Chcę jeszcze kochać – czy mam do tego prawo w wieku 57 lat? Moja córka mówi, że on mnie oszukuje…
– Mamo, błagam cię, nie rób tego! – głos Kasi drżał, a jej oczy były pełne łez i gniewu. Stałyśmy naprzeciwko siebie w mojej kuchni, tej samej, w której przez lata gotowałam dla niej rosół i lepiłam pierogi na święta. Teraz czułam się jak intruz we własnym domu.
– Kasiu, przecież to moje życie… – wyszeptałam, próbując ukryć drżenie rąk. – Mam prawo być szczęśliwa.
– On cię wykorzystuje! Nie widzisz tego? – Jej głos podniósł się o oktawę. – Przecież nawet nie wiesz, skąd naprawdę jest! Nagle pojawił się w twoim życiu i od razu chce się żenić? Mamo, proszę cię…
Zamknęłam oczy. Przed oczami stanął mi obraz Adama – jego ciepły uśmiech, dłonie, które zawsze delikatnie obejmowały moje ramiona. Poznałam go pół roku temu na spotkaniu Klubu Seniora w naszej dzielnicy na Pradze. Był inny niż wszyscy mężczyźni, których znałam: słuchał mnie uważnie, śmiał się z moich żartów, pamiętał o moich imieninach. Po latach samotności po śmierci mojego męża poczułam się znowu kobietą.
Ale Kasia nie potrafiła tego zrozumieć. Dla niej Adam był zagrożeniem. „On cię okradnie!” – powtarzała. „Na pewno chce tylko twojego mieszkania!”. Próbowałam jej tłumaczyć, że Adam ma własne mieszkanie na Grochowie, że pracował przez lata jako nauczyciel historii i ma emeryturę. Ale ona tylko kręciła głową.
– Mamo, on jest za miły. To podejrzane. – Kasia nie dawała za wygraną.
Czułam się rozdarta. Z jednej strony miałam córkę – moją jedyną rodzinę, która zawsze była dla mnie wszystkim. Z drugiej strony – Adama, który wniósł do mojego życia światło i nadzieję. Czy naprawdę byłam aż tak naiwna? Czy miłość po pięćdziesiątce to już tylko śmieszność albo naiwność?
Pamiętam dzień, kiedy Adam poprosił mnie o rękę. Byliśmy na spacerze w Łazienkach. Słońce przebijało się przez liście drzew, a ja czułam się jak nastolatka. Adam ukląkł przede mną i wyjął pierścionek.
– Haniu, wiem, że życie nas nie oszczędzało. Ale chcę być z tobą do końca moich dni. Wyjdziesz za mnie?
Płakałam wtedy ze szczęścia. Ale kiedy powiedziałam o tym Kasi, jej twarz stężała.
– Nie zgadzam się na to! – powiedziała stanowczo. – Jeśli go poślubisz, przestaniesz być moją matką.
Te słowa bolały bardziej niż cokolwiek innego. Przez kilka dni nie mogłam spać. W nocy przewracałam się z boku na bok, słysząc w głowie jej głos: „On cię wykorzystuje”.
Zaczęłam obserwować Adama uważniej. Czy rzeczywiście coś ukrywa? Czy naprawdę nigdy nie mówił o swojej rodzinie? Zapytałam go o to podczas jednej z naszych kolacji.
– Adamie… czemu nigdy nie opowiadasz o swoich dzieciach?
Zamilkł na chwilę.
– Bo ich nie mam – odpowiedział cicho. – Moja żona zmarła wiele lat temu. Byliśmy bezdzietni.
Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich smutek i szczerość. Ale czy to wystarczyło?
Kasia zaczęła mnie śledzić. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie roztrzęsiona:
– Mamo! Sprawdziłam go w internecie! On miał już dwie żony! Jedna z nich oskarżyła go o wyłudzenie pieniędzy!
Serce mi zamarło.
– Skąd to wiesz?
– Znalazłam artykuł sprzed lat! Mamo, błagam cię…
Pokazała mi wydrukowany tekst z lokalnej gazety sprzed dziesięciu lat. Było tam nazwisko Adam Nowak, ale zdjęcie przedstawiało zupełnie innego mężczyznę.
– Kasiu… To nie on.
– Skąd wiesz? Może zmienił wygląd!
Byłam już u kresu sił. Zaczęłam podejrzewać wszystkich i wszystko. Adam widział moje rozterki.
– Haniu… jeśli chcesz zerwać zaręczyny, zrozumiem – powiedział pewnego wieczoru.
Popłakałam się wtedy jak dziecko.
– Nie wiem już nic…
Wtedy zadzwoniła moja siostra Basia.
– Hanka, posłuchaj serca, ale nie trać rozumu – powiedziała spokojnie. – Porozmawiaj z nim szczerze o wszystkim. I pogadaj z Kasią jeszcze raz. Może ona po prostu boi się cię stracić?
Zebrałam się na odwagę i zaprosiłam Kasię oraz Adama na wspólną kolację. Atmosfera była napięta jak struna.
– Adamie – zaczęła Kasia bez ogródek – czy możesz pokazać nam swoje dokumenty?
Adam westchnął i wyjął dowód osobisty oraz stare zdjęcia z żoną i rodzicami.
– Nie mam nic do ukrycia – powiedział spokojnie.
Kasia długo patrzyła na zdjęcia i dokumenty. W końcu spuściła wzrok.
– Przepraszam… Po prostu boję się o mamę.
Adam uśmiechnął się smutno.
– Rozumiem cię. Też bym się bał na twoim miejscu.
Po tej kolacji coś pękło między mną a Kasią. Przestała mnie odwiedzać tak często jak dawniej, ale przynajmniej już nie krzyczała przez telefon.
A ja? Wciąż nie wiem, co robić. Czy mam prawo jeszcze kochać? Czy powinnam słuchać córki czy własnego serca? Czy miłość w moim wieku to już tylko kaprys?
Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy szczęście po pięćdziesiątce to luksus dla naiwnych? A może właśnie teraz powinnam zawalczyć o siebie? Co Wy o tym myślicie?