Moja córka zostawiła mi wnuka pod opieką. To, co odkryłam, zmieniło naszą rodzinę na zawsze…
– Mamo, musisz mi pomóc. Proszę… – głos Agnieszki drżał przez telefon. Była środa wieczór, a ja właśnie kończyłam zmywać naczynia po samotnej kolacji. – Zabrali mnie do szpitala. Kuba jest sam w domu. Możesz po niego przyjechać?
Nie pytałam o szczegóły. Wsiadłam w samochód i pojechałam do jej mieszkania na osiedlu w centrum Poznania. Kuba, mój sześcioletni wnuk, siedział skulony na kanapie z pluszowym misiem. Gdy mnie zobaczył, rzucił mi się na szyję.
– Babciu, gdzie mama? – zapytał cicho.
– Mama musi trochę odpocząć w szpitalu. Będziesz u mnie przez kilka dni, dobrze?
Przytaknął bez słowa. Spakowałam mu kilka rzeczy i wróciliśmy do mojego mieszkania na Jeżycach. Przez pierwsze dwa dni Kuba był cichy i zamknięty w sobie. Dopiero trzeciego dnia, gdy piekliśmy razem szarlotkę, zaczął mówić więcej.
– Babciu, dlaczego mama tak często płacze?
Zamarłam z nożem w ręku. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Agnieszka od lat była zamknięta w sobie, a nasze relacje były napięte. Rzadko rozmawiałyśmy szczerze. Odkąd jej ojciec odszedł do innej kobiety, wszystko się zmieniło.
Wieczorem zadzwoniłam do szpitala. Lekarka powiedziała mi tylko tyle, że Agnieszka jest wyczerpana psychicznie i potrzebuje spokoju. Nie chciała rozmawiać ze mną przez telefon.
Zaczęłam przeglądać rzeczy Agnieszki, które Kuba miał w plecaku. W jednej z kieszeni znalazłam list – adresowany do mnie. Drżącymi rękami otworzyłam kopertę.
„Mamo,
Jeśli to czytasz, to znaczy, że nie dałam rady powiedzieć Ci tego wprost. Przepraszam za wszystko. Za to, że byłam dla Ciebie taka chłodna i zamknięta. Ale nie potrafię inaczej. Boję się, że jeśli powiem Ci prawdę o sobie i o Kubie, już nigdy nie będziesz chciała nas widzieć…”
Serce mi zamarło. Co mogło być aż tak straszne? Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Rano Kuba zapytał:
– Babciu, czy mama wróci?
– Tak, kochanie. Mama cię bardzo kocha.
Ale sama nie byłam tego taka pewna.
Kolejne dni mijały powoli. Kuba zaczął się otwierać – opowiadał o przedszkolu, o kolegach, o tym, jak bardzo tęskni za mamą. Ale pewnego wieczoru usłyszałam jego płacz w łazience.
– Kuba, co się stało?
– Mama mówiła, że jak będę niegrzeczny, to tata nas już nigdy nie odwiedzi…
Zamarłam. Przecież ojciec Kuby nigdy nie był obecny w jego życiu. Agnieszka zawsze mówiła, że to jej sprawa i żebym się nie wtrącała.
Zadzwoniłam do mojej siostry Hanki.
– Hanka, ja już nie wiem, co robić. Agnieszka coś przede mną ukrywała całe życie…
– Może czas przestać udawać idealną matkę i po prostu ją wysłuchać? – odpowiedziała sucho.
Te słowa bolały bardziej niż cokolwiek innego.
W końcu Agnieszka zadzwoniła ze szpitala.
– Mamo…
– Agnieszko! Co się dzieje? Dlaczego nic mi nie mówisz?
– Bo zawsze oceniasz… Zawsze muszę być silna przy Tobie.
– Przepraszam… Chciałabym to naprawić.
Po tej rozmowie długo płakałam. Zrozumiałam, że przez lata byłam dla niej bardziej surowa niż czuła. Chciałam ją chronić przed światem, ale chyba bardziej ją od siebie oddaliłam.
Po tygodniu Agnieszka wróciła do domu. Przyszła po Kubę wieczorem.
– Mamo… Muszę ci coś powiedzieć – zaczęła drżącym głosem.
Usiadłyśmy w kuchni przy herbacie.
– Pamiętasz Marka? – spytała cicho.
Przytaknęłam. To był jej chłopak ze studiów.
– To on jest ojcem Kuby… Ale nigdy nie chciał mieć dziecka. Zostawił mnie, gdy się dowiedział…
Zrobiło mi się zimno.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś?
– Bałam się twojej reakcji. Bałam się, że powiesz: „A nie mówiłam?”.
Poczułam wstyd i żal do samej siebie.
– Przepraszam cię… Za wszystko…
Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu.
– Mamo… Ja już nie daję rady sama…
Objęłam ją pierwszy raz od lat naprawdę mocno.
Od tamtej pory zaczęłyśmy rozmawiać częściej i szczerzej. Zrozumiałam, jak bardzo samotna była moja córka i jak bardzo ja sama byłam zamknięta na jej potrzeby.
Dziś Kuba często u mnie nocuje, a ja staram się być dla niego taką babcią, jakiej sama nigdy nie miałam.
Czasem patrzę na Agnieszkę i myślę: ile jeszcze rodzinnych tajemnic niszczy nasze relacje? Czy potrafimy sobie wybaczyć i zacząć od nowa? A może już zawsze będziemy nosić w sobie ten ciężar?