Kryzys wieku średniego czy coś więcej? Życie z żoną, która zmienia się nie do poznania
Siedziałem przy kuchennym stole, patrząc na filiżankę zimnej kawy, której nie miałem ochoty dopić. W tle cicho grało radio, ale nawet ulubiona piosenka nie była w stanie poprawić mi humoru. Moja żona, Anna, od kilku miesięcy była zupełnie inną osobą. Znałem ją jak własną kieszeń, a teraz miałem wrażenie, że obok mnie mieszka ktoś obcy.
„Znowu idziesz do dzieci?” – zapytałem, próbując ukryć irytację w głosie.
Anna spojrzała na mnie z uśmiechem, który kiedyś tak bardzo kochałem, a teraz wydawał się być maską.
„Tak, Krzysztofie. Marta potrzebuje pomocy przy remoncie kuchni, a Tomek prosił o pomoc przy dzieciach. Wiesz, jak to jest z młodymi rodzicami.”
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Z jednej strony rozumiałem jej potrzebę bycia blisko dzieci, ale z drugiej czułem się coraz bardziej odsunięty na bok. Nasze rozmowy stały się powierzchowne, a wspólne wieczory zamieniły się w samotne siedzenie przed telewizorem.
Pamiętam dzień, kiedy wszystko się zaczęło. Byliśmy na kolacji u naszych przyjaciół, kiedy Anna nagle zaczęła mówić o tym, jak bardzo chciałaby coś zmienić w swoim życiu. Myślałem wtedy, że to tylko chwilowe pragnienie nowości. Ale z czasem jej zachowanie stało się coraz bardziej niepokojące.
Zaczęła częściej wychodzić z domu, odwiedzając dzieci i oferując im pomoc w obowiązkach domowych. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że robiła to kosztem naszego wspólnego czasu. Czułem się jak piąte koło u wozu.
„Może powinniśmy porozmawiać?” – zaproponowałem pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy razem na kanapie.
Anna spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem.
„O czym chcesz rozmawiać? Wszystko jest przecież w porządku.”
Ale nie było. Wiedziałem to ja i wiedziała to ona. Tylko że żadne z nas nie miało odwagi przyznać tego na głos.
Zacząłem zastanawiać się, czy to kryzys wieku średniego. Może Anna po prostu szukała nowego sensu życia? Ale dlaczego kosztem naszego małżeństwa?
Pewnego dnia postanowiłem porozmawiać z naszymi dziećmi. Marta i Tomek byli równie zaskoczeni zachowaniem matki.
„Tato, mama jest u nas prawie codziennie. Czasami mam wrażenie, że próbuje uciec od czegoś” – powiedziała Marta.
„A może po prostu chce być bliżej nas?” – dodał Tomek.
Nie wiedziałem już, co myśleć. Czyżby Anna rzeczywiście próbowała uciec od czegoś? A może to ja byłem ślepy na jej potrzeby?
Postanowiłem działać. Zorganizowałem weekendowy wyjazd tylko dla nas dwojga. Chciałem przypomnieć jej o tym, co nas łączyło przez te wszystkie lata.
Podczas podróży do Zakopanego Anna wydawała się być bardziej zrelaksowana niż kiedykolwiek wcześniej. Spacerowaliśmy po Krupówkach, jedliśmy oscypki i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
„Krzysztofie, przepraszam” – powiedziała nagle Anna podczas kolacji w małej restauracji.
Spojrzałem na nią zaskoczony.
„Za co przepraszasz?”
„Za to, że cię zaniedbałam. Nie wiem, co się ze mną działo. Może rzeczywiście próbowałam uciec od czegoś… od samej siebie?”
Jej słowa były jak balsam na moją duszę. Wiedziałem, że przed nami jeszcze długa droga do naprawienia tego, co zostało zepsute, ale pierwszy krok został zrobiony.
Po powrocie do domu Anna zaczęła spędzać więcej czasu ze mną. Nasze rozmowy stały się głębsze i bardziej szczere. Zrozumiałem wtedy, że każdy z nas ma swoje demony do pokonania i że najważniejsze jest to, aby robić to razem.
Czy kryzys wieku średniego może być początkiem nowego etapu w życiu? A może to tylko wymówka dla zmian, które są nieuniknione? Co myślicie?