Mój zięć chce kupić dom na swoją matkę. Czy powinnam się zgodzić?

— Nie zgadzam się na to, Marto! — wykrzyknęłam, czując jak serce wali mi w piersi. Moja córka patrzyła na mnie zaskoczona, a w jej oczach pojawiły się łzy. — Mamo, proszę cię… To nie jest takie proste.

Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu, kiedy dowiedziałam się, że Marta i jej mąż, Paweł, spodziewają się drugiego dziecka. Byłam szczęśliwa, naprawdę. Ale kiedy usłyszałam o ich planach dotyczących nowego mieszkania, poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody.

— Chcemy kupić większe mieszkanie — powiedziała Marta podczas niedzielnego obiadu. — Ale Paweł uważa, że najlepiej będzie, jeśli zapiszemy je na jego mamę. Ona ma lepszą zdolność kredytową i…

Nie pozwoliłam jej dokończyć. — Na jego mamę? A co z tobą? Co z dziećmi? — głos mi drżał.

Paweł siedział naprzeciwko mnie, z kamienną twarzą. — Pani Aniu, to tylko formalność. Mama pomoże nam wziąć kredyt, a potem wszystko będzie dobrze.

Ale ja już wiedziałam, jak takie „formalności” się kończą. Widziałam to u sąsiadów, u znajomych. Ktoś traci pracę, ktoś inny umiera, a potem zostaje tylko żal i walka o dach nad głową.

Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o Marcie i jej dzieciach. Przypominałam sobie, jak sama zostałam z niczym po rozwodzie z ojcem Marty. Jak musiałam zaczynać od zera, bo wszystko było „na niego”. Przysięgłam sobie wtedy, że moja córka nigdy nie znajdzie się w takiej sytuacji.

Następnego dnia zadzwoniłam do Marty. — Musimy porozmawiać. Sama. Bez Pawła.

Spotkałyśmy się w kawiarni na rynku. Marta była blada i spięta.

— Mamo, wiem, co chcesz powiedzieć…

— To dlaczego to robisz? — przerwałam jej. — Dlaczego pozwalasz, żeby twoje życie zależało od decyzji teściowej?

Marta spuściła wzrok. — Boję się… Paweł mówi, że to jedyna szansa na większe mieszkanie. Jego mama obiecała, że nie będzie się wtrącać…

— A jeśli zmieni zdanie? Jeśli coś się stanie? — czułam narastającą złość i bezsilność.

Marta zaczęła płakać. — Nie wiem już, co robić… Paweł jest uparty. Mówi, że bez tego nie dostaniemy kredytu.

Wróciłam do domu roztrzęsiona. Przez kolejne dni próbowałam rozmawiać z Pawłem, ale on tylko powtarzał: — Pani Aniu, proszę nam zaufać. Moja mama jest uczciwa.

Ale ja nie ufałam. Nie po tym wszystkim, co przeszłam.

W końcu postanowiłam porozmawiać z teściową Pawła — panią Grażyną. Spotkałyśmy się w jej mieszkaniu na Pradze.

— Pani Grażyno — zaczęłam ostrożnie — czy naprawdę uważa pani, że to dobry pomysł?

Grażyna spojrzała na mnie chłodno. — Aniu, ja tylko chcę pomóc dzieciom. Poza tym… to mój syn.

— A moja córka? — zapytałam cicho.

— Twoja córka wyszła za mojego syna. Powinna mu ufać.

Wyszłam stamtąd jeszcze bardziej zagubiona niż wcześniej.

Tymczasem atmosfera w domu Marty i Pawła stawała się coraz bardziej napięta. Marta była przygnębiona, coraz częściej płakała przez telefon. Paweł zamykał się w sobie i unikał rozmów ze mną.

Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie Marta:

— Mamo… Paweł podpisał już umowę przedwstępną z mamą. Nie wiem, co robić…

Poczułam się bezradna jak nigdy dotąd. Chciałam chronić córkę, ale ona była już dorosła i podejmowała własne decyzje — nawet jeśli były one błędne.

Kilka dni później przyszła do mnie Grażyna.

— Aniu, wiem, że masz wątpliwości. Ale zapewniam cię: nie skrzywdzę twojej córki ani wnuków.

Spojrzałam jej prosto w oczy:

— A jeśli kiedyś zmienisz zdanie? Jeśli coś pójdzie nie tak?

Grażyna wzruszyła ramionami:

— Życie jest nieprzewidywalne.

I wtedy zrozumiałam: nie mam żadnej gwarancji. Żadnej pewności.

Od tamtej pory nasze relacje stały się chłodne. Marta coraz rzadziej dzwoniła, Paweł unikał spotkań rodzinnych. Czułam się wykluczona z ich życia — jakby moje obawy były przesadą.

Czasami budzę się w nocy i myślę: czy zrobiłam wszystko, by ochronić córkę? Czy powinnam była walczyć mocniej? Czy można ufać rodzinie męża tak samo jak własnej?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu? Czy można zaufać „formalnościom”, kiedy chodzi o bezpieczeństwo najbliższych?