Mój syn powiedział, że babcia potrzebuje pomocy. Tak dowiedziałam się, że była teściowa walczy o przetrwanie

– Mamo, babcia płakała w kuchni. Powiedziała, że nie ma już siły – głos Antka rozbrzmiał w przedpokoju, gdy tylko zamknął za sobą drzwi. Zamarłam z kubkiem herbaty w dłoni. To był zwykły piątek, a ja miałam nadzieję na spokojny wieczór po pracy. Zamiast tego poczułam, jak serce ściska mi się z niepokoju.

– Co się stało? – zapytałam, starając się ukryć drżenie w głosie.

Antek spojrzał na mnie poważnie, jakby nagle dorósł o kilka lat. – Babcia mówiła, że wszystko jest w porządku, ale widziałem, jak wycierała łzy. W lodówce miała tylko trochę masła i stare jajka. Powiedziała, że nie chce nikomu przeszkadzać.

Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć. Moja była teściowa, pani Halina, od rozwodu z Piotrem była dla mnie kimś odległym. Nasze kontakty ograniczały się do krótkich rozmów przy przekazywaniu Antka na weekendy. Nigdy nie była dla mnie ciepła ani serdeczna – raczej chłodna i zdystansowana. Po rozwodzie przestała się do mnie odzywać. Myślałam, że tak będzie lepiej dla wszystkich.

Ale teraz coś we mnie pękło. Przypomniałam sobie te wszystkie święta spędzone razem, jej pierogi z kapustą i grzybami, które zawsze robiła tylko dla mnie. Przypomniałam sobie jej spojrzenie pełne dumy, gdy Antek stawiał pierwsze kroki.

– Mamo, pojedziemy do babci? – Antek patrzył na mnie błagalnie.

Westchnęłam ciężko i skinęłam głową. – Tak, synku. Pojedziemy jutro rano.

Noc spędziłam przewracając się z boku na bok. W głowie kłębiły mi się pytania: Dlaczego Halina nikomu nie powiedziała o swoich problemach? Gdzie był Piotr? Przecież to jego matka! Czy naprawdę nikt z rodziny nie zauważył jej samotności?

Rano pojechaliśmy do niej z siatkami pełnymi zakupów. Otworzyła nam drzwi w starym szlafroku, z podkrążonymi oczami. Przez chwilę patrzyła na mnie z niedowierzaniem.

– Co wy tu robicie? – zapytała cicho.

– Przyjechaliśmy cię odwiedzić – odpowiedziałam spokojnie. – Antek mówił, że ostatnio nie czułaś się najlepiej.

Wpuściła nas do środka bez słowa. Kuchnia była chłodna i pusta. Na stole leżał rachunek za prąd i kilka listów z banku.

– Nie chciałam nikogo martwić – powiedziała w końcu Halina, siadając ciężko na krześle. – Piotr ma swoje życie, a ja… Ja już nie mam siły walczyć.

Poczułam ukłucie żalu i gniewu jednocześnie. Jak to możliwe, że nikt z rodziny nie zauważył jej problemów? Gdzie byli sąsiedzi, znajomi?

– Mamo! – Antek podbiegł do babci i mocno ją przytulił. – Nie jesteś sama!

Halina rozpłakała się na dobre. Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę w milczeniu.

Po powrocie do domu zadzwoniłam do Piotra. Odebrał po kilku sygnałach.

– Czego chcesz? – zapytał chłodno.

– Twoja mama potrzebuje pomocy – powiedziałam bez ogródek. – Byłeś u niej ostatnio?

Zamilkł na chwilę. – Mam dużo pracy…

– To nie jest wymówka! – przerwałam mu ostro. – Ona jest twoją matką! Nie widzisz, jak bardzo jest samotna?

Piotr westchnął ciężko. – Zawsze była dumna. Nigdy nie chciała pomocy.

– Teraz jej potrzebuje – odpowiedziałam stanowczo.

Wieczorem długo rozmawiałam z Antkiem o tym, co znaczy być rodziną. O tym, że czasem trzeba wyciągnąć rękę nawet do tych, którzy nas skrzywdzili albo odsunęli się od nas z własnej woli.

W kolejnych tygodniach zaczęliśmy odwiedzać Halinę regularnie. Razem gotowaliśmy obiady, sprzątaliśmy mieszkanie, pomagaliśmy w zakupach. Z czasem zaczęła się otwierać – opowiadała historie ze swojego dzieciństwa, pokazywała stare zdjęcia Piotra.

Pewnego dnia zapytała mnie niespodziewanie:

– Dlaczego mi pomagasz? Przecież tyle razy byłam dla ciebie niemiła…

Spojrzałam jej prosto w oczy. – Bo wiem, jak to jest być samotnym. I wiem też, jak ważne jest przebaczenie.

Halina uśmiechnęła się przez łzy.

Z czasem nasza relacja zaczęła się zmieniać. Przestałyśmy być sobie obce. Zaczęłyśmy rozmawiać o sprawach ważnych i błahych. Nawet Piotr zaczął częściej odwiedzać matkę – może ze wstydu, a może z poczucia winy.

W święta usiedliśmy przy jednym stole po raz pierwszy od lat. Było niezręcznie, ale czułam, że coś się zmienia na lepsze.

Czasem zastanawiam się: co by było, gdyby Antek nie powiedział mi o płaczącej babci? Ile osób wokół nas cierpi w milczeniu tylko dlatego, że boją się poprosić o pomoc? Czy naprawdę tak trudno wybaczyć i wyciągnąć rękę do drugiego człowieka?

Może właśnie w tym tkwi sens rodziny – by być razem wtedy, gdy najbardziej tego potrzebujemy.