Ostatnie pożegnanie z moją drugą matką: Dziękuję za wszystko

Siedziałam na ławce w parku, patrząc na opadające liście, które wirowały w powietrzu, jakby tańczyły swój ostatni taniec przed zimą. Telefon w mojej kieszeni wibrował nieustannie, ale nie miałam siły go odebrać. Wiedziałam, co usłyszę. Wiedziałam, że to będzie wiadomość, której się obawiałam. W końcu zebrałam się na odwagę i odebrałam. „Ania, to ja, Tomek. Mama Hania odeszła dzisiaj rano.” Słowa te uderzyły mnie jak grom z jasnego nieba.

Hania była dla mnie jak druga matka. Kiedy przyjechałam do Warszawy na studia, byłam zagubiona i przerażona. Moja prawdziwa matka zmarła, gdy miałam zaledwie piętnaście lat, a ojciec nigdy nie potrafił wypełnić tej pustki. To Hania przyjęła mnie pod swoje skrzydła, gdy najbardziej tego potrzebowałam. Była sąsiadką mojego ojca i od zawsze traktowała mnie jak własną córkę.

Pamiętam pierwszy dzień w Warszawie. Stałam na dworcu z walizką większą ode mnie i łzami w oczach. Hania czekała na mnie z uśmiechem i ciepłym uściskiem. „Nie martw się, Aniu. Wszystko będzie dobrze,” powiedziała wtedy. I rzeczywiście, dzięki niej wszystko było dobrze.

Hania nauczyła mnie, jak poruszać się po mieście, jak nie zgubić się w tłumie i jak odnaleźć swoje miejsce w tym chaotycznym świecie. Była moim przewodnikiem, moim wsparciem i moją przyjaciółką. Zawsze miała czas na rozmowę przy herbacie i ciastkach, zawsze wiedziała, co powiedzieć, by podnieść mnie na duchu.

Jednak życie nie zawsze było łatwe. Pamiętam dzień, kiedy straciłam pracę. Byłam załamana i nie wiedziałam, co dalej robić. Hania przyszła do mnie z domowym rosołem i powiedziała: „Aniu, to tylko chwilowe. Jesteś silna i dasz sobie radę.” Jej słowa były jak balsam na moje zranione serce.

Kiedy poznałam Tomka, mojego przyszłego męża, to Hania była pierwszą osobą, której o nim opowiedziałam. „On jest dla ciebie odpowiedni,” powiedziała z uśmiechem. „Widać to w twoich oczach.” Miała rację. Tomek był moją bratnią duszą i dzięki niej miałam odwagę otworzyć się na miłość.

Teraz siedzę tutaj sama, próbując pogodzić się z jej odejściem. Wiem, że czas leczy rany, ale ta strata jest inna. To tak, jakby ktoś wyrwał kawałek mojego serca i zostawił pustkę, której nic nie jest w stanie wypełnić.

Na pogrzebie Hani zebrało się wiele osób. Każdy miał swoją historię o tym, jak wpłynęła na ich życie. Stałam tam z Tomkiem u boku i czułam wdzięczność za to, że miałam ją w swoim życiu.

Po ceremonii podeszłam do jej grobu i położyłam bukiet białych róż – jej ulubionych kwiatów. „Dziękuję za wszystko,” wyszeptałam przez łzy.

Czasami zastanawiam się, jak wyglądałoby moje życie bez niej. Czy znalazłabym swoją drogę? Czy byłabym tak silna? Może nigdy się tego nie dowiem, ale jedno jest pewne – Hania była moim aniołem stróżem.

Czy kiedykolwiek znajdę kogoś takiego jak ona? Czy będę potrafiła być dla kogoś tym, kim ona była dla mnie? Te pytania pozostają bez odpowiedzi, ale wiem jedno – jej miłość i mądrość będą zawsze częścią mnie.