Mężczyzna, który zmieniał skarpetki pięć razy dziennie

Siedziałam przy kuchennym stole, wpatrując się w parującą filiżankę kawy. Moje myśli były jak burza, pełne emocji i niepokoju. Kiedyś nasze małżeństwo z Sebastianem wydawało się bajką. Byliśmy młodzi, zakochani i pełni nadziei na wspólną przyszłość. Ale teraz… teraz wszystko się zmieniło.

Sebastian wszedł do kuchni, jak zwykle w idealnie wyprasowanej koszuli i świeżo zmienionych skarpetkach. To była jego piąta para dzisiaj. Spojrzałam na niego z mieszanką frustracji i smutku.

„Naprawdę musisz to robić?” zapytałam, próbując ukryć irytację.

„Co masz na myśli?” odpowiedział, udając, że nie rozumie.

„Te skarpetki, Sebastian. Zmieniasz je co kilka godzin. To już przesada!”

Westchnął ciężko, jakby to ja byłam tą nierozsądną osobą. „Nicole, wiesz, że to dla mnie ważne. Nie mogę znieść uczucia wilgoci na stopach.”

„Ale to nie jest normalne!” wybuchłam. „Nie możemy nawet wyjść na dłuższy spacer bez twojej torby pełnej zapasowych skarpetek!”

Sebastian spojrzał na mnie z bólem w oczach. „Myślałem, że mnie rozumiesz.”

Zamilkłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Czy naprawdę go rozumiałam? Czy kiedykolwiek próbowałam zrozumieć?

Nasze życie zaczęło przypominać pole bitwy. Każda rozmowa kończyła się kłótnią o jego obsesję na punkcie higieny. Nie tylko skarpetki były problemem. Sebastian miał cały rytuał związany z myciem rąk, czyszczeniem zębów i układaniem rzeczy w idealnym porządku.

Pamiętam dzień, kiedy wszystko zaczęło się sypać. Byliśmy na przyjęciu u moich rodziców. Sebastian nagle zniknął z salonu. Znalazłam go w łazience, gdzie zmieniał skarpetki po raz trzeci tego wieczoru.

„Nie możesz tego zrobić później?” zapytałam szeptem, starając się nie zwracać uwagi gości.

„Nie mogę,” odpowiedział z determinacją w głosie.

To była kropla, która przelała czarę goryczy. Wróciliśmy do domu w milczeniu, a ja czułam, jak coś we mnie pęka.

Próbowałam z nim rozmawiać, proponowałam terapię, ale Sebastian był nieugięty. „Nie potrzebuję pomocy,” powtarzał uparcie.

Zaczęłam zastanawiać się nad naszym związkiem. Czy naprawdę chcę spędzić resztę życia z kimś, kto bardziej dba o swoje skarpetki niż o nasze małżeństwo?

Pewnego dnia postanowiłam odwiedzić moją przyjaciółkę Anię. Znała nas od lat i zawsze miała dobre rady.

„Nicole,” powiedziała po wysłuchaniu mojej historii, „może Sebastian ma jakiś głębszy problem? Może to jego sposób radzenia sobie ze stresem?”

Jej słowa dały mi do myślenia. Może rzeczywiście nie dostrzegałam czegoś ważnego? Może jego obsesja była tylko objawem czegoś większego?

Postanowiłam spróbować jeszcze raz. Wieczorem usiadłam obok Sebastiana na kanapie.

„Sebastian,” zaczęłam ostrożnie, „czy możemy porozmawiać?”

Spojrzał na mnie z niepewnością. „O czym?”

„O nas,” odpowiedziałam cicho. „O tym, co się z nami dzieje.”

Przez chwilę milczał, a potem westchnął ciężko. „Wiem, że to trudne dla ciebie,” powiedział w końcu. „Ale to dla mnie też nie jest łatwe.”

Zaskoczył mnie swoją szczerością. „Dlaczego to robisz?” zapytałam delikatnie.

Sebastian spuścił wzrok. „Czasami czuję się tak, jakbym tracił kontrolę nad wszystkim innym w życiu,” wyznał. „Zmiana skarpetek to coś, co mogę kontrolować.”

Jego słowa uderzyły mnie jak grom z jasnego nieba. Nigdy wcześniej nie pomyślałam o tym w ten sposób.

„Może powinniśmy spróbować terapii,” zasugerowałam ostrożnie.

Sebastian spojrzał na mnie z nadzieją w oczach. „Myślisz, że to pomoże?”

„Nie wiem,” odpowiedziałam szczerze. „Ale warto spróbować dla nas obu.”

To była nasza pierwsza prawdziwa rozmowa od miesięcy. Poczułam, jak ciężar spada mi z serca.

Zaczęliśmy chodzić na terapię razem i osobno. Powoli odkrywaliśmy przyczyny jego obsesji i uczyliśmy się radzić sobie z problemami w inny sposób.

Nasze małżeństwo nie było już bajką, ale stawało się silniejsze dzięki naszej wspólnej pracy i zrozumieniu.

Czasami zastanawiam się nad tym wszystkim i myślę: czy naprawdę można kochać kogoś mimo jego dziwactw? A może właśnie te dziwactwa sprawiają, że miłość jest prawdziwa?