Mój syn krzyczy na mnie, bo nie wierzy, że potrafię rozpoznać kłamstwo. Czy naprawdę jestem aż tak naiwna?

– Mamo, czy ty naprawdę nie widzisz, że on cię wykorzystuje?! – Michał stał w drzwiach mojego pokoju, zaciśnięte pięści i czerwone policzki zdradzały, jak bardzo jest wzburzony.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Przed chwilą rozmawiałam przez telefon z Andrzejem – mężczyzną, którego poznałam pół roku temu przez internet. Był czuły, uważny, codziennie pisał do mnie wiadomości. Po śmierci męża czułam się tak bardzo samotna… Andrzej był dla mnie jak promyk światła w szarej codzienności.

– Michał… – zaczęłam spokojnie. – Przesadzasz. Andrzej jest dobrym człowiekiem. Pomógł mi już tyle razy…

– Pomógł?! – przerwał mi syn. – Mamo, on cię tylko omamia! Przecież nawet się z nim nie spotkałaś! Wysyłasz mu pieniądze, bo niby ma chorego syna! To jest oszustwo!

Poczułam, jak serce ściska mi się z bólu. Czy naprawdę byłam aż tak naiwna? Przecież Andrzej przysłał mi zdjęcia swojego syna ze szpitala… Pisał o tym, jak ciężko mu się żyje po rozwodzie. Prosił tylko o drobne wsparcie na leki.

– Michał… Ja wiem, co robię. Nie jestem głupia – wyszeptałam.

– Nie jesteś głupia? – Michał spojrzał na mnie z rozpaczą. – Mamo, ty jesteś dobra. Za dobra! I przez to łatwo cię zranić. On cię wykorzystuje! Nie widzisz tego?!

Zamilkliśmy oboje. Michał wyszedł trzaskając drzwiami. Zostałam sama w pustym mieszkaniu. Wzięłam do ręki telefon i spojrzałam na ostatnią wiadomość od Andrzeja: „Kochana Haniu, bez ciebie nie dałbym rady. Jesteś moim aniołem”.

Czy to możliwe, że wszystko było kłamstwem? Przypomniałam sobie, jak bardzo bałam się samotności po śmierci mojego męża, Piotra. Michał był wtedy na studiach w Warszawie, ja zostałam sama w naszym domu w Poznaniu. Każdy dzień był taki sam: kawa rano, zakupy w Biedronce, rozmowy z sąsiadką na klatce schodowej. Wieczorami siadałam przed telewizorem i patrzyłam w pustkę.

Kiedy pojawił się Andrzej, poczułam się znów potrzebna. Pisał do mnie codziennie: „Jak się dziś czujesz?”, „Co jadłaś na obiad?”, „Pamiętaj o sobie”. To były drobiazgi, ale sprawiały, że czułam się ważna.

Michał wrócił do domu późno wieczorem. Siedziałam w kuchni przy zgaszonym świetle.

– Mamo… – usiadł naprzeciwko mnie. – Przepraszam, że krzyczałem. Ale ja się o ciebie boję.

Spojrzałam na niego i zobaczyłam w jego oczach łzy.

– Wiem, Michałku – powiedziałam cicho. – Ale ja też chcę być szczęśliwa. Chcę wierzyć, że ktoś jeszcze może mnie pokochać.

– Ale nie kosztem siebie! – podniósł głos. – Mamo, proszę cię… Pozwól mi sprawdzić tego Andrzeja. Jeśli jest uczciwy – przeproszę cię i nigdy więcej nie powiem złego słowa.

Zgodziłam się. Michał usiadł przy komputerze i zaczął szukać informacji o Andrzeju. Po godzinie przyszedł do mnie z wydrukowanym artykułem: „Oszust matrymonialny wyłudza pieniądze od samotnych kobiet”. Zdjęcie… to był on. Andrzej.

Poczułam się tak, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Wszystko było kłamstwem: zdjęcia syna ze szpitala, czułe słowa, obietnice spotkania…

– Mamo… – Michał objął mnie ramieniem. – Przykro mi…

Nie płakałam. Siedziałam w ciszy i patrzyłam na ścianę. Przez chwilę miałam nadzieję, że to pomyłka. Że może to nie on… Ale wiedziałam już prawdę.

Następnego dnia zadzwoniłam do banku i zablokowałam przelewy. Napisałam do Andrzeja krótką wiadomość: „Wiem już wszystko. Nie pisz więcej”.

Przez kolejne dni Michał był przy mnie cały czas. Gotował obiady, sprzątał mieszkanie, próbował rozśmieszyć mnie żartami z dzieciństwa. Ale ja czułam tylko pustkę i wstyd.

– Mamo… każdy może zostać oszukany – powiedział pewnego wieczoru. – Najważniejsze, że masz mnie i że już nie dasz się nabrać.

Przytuliłam go mocno.

Dziś minął miesiąc od tamtych wydarzeń. Wciąż czuję żal i rozczarowanie sobą samą. Ale wiem jedno: mam syna, który mnie kocha i chce dla mnie dobrze.

Czasem jednak pytam siebie: czy lepiej żyć naiwnie i wierzyć w dobro ludzi, czy zamknąć serce na zawsze? Czy można jeszcze zaufać komuś po takim upokorzeniu?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu?