Nie chciałam oddać mamy do domu opieki. Teraz każda wizyta łamie mi serce…

— Dlaczego mi to zrobiłaś, Kasiu? — głos mamy drżał, a jej oczy, kiedyś tak ciepłe i pełne życia, teraz były jakby przygaszone. Siedziała na wytartym fotelu w pokoju, który miał być jej nowym domem. Za oknem szarzał listopadowy dzień, a ja czułam, jakby cały świat zwęził się do tej jednej chwili.

Nie umiałam odpowiedzieć. Przełknęłam ślinę, czując, jak łzy cisną mi się do oczu. — Mamo… ja… — zaczęłam, ale głos ugrzązł mi w gardle. Przecież nie chciałam tego. Przez całe życie obiecywałam sobie, że nigdy nie oddam jej do domu opieki. Ale życie napisało inny scenariusz.

Mama zawsze była silna. Po śmierci taty to ona trzymała naszą rodzinę w ryzach. Pracowała w szkole jako nauczycielka matematyki, a wieczorami pomagała mi z zadaniami domowymi. Pamiętam, jak piekła szarlotkę na moje urodziny i jak tuliła mnie po pierwszym zawodzie miłosnym. Była moją opoką.

Wszystko zaczęło się zmieniać dwa lata temu. Najpierw drobne zapomnienia — zgubione klucze, przypalony obiad. Potem coraz częściej dzwonili sąsiedzi: „Pani Katarzyno, mama siedzi na klatce i nie wie, gdzie mieszka”. Diagnoza: Alzheimer. Najpierw próbowałam radzić sobie sama. Pracowałam zdalnie, biegałam między własnym mieszkaniem a jej blokiem na Pradze. Ale potem przyszły noce bez snu, ataki paniki mamy, jej krzyki i płacz. Moja córka Zosia zaczęła mieć problemy w szkole, mąż coraz częściej wychodził z domu.

— Kasiu, tak dalej się nie da — powiedział pewnego wieczoru Paweł, mój mąż. — Wszyscy się rozpadamy.

Wiedziałam, że ma rację. Ale kiedy podpisywałam papiery w domu opieki „Słoneczna Jesień”, miałam wrażenie, że zdradzam własną matkę.

Pierwsze dni były najgorsze. Mama płakała, prosiła, żebym ją zabrała do domu. — Tu śmierdzi starością! — krzyczała. — Nie chcę tu być! Ty mnie tu zostawiasz jak niepotrzebny mebel!

Personel był uprzejmy, ale widziałam w ich oczach zmęczenie i rutynę. Inne starsze panie siedziały przy oknie albo patrzyły w telewizor bez wyrazu twarzy. Mama zamknęła się w sobie. Przestała jeść, nie chciała rozmawiać z nikim.

Każda moja wizyta wyglądała podobnie: najpierw milczenie, potem wyrzuty sumienia i łzy. — Kasiu, czy ja już ci się znudziłam? — pytała cicho. — Czy już mnie nie kochasz?

Po jednej z takich wizyt wróciłam do domu i rozpłakałam się przy Zosi.

— Mamo, dlaczego babcia nie może mieszkać z nami? — zapytała cicho.

— Bo jest chora i potrzebuje opieki przez całą dobę…

— Ale przecież ty ją kochasz…

Zadrżałam. Czy naprawdę miłość to za mało? Czy jestem złą córką?

Zaczęły się rodzinne kłótnie. Moja siostra Ania mieszka w Gdańsku i widuje mamę raz na dwa miesiące.

— Ty zawsze wszystko bierzesz na siebie! — mówiła przez telefon. — Może powinniśmy ją zabrać do siebie na zmianę?

— Aniu, ty nawet nie masz warunków! Masz dwójkę małych dzieci i pracujesz po dwanaście godzin!

— Ale przynajmniej by nie była sama!

W końcu przestałyśmy rozmawiać na kilka tygodni.

Czułam się osamotniona i winna. W pracy ledwo dawałam radę. Paweł coraz częściej spał na kanapie. Zosia zamknęła się w sobie.

Pewnego dnia mama zadzwoniła do mnie z domu opieki.

— Kasiu… ja już nie chcę żyć…

Serce mi pękło. Pojechałam tam natychmiast. Zastałam ją skuloną na łóżku.

— Mamo…

— Po co mam żyć? Nikomu już nie jestem potrzebna…

Usiadłam obok niej i zaczęłam płakać razem z nią.

— Przepraszam cię… Przepraszam za wszystko…

Nie wiem, ile tak siedziałyśmy. W końcu mama zasnęła trzymając mnie za rękę.

Od tamtej pory staram się być u niej codziennie choćby na chwilę. Przynoszę jej ulubione ciastka, czytam książki, rozmawiam o dawnych czasach. Czasem mam wrażenie, że wraca do siebie — śmieje się z żartów pielęgniarki albo opowiada innym pensjonariuszkom o moich szkolnych wybrykach.

Ale są też dni, kiedy patrzy na mnie z wyrzutem i pyta: — Kiedy zabierzesz mnie do domu?

Nie wiem już, co jest dobre. Czy powinnam była walczyć dłużej? Czy można pogodzić własne życie z opieką nad bliskim? Czy dom opieki to naprawdę porażka?

Czasem patrzę na mamę i myślę: czy ona kiedyś mi wybaczy? Czy ja sama sobie wybaczę?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu? Czy można być dobrą córką i jednocześnie zadbać o siebie?