Kiedy życie odwraca się plecami: Historia Magdy, samotnej matki z warszawskiej Pragi

— Magda, nie możesz tak dalej żyć! — głos mamy odbijał się echem od obdrapanych ścian kuchni. Stała przy oknie, zaciśnięte pięści wbijała w biodra, a jej spojrzenie było ostrzejsze niż nóż do chleba, którym przed chwilą kroiła suchą bułkę. — Co ludzie powiedzą? Samotna matka, bez pracy, z dzieckiem na karku…

Patrzyłam na nią, czując jak w gardle rośnie mi gula. Chciałam krzyknąć, że to nie moja wina, że nie prosiłam się o to życie. Ale słowa ugrzęzły mi w ustach. Zamiast tego spojrzałam na mojego synka, Kubę, który bawił się na podłodze plastikowym samochodzikiem. Miał cztery lata i oczy jak dwa jeziora — czasem myślę, że tylko dla niego jeszcze oddycham.

Wszystko zaczęło się pewnego listopadowego wieczoru, kiedy wróciłam do domu z testem ciążowym w ręku. Miałam wtedy dziewiętnaście lat, byłam zakochana po uszy w Tomku — chłopaku z sąsiedniego bloku, który obiecywał mi niebo i gwiazdy. Gdy powiedziałam mu o ciąży, zbladł, a potem zniknął. Po prostu przestał odbierać telefony, nie pojawiał się pod moim oknem. Zostałam sama z rosnącym brzuchem i rosnącym strachem.

Mama płakała, tata milczał. Brat, Paweł, patrzył na mnie z pogardą. — Zrujnowałaś sobie życie — rzucił kiedyś przez zaciśnięte zęby. — I nam też.

Przez pierwsze miesiące ciąży czułam się jak cień. Chodziłam do szkoły, udając, że wszystko jest w porządku. Nauczycielka matematyki, pani Nowak, spojrzała na mnie kiedyś z troską. — Magda, jeśli będziesz czegoś potrzebować… — zaczęła, ale nie dokończyła. Widziałam w jej oczach litość, której nienawidziłam.

Kiedy Kuba się urodził, świat zmienił się nieodwracalnie. Płacz dziecka mieszał się z krzykami rodziców. — Nie mamy pieniędzy na kolejne gęby do wykarmienia! — wrzeszczał tata. — Trzeba było myśleć wcześniej!

Próbowałam znaleźć pracę, ale nikt nie chciał zatrudnić młodej matki bez doświadczenia. Zasiłek ledwo starczał na pieluchy i mleko. Często jadłam tylko chleb z margaryną, żeby Kuba miał coś lepszego. Czasem sąsiadka, pani Zosia, podrzucała mi zupę albo kawałek ciasta. — Trzymaj się, dziecko — mówiła cicho. — Wiem, jak to jest być samą.

Najgorsze były spojrzenia ludzi na klatce schodowej. — To ta Magda, co zaciążyła z Tomkiem — szeptali. — Matka bez ślubu, hańba dla rodziny.

Z czasem nauczyłam się ignorować szepty. Skupiłam się na Kubie. Był moim światłem w tunelu. Gdy miał dwa lata, zachorował na zapalenie płuc. Spędziłam z nim trzy noce w szpitalu, śpiąc na krześle. Lekarka, pani doktor Zielińska, spojrzała na mnie z uznaniem. — Dzielna jesteś, Magda. Nie każda matka tak walczy o dziecko.

Ale w domu było coraz gorzej. Mama coraz częściej wypominała mi, że przez mnie nie może wyjechać do pracy do Niemiec. Tata pił coraz więcej. Paweł wyprowadził się do dziewczyny i przestał się odzywać. Zostaliśmy sami — ja, Kuba i cztery ściany.

Pewnego dnia, gdy wracałam z Kubą z placu zabaw, zobaczyłam Tomka. Stał pod sklepem, rozmawiał z kolegami. Zobaczył mnie, odwrócił wzrok. Zebrałam się na odwagę i podeszłam.

— Tomek, to twój syn — powiedziałam cicho. — Może byś go chociaż raz zobaczył?

Spojrzał na mnie z pogardą. — To nie mój problem, Magda. Radź sobie sama.

Zacisnęłam pięści. Chciałam mu coś powiedzieć, ale łzy napłynęły mi do oczu. Odeszłam szybko, ciągnąc Kubę za rękę. W domu długo płakałam. Mama tylko westchnęła: — Sama tego chciałaś.

Z czasem nauczyłam się nie prosić o pomoc. Zaczęłam sprzątać mieszkania sąsiadom, dorabiać gdzie się dało. Czasem wracałam do domu tak zmęczona, że zasypiałam przy stole. Ale Kuba rósł zdrowy, uśmiechnięty. To było najważniejsze.

Najtrudniejsze były święta. W Wigilię stawialiśmy na stole tylko kilka potraw. Mama siedziała cicho, tata spał pijany na kanapie. Kuba patrzył na mnie wielkimi oczami i pytał: — Mamo, a gdzie jest tata?

Nie umiałam mu odpowiedzieć.

Czasem myślę, że życie to nieustanna walka o oddech. O prawo do szczęścia. O godność. Każdego dnia muszę udowadniać światu, że jestem coś warta — mimo że jestem samotną matką z Pragi, bez pieniędzy i wsparcia.

Dziś Kuba ma już siedem lat. Chodzi do szkoły, jest mądrym i wrażliwym chłopcem. Czasem przytula mnie wieczorem i mówi: — Mamo, jesteś najlepsza na świecie.

I wtedy wiem, że mimo wszystko było warto.

Czasem jednak pytam siebie: ile jeszcze wytrzymam? Czy kiedyś ktoś zobaczy we mnie coś więcej niż tylko samotną matkę z blokowiska? Może Wy mi powiecie…