Kartka bez podpisu, czyli jak przeszłość wraca w najmniej oczekiwanym momencie
Siedziałam przy kuchennym stole, wpatrując się w kartkę z polnymi kwiatami, jakby miała zaraz przemówić. „Wszystkiego, co najpiękniejsze” – te słowa, napisane znajomym, lekko pochyłym pismem, uderzyły mnie mocniej niż cokolwiek innego tego dnia. Serce waliło mi w piersi, a dłonie lekko drżały. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu. To był on. Michał. Po tylu latach ciszy, po wszystkim, co się wydarzyło, wrócił do miasta. I dał mi o sobie znać w najprostszy, a zarazem najbardziej bolesny sposób.
– Mamo, wszystko w porządku? – zapytała Zosia, moja córka, która właśnie weszła do kuchni z plecakiem na ramieniu.
Szybko schowałam kartkę pod gazetą. – Tak, kochanie. Po prostu się zamyśliłam.
Zosia spojrzała na mnie podejrzliwie, ale nic nie powiedziała. Miała już szesnaście lat i coraz częściej widziałam w niej siebie sprzed lat – upartą, ciekawską, zbyt dorosłą jak na swój wiek.
Kiedy wyszła do szkoły, wyjęłam kartkę i jeszcze raz przeczytałam te kilka słów. Przeszłość wróciła do mnie jak fala – tamten wieczór nad Wisłą, kiedy Michał powiedział mi, że wyjeżdża do Warszawy za pracą. Obiecał wrócić. Obiecał pisać. Przez kilka miesięcy dostawałam od niego listy pełne marzeń i planów na przyszłość. Potem przestał pisać. Zostałam sama z pytaniami i rozczarowaniem.
Moja mama powtarzała wtedy: „Lepiej teraz niż później. Tacy ludzie zawsze odchodzą.” Ale ja nie potrafiłam jej wybaczyć tego chłodu. Przez lata próbowałam sobie wmówić, że Michał był tylko młodzieńczą miłością, że życie toczy się dalej. Wyszłam za mąż za Pawła – dobrego człowieka, choć nigdy nie pokochałam go tak jak Michała. Paweł był stabilny, przewidywalny, dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Ale nigdy nie potrafił rozbudzić we mnie tego ognia.
Teraz Paweł był już tylko wspomnieniem – zginął dwa lata temu w wypadku samochodowym. Zostałyśmy z Zosią same. I właśnie teraz Michał wrócił.
Przez cały dzień nie mogłam się skupić na pracy. W sklepie spożywczym pani Basia pytała mnie dwa razy o to samo, a ja odpowiadałam automatycznie. W głowie miałam tylko jedno pytanie: po co Michał wrócił? Czy wiedział o Pawle? Czy wiedział o Zosi?
Wieczorem zadzwoniła mama.
– Dostałaś już życzenia na imieniny? – zapytała z przesadną troską.
– Tak, mamo. Dostałam.
– Od wszystkich?
– Od wszystkich… – zawahałam się. – Dostałam też kartkę bez podpisu.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– To pewnie ktoś z pracy – powiedziała w końcu chłodno.
– Nie sądzę.
– Nie zaczynaj znowu, Aniu – westchnęła ciężko. – Przeszłość trzeba zostawić za sobą.
– Może nie zawsze się da – odpowiedziałam cicho.
Po rozmowie długo siedziałam w ciemności, słuchając tykania zegara i oddechu śpiącej Zosi za ścianą. W końcu podjęłam decyzję – muszę się z nim spotkać. Muszę wiedzieć, dlaczego wrócił i czego ode mnie chce.
Następnego dnia poszłam na rynek. Wiedziałam, że jeśli Michał jest w mieście, prędzej czy później go tam spotkam. I rzeczywiście – stał przy kiosku z gazetami, tak samo wysoki i szczupły jak kiedyś, tylko siwiejący na skroniach.
Podszedł do mnie powoli, jakby bał się spłoszyć wspomnienia.
– Cześć, Aniu – powiedział cicho.
– Cześć, Michał.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
– Dostałaś kartkę? – zapytał w końcu.
– Tak. Dlaczego bez podpisu?
Wzruszył ramionami. – Bałem się… że nie będziesz chciała jej przeczytać, jeśli zobaczysz moje imię.
– Myślisz, że tak łatwo się zapomina? – głos mi zadrżał.
Michał spuścił wzrok.
– Nie wiem już nic o tobie… O was…
Zacisnęłam dłonie na pasku torebki.
– Paweł nie żyje. Zosia ma szesnaście lat.
Michał spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
– Masz córkę?
Przytaknęłam powoli.
– Jest twoja?
To pytanie zawisło między nami jak ciężka chmura. Przez chwilę miałam ochotę skłamać. Ale nie potrafiłam.
– Tak… Jest twoja.
Michał cofnął się o krok, jakby dostał w twarz.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś?
– Pisałam… Ale już nie odpowiadałeś…
Zacisnął pięści.
– Mój ojciec przechwytywał listy. Chciał żebym zaczął wszystko od nowa…
Poczułam narastającą złość i żal do losu za te wszystkie stracone lata.
– Teraz już za późno na wszystko – powiedziałam gorzko.
Michał pokręcił głową.
– Nie wierzę w to… Chcę ją poznać… Chcę ci pomóc…
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym, co powiedzieć Zosi. Czy mam prawo burzyć jej świat? Czy powinnam pozwolić Michałowi wejść do naszego życia?
Następnego dnia Zosia przyszła do mnie sama.
– Mamo… Kto to był ten pan na rynku? Widziałam was przez okno autobusu…
Zamarłam.
– To… ktoś ważny z mojej przeszłości – odpowiedziałam ostrożnie.
Zosia patrzyła na mnie długo i uważnie.
– Czy to mój tata?
Łzy napłynęły mi do oczu. Przytaknęłam bez słowa.
Zosia objęła mnie mocno i przez chwilę płakałyśmy razem.
Nie wiem jeszcze, jak potoczy się nasza historia. Czy można odbudować coś po tylu latach kłamstw i milczenia? Czy warto dać drugą szansę komuś, kto kiedyś nas zawiódł?
Czasem zastanawiam się: czy lepiej żyć w bezpiecznym kłamstwie czy odważyć się na prawdę, nawet jeśli może ona wszystko zmienić? Co wy byście zrobili na moim miejscu?