Zapłać za ślub siostry, przecież masz pieniądze – historia Ani
– Ania, opłać ślub siostrze. Przecież masz pieniądze – usłyszałam w słuchawce głos mojej matki, pani Jadwigi. Był środek dnia, siedziałam w biurze, próbując skupić się na raporcie, kiedy telefon zadzwonił po raz trzeci w ciągu godziny. – Przyjedź natychmiast! Musimy porozmawiać! – dodała, nie czekając na moją odpowiedź.
Zacisnęłam dłoń na słuchawce, czując jak krew pulsuje mi w skroniach. – Mamo, nie mogę, jestem w pracy – wyszeptałam, zerkając nerwowo na drzwi gabinetu, za którymi mogła pojawić się moja szefowa. – Nie da się zwolnić? – oburzyła się matka. – Niestety nie – odpowiedziałam, czując jak narasta we mnie frustracja.
Odłożyłam telefon i przez chwilę wpatrywałam się w ekran komputera, nie widząc liter. W głowie dudniły mi słowa matki: „Przecież masz pieniądze”. Tak, miałam. Ale czy to znaczyło, że muszę finansować marzenia innych? Czy bycie starszą córką oznaczało automatycznie bycie sponsorem dla rodziny?
Wieczorem, kiedy wróciłam do mieszkania na warszawskim Mokotowie, czekała na mnie wiadomość od siostry, Magdy: „Ania, mama mówiła, że pomożesz z weselem. Dziękuję! Kocham Cię!”. Przeczytałam ją kilka razy, czując jak narasta we mnie gniew i bezsilność. Czy naprawdę nikt nie zapytał mnie o zdanie?
Zadzwoniłam do Magdy. Odebrała niemal natychmiast. – Cześć, Aniu! – jej głos był radosny, pełen ekscytacji. – Słyszałam, że pomożesz nam z weselem! Wiesz, Michał chciałby mieć zespół, a ja marzę o tej sali w Wilanowie…
– Magda, poczekaj – przerwałam jej. – Kto powiedział, że zapłacę za wasz ślub?
Po drugiej stronie zapadła cisza. – No… mama mówiła, że masz oszczędności i że to dla Ciebie nie problem. Wiesz, ja nie mam takich pieniędzy, a Michał…
– Magda, to nie jest takie proste – westchnęłam. – Pracuję na te pieniądze od lat. Mam swoje plany, kredyt na mieszkanie…
– Ale jesteś moją siostrą! – wykrzyknęła nagle. – Zawsze byłaś tą odpowiedzialną, tą, która pomaga! Myślałam, że się cieszysz moim szczęściem…
Poczułam ukłucie winy. Oczywiście, że cieszyłam się szczęściem Magdy. Ale czy to znaczyło, że muszę poświęcić własne marzenia?
Następnego dnia matka zadzwoniła znowu. – Aniu, nie rozumiem twojego oporu. Zawsze byłaś taka rozsądna. Magda nie ma nikogo poza nami. Ty masz dobrą pracę, mieszkanie…
– Mamo, ja też mam swoje życie! – przerwałam jej, czując jak głos mi drży. – Nie możesz oczekiwać, że będę płacić za wszystko!
– Ależ możesz! – odpowiedziała chłodno. – Ja wychowałam was sama po śmierci ojca. Poświęciłam wszystko dla was. Teraz twoja kolej, żeby pomóc rodzinie.
Zamknęłam oczy. Słowa matki bolały bardziej niż chciałam przyznać. Przypomniałam sobie dzieciństwo w małym mieszkaniu w Radomiu, wieczne oszczędzanie, matkę pracującą na dwa etaty. Wiedziałam, ile nas to wszystko kosztowało. Ale czy to znaczyło, że teraz muszę oddać wszystko, co udało mi się osiągnąć?
Przez kolejne dni atmosfera w rodzinie gęstniała. Magda przestała się odzywać, matka wysyłała mi krótkie, chłodne wiadomości. W pracy byłam rozkojarzona, po nocach nie mogłam spać. Zaczęłam się zastanawiać: czy naprawdę jestem egoistką? Czy powinnam poświęcić własne plany dla szczęścia siostry?
W końcu pojechałam do rodzinnego domu. Matka otworzyła drzwi z zaciętą miną. – Wreszcie – powiedziała bez powitania. W salonie siedziała Magda z zapuchniętymi oczami.
– Aniu, dlaczego nie chcesz mi pomóc? – zapytała cicho. – Przecież zawsze byłaś dla mnie jak druga mama…
Usiadłam naprzeciwko nich. – Boję się, że jeśli teraz się zgodzę, to nigdy nie będę mogła powiedzieć „nie”. Że zawsze będziecie oczekiwać ode mnie więcej i więcej…
Matka spojrzała na mnie surowo. – Rodzina powinna się wspierać.
– Wspierać, a nie wykorzystywać – odpowiedziałam spokojnie. – Mamo, przez lata pomagałam wam jak mogłam. Ale teraz muszę pomyśleć też o sobie.
Zapadła cisza. Magda zaczęła płakać. – Myślałam, że jesteśmy sobie bliższe…
– Jesteśmy – powiedziałam łagodnie. – Ale musisz zrozumieć, że nie mogę być odpowiedzialna za twoje życie. Kocham cię, ale nie mogę spełniać wszystkich twoich marzeń kosztem własnych.
Matka odwróciła wzrok. – Może masz rację… Może za bardzo przyzwyczaiłam się do tego, że zawsze możesz pomóc.
Wyszłam z domu z ciężkim sercem. Wiedziałam, że ta rozmowa coś zmieniła. Może nie od razu, ale zrozumieliśmy wszyscy, że granice są potrzebne nawet w rodzinie.
Dziś, kiedy patrzę na swoje życie, zastanawiam się: czy można być dobrym człowiekiem i jednocześnie dbać o siebie? Czy egoizm to zawsze coś złego? Może czasem trzeba postawić siebie na pierwszym miejscu, żeby naprawdę móc kochać innych.