Moja mama ubiera moją córkę w ubrania, których ona nienawidzi. Czy naprawdę musimy się przez to rozpaść?

– Znowu to zrobiła, mamo! – krzyknęła Zosia, rzucając na podłogę nową, pastelową bluzkę z falbankami. – Przecież mówiłam, że nie chcę takich rzeczy!

Stałam w kuchni z kubkiem kawy, czując, jak narasta we mnie bezsilność. Słyszałam już ten ton głosu setki razy w ostatnich miesiącach. Moja mama, Barbara, od kiedy tylko Zosia zaczęła dorastać, nie mogła pogodzić się z jej stylem. Czarne bluzy, szerokie spodnie, ciężkie buty – to nie mieściło się w głowie mojej matce, która sama zawsze była damą w garsonce.

– Zosiu, babcia chce dobrze – próbowałam łagodzić sytuację, choć sama nie wierzyłam już w skuteczność tych słów.

– Ale ja nie chcę wyglądać jak ona! – Zosia miała łzy w oczach. – Ona mnie w ogóle nie słucha!

Przypomniałam sobie własne nastoletnie lata. Mama zawsze wiedziała lepiej. Pamiętam, jak płakałam przez sukienkę w grochy na komunię kuzynki, bo chciałam coś prostego, a ona upierała się przy falbanach i koronkach. Wtedy obiecałam sobie, że kiedyś będę słuchać swojego dziecka.

Ale teraz stałam dokładnie pośrodku tej samej wojny pokoleń.

Wieczorem zadzwoniła mama.

– I co, podobała się bluzka? – zapytała z nadzieją w głosie.

– Mamo… – zaczęłam ostrożnie. – Zosia ma trochę inny gust. Może następnym razem zapytaj ją, co by chciała?

– Ależ ona wygląda jakby uciekła z jakiegoś koncertu rockowego! – oburzyła się mama. – Ty jej na to pozwalasz? Dziewczynka powinna wyglądać dziewczęco!

Zacisnęłam zęby. Wiedziałam, że ta rozmowa nie skończy się dobrze.

– Mamo, czasy się zmieniły. Zosia wyraża siebie przez ubrania. To dla niej ważne.

– A dla mnie ważne jest, żeby moja wnuczka nie była pośmiewiskiem! – usłyszałam w odpowiedzi.

Po tej rozmowie długo siedziałam w kuchni, patrząc na zdjęcia rodzinne na lodówce. Mama z Zosią na spacerze w parku, jeszcze sprzed kilku lat. Obie uśmiechnięte, trzymają się za ręce. Gdzie się podziała ta bliskość?

Następnego dnia Zosia wróciła ze szkoły przybita.

– Koleżanki się śmiały z tej bluzki – powiedziała cicho. – Powiedziały, że wyglądam jak własna babcia.

Serce mi pękło. Przytuliłam ją mocno.

– Przepraszam cię, kochanie. Porozmawiam z babcią jeszcze raz.

Ale rozmowa z mamą była jeszcze trudniejsza niż poprzednia.

– Ty mnie już w ogóle nie szanujesz! – krzyczała przez telefon. – Wychowałam cię najlepiej jak umiałam! Teraz pozwalasz własnemu dziecku robić z siebie pośmiewisko!

– Mamo, to nie o ciebie chodzi! Chodzi o Zosię! Ona musi czuć się sobą!

– A ja? Ja już się nie liczę?

Zawisło między nami milczenie pełne żalu i niezrozumienia.

Przez kolejne tygodnie atmosfera w domu była napięta jak struna. Zosia przestała odbierać telefony od babci. Mama przestała przychodzić na niedzielne obiady. Czułam się rozdarta na pół – między lojalnością wobec matki a wsparciem dla córki.

Pewnego wieczoru usiadłam z Zosią na łóżku.

– Wiesz… kiedy byłam w twoim wieku, też czułam się niezrozumiana przez babcię. Ale ona naprawdę chce dobrze. Tylko nie umie inaczej.

Zosia spojrzała na mnie poważnie.

– To może powiedz jej, żeby zamiast kupować mi ubrania, zabrała mnie na lody albo do kina? Może wtedy pogadamy normalnie.

To było jak olśnienie. Następnego dnia zadzwoniłam do mamy.

– Mamo… Zosia chciałaby spędzić z tobą czas inaczej niż na zakupach. Może pójdziecie razem do kina?

Mama milczała długo.

– Myślisz, że ona jeszcze mnie lubi?

– Myślę, że bardzo za tobą tęskni.

Spotkanie w kinie było pełne napięcia, ale wróciły uśmiechnięte. Zosia opowiadała potem o rozmowie o filmie i o tym, jak babcia kupiła jej popcorn i nie komentowała jej ubrań ani razu.

Ale temat ubrań wracał jak bumerang przy każdej rodzinnej okazji. Mama czasem przynosiła drobiazgi – kolorowe skarpetki czy apaszkę – i patrzyła z nadzieją na reakcję Zosi. Czasem było lepiej, czasem gorzej.

Wciąż jednak czuję ten ciężar: czy jestem dobrą córką, skoro staję po stronie własnego dziecka? Czy jestem dobrą matką, skoro ranię swoją mamę?

Czasem myślę: czy naprawdę musimy się przez to rozpaść? Czy można być pomostem między dwoma światami i nie stracić siebie po drodze?