zawsze stanie po ich stronie. To łamie mi serce, bo kocham ich tak bardzo i chcę dla nich jak najlepiej.
Próbowałam rozmawiać o tym z moim synem, ale on zawsze ustępuje Kasi. Mówi, że to ona spędza więcej czasu z dziećmi i że wie, co dla nich najlepsze. To frustrujące, bo czuję, że moje obawy są całkowicie ignorowane.
Martwię się o to, jakimi dorosłymi staną się Emma i Jacek, jeśli będą kontynuować tę ścieżkę. Bez żadnych granic czy konsekwencji za swoje działania, jak nauczą się odpowiedzialności i szacunku? To dla mnie ciągłe źródło stresu.
Nawet rozważałam zdystansowanie się od nich na jakiś czas, mając nadzieję, że może wtedy zrozumieją wpływ swoich wyborów wychowawczych bez mojej obecności. Ale myśl o nie widzeniu moich wnuków łamie mi serce.
Na koniec nie wiem, jakie jest rozwiązanie. Wiem tylko, że kocham moje wnuki bardzo mocno i chcę, żeby wyrosły na miłych, szanujących innych i odpowiedzialnych dorosłych. Ale dopóki Kasia pozwala im biegać dziko bez żadnej dyscypliny, obawiam się, że to się nie stanie.