Czy mam prawo prosić babcię o mieszkanie? Moja historia pełna wyrzutów sumienia i rodzinnych konfliktów
– Ela, znowu przyszłaś? – Babcia spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem, ale w jej oczach widziałam zmęczenie. – Przecież mogłabyś odpocząć, dziecko.
Odpowiedziałam jak zwykle: – Babciu, przecież wiesz, że lubię tu być. Poza tym kto ci zrobi najlepszy rosół?
Ale dziś nie przyszłam tylko po to, by ugotować obiad czy posprzątać. Od tygodni noszę w sobie ciężar, który nie daje mi spać. Każdego dnia, kiedy zamykam za sobą drzwi jej mieszkania na warszawskim Mokotowie, czuję się coraz bardziej rozdarta. Z jednej strony – wdzięczność za to, że mam jeszcze babcię. Z drugiej – narastający lęk o przyszłość.
Mam 38 lat. Od dwunastu lat jestem tu codziennie: zakupy, lekarze, sprzątanie, rozmowy. Moje życie prywatne praktycznie przestało istnieć. Mój brat Tomek wyjechał do Anglii, rodzice zmarli kilka lat temu. Zostałyśmy tylko we dwie. Czasem mam wrażenie, że jestem dla babci wszystkim – a ona dla mnie.
Ostatnio coraz częściej myślę o tym mieszkaniu. To tu spędziłam dzieciństwo, tu uczyłam się jeździć na rowerze po podwórku, tu płakałam po pierwszym zawodzie miłosnym. Teraz to miejsce jest moim azylem i… przekleństwem. Bo wiem, że jeśli babcia odejdzie, a mieszkanie nie będzie przepisane na mnie, mogę je stracić. Tomek już kilka razy dzwonił z pytaniem: „Ela, a co z mieszkaniem po babci? Przecież połowa będzie moja”.
Dziś postanowiłam porozmawiać z babcią. Ale jak zacząć taki temat? Jak poprosić ją o coś takiego bez poczucia winy?
– Babciu…
– Tak?
– Chciałam cię o coś zapytać…
Babcia spojrzała na mnie uważnie. Poczułam ścisk w żołądku.
– Wiesz… Ja wiem, że to trudny temat. Ale ostatnio dużo myślę o przyszłości. O tym mieszkaniu…
Babcia westchnęła ciężko.
– Ela, ty zawsze byłaś przy mnie. Wiem, co chcesz powiedzieć. Ale to nie jest takie proste.
Zamilkłam. W głowie kłębiły mi się myśli: czy jestem samolubna? Czy mam prawo prosić ją o przepisanie mieszkania? Przecież to ja się nią opiekuję od tylu lat! Tomek nawet nie pamięta, jak wygląda ten blok!
Wieczorem zadzwonił Tomek.
– Ela, pogadaj z babcią o tym mieszkaniu. Ja nie chcę problemów potem. Może niech spisze testament albo coś…
– Tomek, ty nawet tu nie przyjeżdżasz! – wybuchłam. – Nie masz pojęcia, ile to wszystko kosztuje mnie zdrowia i czasu!
– Ale ja też jestem wnukiem! – odpowiedział chłodno.
Po tej rozmowie długo płakałam. Czułam się rozdarta między lojalnością wobec babci a własnymi potrzebami i poczuciem sprawiedliwości.
Następnego dnia wróciłam do babci z jeszcze większym ciężarem na sercu.
– Ela, nie płacz – powiedziała cicho, głaszcząc mnie po dłoni. – Wiem, że boisz się przyszłości. Ja też się boję. Ale mieszkanie to tylko ściany. Najważniejsze jest to, co mamy między sobą.
– Ale co będzie, jak ciebie zabraknie? Tomek przyjedzie i powie, że chce połowę… Ja nie dam rady go spłacić…
Babcia zamyśliła się na chwilę.
– Może powinnam coś napisać… Ale boję się, że Tomek się obrazi. Nie chcę kłótni w rodzinie.
Przez kolejne dni temat wisiał w powietrzu jak ciężka chmura. Każda rozmowa kończyła się łzami lub milczeniem. W końcu zebrałam się na odwagę i napisałam do prawnika. Dowiedziałam się wszystkiego o darowiźnie i testamencie. Wiedziałam już, że jeśli babcia przepisze mi mieszkanie za życia jako darowiznę, Tomek i tak będzie miał prawo do zachowku. Ale przynajmniej miałabym pewność dachu nad głową.
Wróciłam do babci z dokumentami.
– Babciu, ja nie chcę cię do niczego zmuszać – powiedziałam drżącym głosem. – Ale muszę wiedzieć, co będzie dalej. Ja tu jestem codziennie, opiekuję się tobą… Nie chcę zostać bez niczego.
Babcia długo milczała.
– Ela… Ty jesteś moim sercem. Ale Tomek też jest moim wnukiem. Nie chcę was skłócić.
– Ale on nawet nie dzwoni! – krzyknęłam przez łzy.
Babcia przytuliła mnie mocno.
– Daj mi czas do namysłu.
Minęły tygodnie pełne napięcia i niepewności. Tomek przysłał mi smsa: „Nie rób scen przy babci”.
W końcu babcia poprosiła mnie o wspólną wizytę u notariusza.
– Chcę ci podziękować za wszystko – powiedziała cicho w drodze powrotnej do domu. – Przepiszę ci mieszkanie za opiekę i miłość. Ale proszę cię – nie zapominaj o Tomku.
Zgodziłam się, choć w sercu miałam żal do brata i strach przed przyszłością.
Dziś siedzę w tym samym pokoju co zawsze i patrzę na babcię śpiącą w fotelu. Czuję ulgę i smutek jednocześnie. Czy dobrze zrobiłam? Czy można prosić o coś takiego bez wyrzutów sumienia? Czy rodzina zawsze musi być polem bitwy o majątek?
A może Wy macie podobne doświadczenia? Jak rozmawiać o dziedziczeniu bez ranienia najbliższych?