Pod zimnym niebem: Historia Marianny i cieni przeszłości

Pod zimnym niebem, kiedy śnieg skrzypiał pod butami sąsiadów wracających z pracy, ja – Marianna – siedziałam na podłodze w salonie i rozkładałam rzeczy na sprzedaż na Allegro. Nie z biedy. Nie dlatego, że musiałam. Po prostu miałam dość patrzenia na nie każdego dnia. Te przedmioty były jak cienie – trzymały wspomnienia, których nie chciałam już dźwigać. O ludziach, którzy zniknęli z mojego życia. O czasach, które rozpłynęły się jak śnieg w dłoni. O mnie samej – tej, która została w przeszłości.

Stary sweter z norweskim wzorem – prezent od mamy na dwudzieste urodziny. Pachniał jeszcze jej perfumami, choć minęło już pięć lat, odkąd odeszła. Przesunęłam palcami po miękkiej wełnie i poczułam ukłucie w sercu. „Po co ci to?” – zapytał kiedyś mój brat, Paweł, kiedy zobaczył mnie w tym swetrze na pogrzebie mamy. „Nie możesz po prostu pójść dalej?” – dodał z goryczą. Wtedy nie odpowiedziałam. Dziś też nie potrafiłabym.

Obok leżała porcelanowa filiżanka z pękniętym uchem – ostatnia rzecz po babci Zosi. Kiedyś piłyśmy z niej herbatę przy kuchennym stole, a ona opowiadała mi historie o wojnie i miłości. „Marianno, nigdy nie pozwól, żeby rzeczy były ważniejsze od ludzi” – powtarzała. A jednak trzymałam tę filiżankę przez lata, jakby mogła mi oddać babcię choć na chwilę.

Z kuchni dobiegł mnie głos mojego męża, Michała:
– Znowu grzebiesz w tych gratów? Może lepiej byś się zajęła czymś pożytecznym?
Zacisnęłam zęby. Michał nigdy nie rozumiał mojej potrzeby porządkowania przeszłości. Dla niego liczyło się tylko tu i teraz – rachunki do zapłacenia, dzieci do odebrania ze szkoły, zakupy do zrobienia. Ja jednak czułam, że jeśli nie uporządkuję tego chaosu w sobie, nie będę potrafiła być naprawdę obecna.

Przez chwilę miałam ochotę rzucić wszystko i wybiec na mróz. Ale zamiast tego zaczęłam robić zdjęcia przedmiotom: swetrowi, filiżance, staremu zegarkowi taty, który zatrzymał się dokładnie w dniu jego śmierci. Każde kliknięcie aparatu bolało jak rozdzieranie skóry.

Wspomnienia wracały falami. Kłótnia z Pawłem o spadek po rodzicach – on chciał sprzedać dom, ja nie potrafiłam się z tym pogodzić. „To tylko mury!” – krzyczał wtedy przez telefon. „Dla ciebie może tylko mury, dla mnie całe dzieciństwo” – odpowiedziałam przez łzy.

Cisza w naszym mieszkaniu była ciężka jak ołów. Michał zamknął się w swoim gabinecie, dzieci siedziały w swoich pokojach z telefonami. Czułam się jak duch we własnym domu.

Nagle zadzwonił telefon. Numer Pawła wyświetlił się na ekranie. Przez chwilę zawahałam się, czy odebrać.
– Cześć – powiedział cicho.
– Cześć – odpowiedziałam równie niepewnie.
– Słuchaj… Wiem, że ostatnio było między nami ciężko…
– Paweł…
– Chciałem tylko powiedzieć… Mama by nie chciała, żebyśmy tak się mijali.
Zacisnęłam powieki. Przez gardło przeszła mi gula.
– Wiem – wyszeptałam.
– Może… może spotkamy się w niedzielę? U mnie? Zrobię rosół jak dawniej.
Poczułam łzy pod powiekami.
– Dobrze – zgodziłam się.

Odłożyłam telefon i spojrzałam na rzeczy leżące przede mną. Każda z nich była jak kawałek mnie samej – tej zagubionej dziewczyny sprzed lat, tej córki, siostry, wnuczki… Ale czy mogłam być jeszcze kimś więcej?

Wieczorem usiadłam przy stole z Michałem.
– Sprzedaję te rzeczy – powiedziałam cicho.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
– Myślałem, że nigdy się na to nie zdecydujesz.
– Ja też tak myślałam.
Przez chwilę milczeliśmy.
– To dobrze? – zapytał w końcu.
– Nie wiem – odpowiedziałam szczerze. – Ale muszę spróbować.

W nocy długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, słuchając oddechów śpiących dzieci za ścianą i cichego tykania zegara taty. Myślałam o tym, ile rzeczy trzymamy w sobie tylko dlatego, że boimy się zapomnieć. Ile razy pozwalamy przedmiotom decydować o tym, kim jesteśmy?

Rano wystawiłam pierwsze ogłoszenie: „Sweter norweski, rozmiar M, stan bardzo dobry”. W opisie napisałam tylko: „Ciepły i miękki”. Nic o mamie. Nic o łzach.

Kiedy przyszła pierwsza wiadomość od kupującej – młodej dziewczyny z Krakowa – poczułam dziwną ulgę. Może ten sweter ogrzeje kogoś innego? Może dla niej będzie początkiem nowej historii?

Pod zimnym niebem miasta ludzie mijali się bez słowa, każdy niósł swój bagaż wspomnień. Ja też niosłam swój – trochę lżejszy niż wczoraj.

Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę zostawić przeszłość za sobą? Czy wystarczy sprzedać kilka rzeczy na Allegro, żeby zacząć od nowa? A może to tylko złudzenie? Co wy o tym myślicie?