Babcia zostawia wnuka samego na 15 minut. Czy można wybaczyć taki błąd?

— Mamo, proszę, tylko na chwilę. Muszę odebrać wyniki badań, a nie mogę zabrać małego do przychodni — mówiłam, patrząc na mamę z nadzieją i zmęczeniem w oczach.

Mama, Danuta, spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem. — Ellie, przecież to tylko niemowlę. Poradzę sobie. Ty się nie martw, idź załatw swoje sprawy.

To był pierwszy raz, kiedy zostawiałam mojego dwumiesięcznego synka, Antosia, pod czyjąkolwiek opieką. Serce waliło mi jak młotem, ale ufałam mamie. W końcu wychowała mnie i mojego brata. Wyszłam z mieszkania, czując ulgę i niepokój jednocześnie.

Gdy wróciłam po półtorej godziny, klucz zadrżał mi w dłoni. Otworzyłam drzwi i… zamarłam. W mieszkaniu panowała cisza. Zawołałam: — Mamo? — ale odpowiedziała mi tylko cisza i cichy szum lodówki.

Pobiegłam do pokoju dziecięcego. Antoś leżał w łóżeczku, spokojny, ale sam. Był przykryty kocykiem, spał. Rozejrzałam się po mieszkaniu — nigdzie nie było mamy.

Serce podeszło mi do gardła. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do niej drżącymi palcami.

— Halo? — odebrała po kilku sygnałach.

— Gdzie jesteś?! — wykrzyczałam, ledwo powstrzymując łzy.

— W sklepie, kochanie. Zaraz będę, zabrakło mi mleka do kawy. Przecież nic się nie stało, Antoś śpi.

Nie pamiętam, co odpowiedziałam. Chyba tylko się rozłączyłam. Usiadłam na podłodze obok łóżeczka i zaczęłam płakać. Przez głowę przelatywały mi najczarniejsze scenariusze: pożar, włamanie, nagłe zachłyśnięcie…

Mama wróciła po kilku minutach z siatką zakupów i uśmiechem na twarzy.

— No już, Ellie, nie przesadzaj. Byłam tylko 15 minut! Nic się nie stało. Ty też kiedyś spałaś sama w łóżeczku, jak musiałam wyskoczyć do sklepu.

Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

— Mamo, to nie te czasy! Teraz dzieci się nie zostawia nawet na chwilę! Co by było, gdyby coś się stało?

Mama wzruszyła ramionami.

— Przesadzasz. Za moich czasów nikt nie robił z tego tragedii.

Wtedy coś we mnie pękło. Zrozumiałam, że dla niej to nic wielkiego — a dla mnie świat się zawalił.

Przez kolejne dni unikałam jej wzroku. Nie potrafiłam jej zaufać. Każda myśl o tym, że mogłabym jeszcze kiedyś zostawić Antosia pod jej opieką, wywoływała we mnie panikę.

Mąż próbował mnie uspokoić:

— Ellie, przecież nic się nie stało…

Ale dla mnie stało się wszystko. Straciłam poczucie bezpieczeństwa. Czułam się zdradzona przez własną matkę.

Mama dzwoniła codziennie:

— Ellie, nie bądź dzieckiem. Przepraszam, jeśli cię przestraszyłam, ale naprawdę nic złego się nie wydarzyło.

Nie potrafiłam jej wybaczyć. Każda rozmowa kończyła się kłótnią lub moim płaczem.

W końcu przyszła do mnie osobiście.

— Córciu… — zaczęła cicho. — Wiem, że cię zawiodłam. Ale ja naprawdę nie rozumiem tych wszystkich nowych zasad. Za moich czasów wszystko było prostsze…

Spojrzałam na nią przez łzy:

— Mamo, ja ci ufałam. Oddałam ci pod opiekę najważniejszą osobę w moim życiu…

Usiadła obok mnie i ścisnęła moją dłoń.

— Wiem. I bardzo tego żałuję. Chciałam tylko pomóc…

Milczałyśmy długo. W końcu powiedziałam:

— Musisz zrozumieć, że teraz świat wygląda inaczej. Ja się boję o swoje dziecko tak bardzo, że czasem aż boli…

Mama przytuliła mnie mocno.

— Naucz mnie tych nowych zasad. Chcę być dobrą babcią dla Antosia i dobrą mamą dla ciebie.

To był pierwszy krok do odbudowania zaufania. Ale długo jeszcze nie potrafiłam zostawić Antosia nawet na chwilę samego z kimkolwiek.

Minęły tygodnie zanim odważyłam się poprosić mamę o pomoc przy dziecku — tym razem wszystko ustaliłyśmy dokładnie: lista kontaktów awaryjnych, zasady bezpieczeństwa, nawet monitoring w pokoju dziecięcym.

Czasem myślę o tym dniu i zastanawiam się: czy ja przesadzam? Czy to świat tak bardzo się zmienił? Czy można wybaczyć taki błąd i nauczyć się ufać na nowo?

A wy? Czy potrafilibyście zaufać jeszcze raz komuś, kto zawiódł was w najważniejszym momencie?