Skrzynka z Tajemniczym Pierścionkiem: Historia Ani i Kuby

— Aniu, nie ruszaj tego! — krzyknęła mama, kiedy tylko dotknęłam starej, zakurzonej skrzynki stojącej na szafie w przedpokoju. Zamarłam z ręką w powietrzu, czując, jak serce wali mi w piersi. To był pierwszy raz, kiedy zobaczyłam mamę tak zdenerwowaną. Zawsze była opanowana, nawet wtedy, gdy tata wracał z delegacji i rzucał walizką w kąt, narzekając na cały świat. Ale dziś… dziś jej głos drżał od emocji.

Odwróciłam się powoli, czując na sobie jej wzrok. — Przepraszam, tylko chciałam posprzątać…

— Nie musisz tam zaglądać — powiedziała już ciszej, ale jej oczy pozostały twarde jak szkło. — To nie twoje rzeczy.

Nie wiedziałam wtedy, że ta skrzynka stanie się początkiem końca mojego dzieciństwa.

Kuba mieszkał w sąsiedniej klatce. Znałam go od zawsze — razem chodziliśmy do zerówki, potem do tej samej klasy w podstawówce. Jego babcia odbierała nas ze szkoły przez pierwsze dwa lata. Mama Kuby była pielęgniarką, często pracowała na nocne zmiany, a mój tata… cóż, tata był wiecznie nieobecny. To babcia Kuby gotowała nam obiady i czytała bajki, kiedy nasze mamy były w pracy. — Aniu, chodź do nas, nakarmię cię obiadem — mówiła zawsze z uśmiechem.

Z Kubą rozumieliśmy się bez słów. Często wymykaliśmy się na klatkę schodową i siedzieliśmy na schodach, rozmawiając o wszystkim i o niczym. On opowiadał mi o swoich marzeniach — chciał zostać pilotem albo podróżnikiem. Ja marzyłam o tym, żeby rodzice byli razem w domu choć przez jeden wieczór.

Pewnego dnia, gdy miałam czternaście lat, mama wyjechała na szkolenie do Warszawy. Zostałam sama w mieszkaniu na trzy dni. Tata oczywiście był w delegacji. Postanowiłam zrobić porządki — chciałam udowodnić mamie, że jestem już dorosła i potrafię zadbać o dom. Wtedy znów natknęłam się na tę skrzynkę.

Tym razem nie było nikogo, kto by mnie powstrzymał.

Ostrożnie zdjęłam ją z szafy. Była cięższa niż się spodziewałam. Przetarłam wieko rękawem bluzy i otworzyłam ją powoli. W środku leżały stare listy przewiązane czerwoną wstążką, kilka czarno-białych zdjęć i małe pudełeczko z weluru. Drżącymi palcami otworzyłam je — w środku leżał pierścionek z zielonym oczkiem.

Nie wiedziałam dlaczego, ale poczułam dreszcz na plecach. Pierścionek wyglądał na bardzo stary, a jednocześnie był piękny — delikatny, z misternym wzorem wokół kamienia. Przymierzyłam go na palec — pasował idealnie.

Wtedy usłyszałam dźwięk klucza w zamku.

Mama wróciła wcześniej.

Zamarłam z pierścionkiem na palcu. Mama weszła do przedpokoju i spojrzała na mnie. Przez chwilę patrzyła tylko na moją rękę, potem na otwartą skrzynkę.

— Co ty zrobiłaś? — wyszeptała.

— Chciałam tylko… posprzątać…

Mama usiadła ciężko na krześle i ukryła twarz w dłoniach. Po raz pierwszy zobaczyłam ją tak bezradną.

— To był pierścionek mojej matki — powiedziała cicho. — Dostała go od kogoś… kogo nie powinna była kochać.

Zamarłam. Nigdy nie mówiła o swojej matce. Wiedziałam tylko tyle, że zmarła młodo i że mama nie lubi wracać do przeszłości.

— Kim był ten ktoś? — zapytałam szeptem.

Mama spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

— Twój dziadek nie był moim ojcem — powiedziała po chwili ciszy. — Moja mama miała romans… Ten pierścionek to jedyna rzecz, która mi po niej została.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Poczułam się tak, jakby ktoś wyrwał mi grunt spod nóg.

Przez kolejne dni unikałyśmy się z mamą. W domu panowała cisza tak gęsta, że można było ją kroić nożem. Kuba próbował mnie pocieszać, ale nawet on nie potrafił znaleźć słów.

— Może to nic złego? — powiedział pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy na schodach. — Może twoja babcia po prostu chciała być szczęśliwa?

— Ale dlaczego mama nigdy mi o tym nie powiedziała? — spytałam rozpaczliwie. — Dlaczego musiałam dowiedzieć się przypadkiem?

Kuba milczał przez chwilę.

— Dorośli też się boją — powiedział w końcu cicho.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o tym wszystkim, co nagle stało się dla mnie niezrozumiałe. Czy moja rodzina była kiedykolwiek prawdziwa? Czy wszystko było tylko kłamstwem?

Kilka dni później mama przyszła do mojego pokoju. Usiadła obok mnie na łóżku i przez chwilę milczałyśmy.

— Przepraszam cię, Aniu — powiedziała w końcu. — Chciałam cię chronić przed tym wszystkim…

— Ale przed czym? Przed prawdą? — zapytałam ostrożnie.

Mama westchnęła ciężko.

— Przed bólem. Myślałam, że jeśli będziesz miała normalne dzieciństwo…

— Ale ja chcę znać prawdę — przerwałam jej cicho.

Objęła mnie mocno i po raz pierwszy od dawna poczułam się naprawdę blisko niej.

Od tamtej pory wiele się zmieniło. Zaczęłyśmy rozmawiać o przeszłości, o babci, o tym pierścionku i o tym, jak trudno czasem wybaczyć sobie samemu.

Kuba był przy mnie przez cały ten czas. Nasza przyjaźń przetrwała tę próbę — może nawet stała się silniejsza.

Czasem patrzę na ten pierścionek i zastanawiam się: ile jeszcze tajemnic kryje moja rodzina? Czy lepiej znać prawdę za wszelką cenę… czy czasem lepiej żyć w nieświadomości?

A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?