Kiedy mama nie wraca: Historia małej Ani i jej nowego domu
– Aniu, wstawaj, czas na śniadanie – głos pani Ewy rozbrzmiewał na korytarzu domu dziecka jak dzwonek alarmowy. Otworzyłam oczy i przez chwilę miałam nadzieję, że to mama mnie woła. Ale nie, to tylko kolejny dzień wśród obcych dzieci i wychowawców, którzy zmieniali się częściej niż pory roku.
Miałam wtedy siedem lat i wciąż wierzyłam, że mama wróci. Każdego dnia siadałam przy oknie, patrzyłam na bramę i powtarzałam sobie: „Dziś na pewno przyjdzie. Może się spóźniła. Może coś się stało.” Ale mijały tygodnie, miesiące, a potem lata. Mama nie wracała.
W domu dziecka wszystko miało swój rytm: pobudka, śniadanie, szkoła, obiad, odrabianie lekcji, kolacja, cisza nocna. Tylko moje myśli były chaotyczne, pełne pytań bez odpowiedzi. Dlaczego mnie zostawiła? Czy zrobiłam coś złego?
Pamiętam dzień, kiedy po raz pierwszy przyszli państwo Nowakowie. Siedziałam wtedy w kącie świetlicy i układałam puzzle. Pani Ewa podeszła do mnie i powiedziała: – Aniu, ktoś chce cię poznać.
Spojrzałam nieufnie na kobietę i mężczyznę stojących w drzwiach. Uśmiechali się do mnie, ale ja czułam tylko strach. Bałam się, że zabiorą mnie gdzieś daleko i już nigdy nie zobaczę mamy. – Dzień dobry, Aniu – powiedziała pani Nowakowa ciepłym głosem. – Chcielibyśmy cię lepiej poznać.
Nie odpowiedziałam. Zamiast tego schowałam się za plecami pani Ewy. Przez kolejne tygodnie państwo Nowakowie przychodzili coraz częściej. Przynosili mi książki, kredki, czasem czekoladę. Rozmawiali ze mną o szkole, o moich ulubionych bajkach. Ale ja wciąż czekałam na mamę.
Pewnego dnia pani Ewa usiadła ze mną na łóżku i powiedziała: – Aniu, państwo Nowakowie chcieliby, żebyś zamieszkała z nimi na próbę. To nie znaczy, że musisz zapomnieć o mamie. Ale może dasz sobie szansę na nowy dom?
Płakałam całą noc. Bałam się zdradzić mamę. Bałam się nowego miejsca i ludzi. Ale jeszcze bardziej bałam się zostać sama.
Pierwsze dni u Nowaków były jak sen. Miałam własny pokój – różowe ściany, pluszowe misie na półkach, pachnącą pościel. Pani Nowakowa codziennie robiła mi kakao na śniadanie i zaplatała warkocze przed szkołą. Pan Nowak zabierał mnie na spacery do parku i uczył jeździć na rowerze.
Ale ja wciąż nie potrafiłam się uśmiechać. Każdej nocy śniła mi się mama – jej dłonie, jej głos, jej zapach. Budziłam się z krzykiem i płakałam w poduszkę.
– Aniu, co się dzieje? – zapytała kiedyś pani Nowakowa, siadając obok mnie na łóżku.
– Ja… ja chcę do mamy – wyszeptałam.
– Rozumiem cię – odpowiedziała cicho. – Ale twoja mama… ona nie może teraz być z tobą. My bardzo chcemy ci pomóc.
Nie wierzyłam jej. Myślałam, że kłamie jak wszyscy dorośli.
W szkole dzieci patrzyły na mnie dziwnie. Wiedziały, że jestem „z domu dziecka”. Szeptały za moimi plecami:
– To ta Anka bez mamy.
– Podobno ją oddali.
Czułam się inna, gorsza. Zaczęłam unikać koleżanek, zamykać się w sobie.
Któregoś dnia podczas lekcji plastyki pani poprosiła nas o narysowanie swojej rodziny. Wszyscy rysowali mamy, tatów, rodzeństwo. Ja długo patrzyłam na pustą kartkę. W końcu narysowałam siebie samą pod wielkim drzewem.
Po lekcji podeszła do mnie Ola:
– Dlaczego nie narysowałaś rodziców?
– Bo ich nie mam – odpowiedziałam szczerze.
Ola przytuliła mnie bez słowa.
Z czasem zaczęłam otwierać się na Nowaków. Pani Nowakowa nauczyła mnie piec szarlotkę taką jaką robiła moja mama. Pan Nowak pokazał mi stare zdjęcia ze swojego dzieciństwa i opowiadał historie o swoim psie Azorze.
Ale najtrudniejsze przyszło w święta Bożego Narodzenia. Wszyscy składali sobie życzenia, śpiewali kolędy, a ja czułam pustkę w środku. W Wigilię pani Nowakowa usiadła ze mną przy choince:
– Aniu, wiem jak bardzo tęsknisz za mamą. Ale chcemy być twoją rodziną, jeśli tylko nam pozwolisz.
Płakałyśmy razem długo tej nocy.
Minęły miesiące zanim zaczęłam mówić do nich „mamo” i „tato”. To przyszło powoli – najpierw nieśmiało, potem coraz pewniej.
Dziś mam czternaście lat i wiem jedno: dom to nie tylko miejsce ani ludzie z którymi łączą cię więzy krwi. Dom to ci, którzy kochają cię nawet wtedy, gdy jesteś trudny do pokochania.
Czasem wciąż myślę o mojej biologicznej mamie. Czy mnie pamięta? Czy żałuje? Ale już nie czekam przy oknie każdego dnia.
Czy można nauczyć się kochać od nowa? Czy wy też baliście się kiedyś zaufać komuś po raz drugi?