„Tatusiu, jak mam na imię?” „Jesteś moim małym cudem!”

Magda i Jakub zawsze byli typem poszukiwaczy przygód, ich życie wypełnione było spontanicznymi wycieczkami, nocnymi maratonami filmowymi i marzeniami o podróżowaniu po świecie. Mieli plany, tak wiele planów, ale żaden z nich nie obejmował dziecka. Przynajmniej na razie. Więc, kiedy Magda powiedziała Jakubowi, że jest w ciąży, ich świat stanął w miejscu.

Początkowo strach przyćmił ich radość. Byli młodzi, ledwo radząc sobie z utrzymaniem się na powierzchni w tętniącym życiem mieście, jakim jest Nowy Jork. Jakub pracował jako niezależny grafik, podczas gdy Magda kończyła rezydenturę z pediatrii. Czas był luksusem, na który nie mogli sobie pozwolić, a teraz, z dzieckiem w drodze, obawiali się, że ich marzenia i związek mogą nie wytrzymać presji.

Pomimo swoich obaw, zaczęli przygotowywać się do nowej roli jako rodzice. Czytali każdą książkę, uczestniczyli w zajęciach przedporodowych i zamienili swój mały apartament w przytulne gniazdko. Ich miłość do siebie nawzajem i do życia rozwijającego się w Magdzie stała się nowym rodzajem przygody. Nazwali swoją nienarodzoną córkę Basią, latarnią morską nadziei w ich wirze niepewności.

Przybycie Basi było niczym mały cud. Miała oczy ojca i uśmiech matki. W tych pierwszych chwilach, trzymając córkę, Magda i Jakub poczuli przytłaczające poczucie miłości i odpowiedzialności. Obiecali dać Basi świat, chronić ją, uczyć miłości, dobroci i piękna życia.

Ale życie, jak się wkrótce dowiedzieli, nie zawsze idzie zgodnie z planem.

Gdy Basia miała zaledwie sześć miesięcy, Magda zaczęła zauważać, że nie osiąga swoich kamieni milowych. Zaniepokojona, skonsultowała się ze swoimi kolegami, mając nadzieję, że to tylko przypadek rodzicielskiej niepewności. Po serii testów, ich najgorsze obawy zostały potwierdzone. Basia została zdiagnozowana z rzadkim zaburzeniem genetycznym, które miało wyzwać ich siłę, wiarę i finanse.

Następne kilka lat było zamazane od wizyt w szpitalu, leczenia i niekończących się badań. Jakub podjął więcej projektów, pracując niestrudzenie, aby pokryć rachunki medyczne. Magda ograniczyła swoje godziny pracy, aby opiekować się Basią, jej marzenia o zostaniu pediatrą oddalały się coraz bardziej. Ich związek, niegdyś niezniszczalny, zaczął wykazywać pęknięcia pod wpływem napięcia.

Pomimo ich starań, stan Basi pogorszył się. W zimną grudniową noc, na kilka tygodni przed jej trzecimi urodzinami, Basia zmarła we śnie. Mała dziewczynka, która przyniosła tyle miłości i nadziei do ich życia, odeszła.

W następstwie, Magda i Jakub znaleźli się w świecie bez Basi. Ich mieszkanie, niegdyś pełne śmiechu i marzeń, wydawało się puste. Próbowali znaleźć pocieszenie w sobie nawzajem, ale żałoba była zbyt wielka. Ostatecznie rozeszli się, każde z nich nosząc wspomnienie swojego małego cudu.

„Tatusiu, jak mam na imię?” „Jesteś moim małym cudem!” miało być historią nadziei, o pokonywaniu lęków i przyjmowaniu tego, czego się nie spodziewaliśmy. Zamiast tego stało się opowieścią o stracie, o miłości, która nie mogła pokonać wszystkiego, i o niespełnionych marzeniach.