„Byłem na urodzinach szefowej mojej żony. Doświadczenie było niewiarygodne.”
W zeszły weekend moja żona, Katarzyna, i ja zostaliśmy zaproszeni na urodziny jej szefowej, Patrycji. Katarzyna zawsze wypowiadała się o Patrycji w samych superlatywach, opisując ją jako zmotywowaną i odnoszącą sukcesy liderkę w ich firmie. Naturalnie byłem ciekaw spotkania z kobietą, która miała tak duży wpływ na zawodowe życie mojej żony. Jednakże, wieczór nie potoczył się tak, jak przewidywałem, pozostawiając mnie zdumionego, jak takie zachowanie może być tolerowane w jakimkolwiek środowisku, a co dopiero świętowane.
Przyjęcie odbyło się w przestronnym domu Patrycji, który został elegancko udekorowany na tę okazję. Po przybyciu, zostaliśmy ciepło przywitani przez Patrycję, która wydawała się naprawdę zadowolona z naszej obecności. Pierwsza godzina minęła przyjemnie, kiedy rozmawialiśmy z innymi gośćmi, wielu z nich to byli koledzy Katarzyny, w tym Stefan, Marcin i Daniela. Atmosfera była lekka i przyjazna, a śmiech wypełniał powietrze.
Jednakże, w miarę upływu wieczoru, zachowanie Patrycji zaczęło się zmieniać. Zaczęło się subtelnie, od jej przypadkowych uwag na temat wydajności pracy jej pracowników na oczach innych gości. Zauważyłem, że Katarzyna i jej koledzy wymieniają się niewygodnymi spojrzeniami, ale wszyscy pozostali cicho, być może z szacunku lub strachu przed reperkusjami.
Sytuacja eskalowała, gdy Patrycja zdecydowała się zagrać w „grę”, którą wymyśliła, polegającą na dzieleniu się żenującymi historiami o swoich pracownikach, pod pozorem żartobliwego droczenia się. Jeden po drugim, celowała w swoich pracowników, w tym w Katarzynę, opowiadając incydenty, które wyraźnie miały pozostać prywatne. Śmiech, który następował po każdej historii, wydawał się wymuszony, a na twarzach tych, którzy byli wybrani, widoczny był dyskomfort.
Byłem zbulwersowany. Jedno to dzielenie się osobistymi anegdotami wśród przyjaciół, ale zupełnie co innego robić to w tak publiczny i poniżający sposób. Spojrzałem na Katarzynę, mając nadzieję, że da mi znak, że możemy wyjść, ale wydawała się sparaliżowana, rozdarta między lojalnością wobec swojej szefowej a własnym upokorzeniem.
Ostatnią kroplą była chwila, gdy Patrycja zwróciła swoją uwagę na Marcina, młodego i wyraźnie nieśmiałego członka zespołu. Opowiedziała szczególnie prywatny błąd, który Marcin popełnił na początku swojej pracy w firmie, śmiejąc się serdecznie. Twarz Marcina zrobiła się czerwona jak burak, i bez słowa wstał i wyszedł z przyjęcia. Podziwiałem jego odwagę i życzyłem sobie, aby móc zrobić to samo, ale czułem się zobowiązany pozostać u boku Katarzyny.
Wieczór zakończył się niedługo potem, goście szybko się rozeszli, a wcześniejsza radosna atmosfera została zastąpiona ciężką ciszą. Podczas naszej jazdy do domu, Katarzyna była cicha, i nie naciskałem na nią, by rozmawiała. Było jasne, że noc odcisnęła na niej swoje piętno.
Reflektując nad wydarzeniem, nie mogłem oprzeć się uczuciu zakłopotania zachowaniem Patrycji. Było to brutalne przypomnienie, że pozycje władzy czasami mogą wydobywać to, co najgorsze w ludziach, pozwalając im źle traktować innych bez konsekwencji. Trudno było mi zrozumieć, jak takie toksyczne środowisko mogło być tolerowane, a co dopiero jak ktoś taki jak Patrycja mógł być świętowany jako lider.
Doświadczenie to pozostawiło trwałe wrażenie, nie tyle świątecznego świętowania, na które liczyliśmy, ale niekomfortowej rzeczywistości dynamiki w miejscu pracy i znaczenia traktowania innych z szacunkiem i godnością. To były urodziny, o których nigdy nie zapomnimy, ze wszystkich złych powodów.