Między zasadami a rodziną – historia o tym, jak wartości mogą rozbijać codzienność
– Znowu? – nie mogłam powstrzymać drżenia w głosie, kiedy usłyszałam od córki, że Paweł stracił pracę. Stałam przy kuchennym blacie, ścierając ręce o fartuch, jakby to miało pomóc mi zetrzeć narastającą frustrację. – Mamo, on po prostu nie mógł się zgodzić na to, co tam się działo – odpowiedziała Kasia, a jej oczy błyszczały tą samą determinacją, którą widziałam u niej jako dziecka, kiedy broniła koleżanki przed szkolnym łobuzem.
Ale teraz nie chodziło o dziecięce bójki. Teraz chodziło o kredyt hipoteczny, rachunki za prąd i przedszkole dla małego Antosia. Paweł, mój zięć, był człowiekiem zasad. Zawsze mówił prawdę, zawsze stawał w obronie słabszych. Tylko że w Polsce 2023 roku takie zachowanie nie zawsze popłacało. W ciągu ostatnich czterech lat zmieniał pracę pięć razy. Za każdym razem powód był ten sam: „Nie mogłem patrzeć na to, jak szef oszukuje ludzi”, „Nie będę milczał, gdy widzę mobbing”, „Nie podpiszę fałszywych dokumentów”.
– Kasiu, ja rozumiem… Ale czy wy sobie poradzicie? – zapytałam cicho, bojąc się odpowiedzi.
– Mamo, damy radę. Paweł już szuka czegoś nowego. Ja też mogę wziąć nadgodziny w szkole – odpowiedziała z uporem.
Wiedziałam, że nie powinnam się wtrącać. Ale byłam matką. Patrzyłam na ich życie z boku i widziałam coraz większe zmęczenie na twarzy Kasi. Widziałam, jak Antoś pyta: „Mamo, dlaczego tata jest smutny?”. Słyszałam ich ciche rozmowy wieczorami przez cienkie ściany naszego bloku na warszawskim Ursynowie.
Pewnego dnia Paweł przyszedł do mnie sam. Usiadł przy stole i długo milczał, bawiąc się kubkiem herbaty.
– Pani Aniu… Ja wiem, że pani uważa mnie za nieodpowiedzialnego – powiedział w końcu.
– Nie o to chodzi, Pawle – westchnęłam. – Po prostu martwię się o was wszystkich. O Kasię, o Antosia… O ciebie też.
Spojrzał na mnie z tym swoim smutnym uśmiechem.
– Ja naprawdę próbuję być dobrym mężem i ojcem. Ale nie potrafię udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy widzę krzywdę. W poprzedniej pracy szef kazał mi podpisać dokumenty z fałszywymi danymi. Odmówiłem. Wcześniej kolega był gnębiony przez kierownika – zgłosiłem to do HR-u. Zawsze kończy się tak samo.
– A może czasem trzeba przymknąć oko? Dla dobra rodziny? – zapytałam ostrożnie.
Paweł pokręcił głową.
– A jeśli Antoś kiedyś zapyta mnie, dlaczego pozwoliłem na zło? Co mu powiem?
Nie umiałam odpowiedzieć. W mojej głowie kłębiły się wspomnienia z czasów PRL-u, kiedy mój ojciec stracił pracę za odmowę współpracy z partią. Przez lata żyliśmy biednie, ale z podniesioną głową. Czy to była odwaga? Czy głupota?
Kasia coraz częściej wracała do domu zmęczona i rozdrażniona. Pewnego wieczoru usłyszałam ich kłótnię:
– Paweł, ja już nie mam siły! – krzyczała przez łzy. – Kocham cię, ale nie mogę ciągle żyć w niepewności!
– Przecież wiesz, że próbuję! – odpowiedział Paweł z rozpaczą w głosie. – Ale nie mogę być kimś innym!
Antoś obudził się i zaczął płakać. Pobiegłam do niego, żeby dać im chwilę prywatności. Przytuliłam wnuka i poczułam łzy spływające po policzkach.
Następnego dnia Kasia przyszła do mnie do kuchni.
– Mamo… Czy ja robię źle, że go wspieram? – zapytała cicho.
Objęłam ją mocno.
– Nie wiem, kochanie. Chyba nikt nie wie, co jest słuszne w takiej sytuacji.
Wkrótce Paweł znalazł nową pracę – tym razem jako magazynier w dużej hurtowni spożywczej pod Warszawą. Praca była ciężka fizycznie i gorzej płatna niż poprzednia, ale Paweł wracał do domu zmęczony i… spokojniejszy. Przez kilka miesięcy wszystko wydawało się układać.
Aż pewnego dnia zadzwoniła Kasia:
– Mamo… Paweł znowu stracił pracę. Tym razem poszło o to, że zgłosił kradzież na magazynie. Koledzy się na niego uwzięli… Szef powiedział, że „nie pasuje do zespołu”.
Czułam bezsilność i gniew jednocześnie. Czy naprawdę uczciwość musi być karana? Czy świat naprawdę należy do cwaniaków?
Wieczorem usiedliśmy wszyscy razem przy stole. Paweł był blady i milczący. Kasia miała zaczerwienione oczy od płaczu.
– Może wyjedziemy za granicę? – rzuciła nagle Kasia. – Może tam będzie łatwiej?
Paweł spojrzał na nią z bólem.
– Myślisz, że tam nie ma takich problemów? Że tam będę mógł być sobą?
Zapadła cisza.
Od tamtej pory minęło kilka miesięcy. Paweł dorabia dorywczo jako kierowca Bolta i czasem pomaga znajomemu przy remontach. Kasia bierze nadgodziny w szkole i coraz częściej mówi o wyjeździe do Niemiec albo Norwegii. Ja opiekuję się Antosiem i staram się być dla nich wsparciem, choć sama czuję się coraz bardziej bezradna.
Czasem patrzę na Pawła i myślę: czy to świat jest zepsuty, czy on po prostu nie potrafi się dostosować? Czy lepiej być uczciwym i biednym, czy może czasem trzeba schować zasady do kieszeni dla dobra najbliższych?
A wy jak byście postąpili na moim miejscu? Czy można pogodzić własne wartości z codzienną walką o przetrwanie?