Mamo, zostań proszę!
– Mamo, zostań proszę! – wykrztusiłem przez ściśnięte gardło, kiedy poczułem jej ramiona wokół siebie. Siedzieliśmy na kanapie w naszym małym mieszkaniu na warszawskim Mokotowie, a w powietrzu unosił się jeszcze zapach pieczonych ziemniaków i koperku. Mama przytuliła mnie mocniej, a ja zesztywniałem. Ostatni raz, kiedy tak mnie objęła, skończyło się to jej wyjazdem na kilka dni w delegację i moim pobytem u cioci Ewy.
Nie lubiłem tam być. Ciocia Ewa była miła, ale jej córka Kasia… Kasia była okropna. Wredna i zarozumiała, ciągle na mnie skarżyła. „Mamo, Kacper znowu rozlał sok!”, „Mamo, Kacper nie chce się ze mną bawić!” – słyszałem niemal bez przerwy. Czułem się tam jak intruz, jak ktoś niepotrzebny. Nawet pies omijał mnie szerokim łukiem.
Teraz, gdy mama objęła mnie tak samo jak wtedy, serce zaczęło mi walić jak młotem. Nie chciałem znowu tam wracać. Nie chciałem znowu czuć się samotny i niechciany.
– Kacperku – zaczęła mama cicho, głaszcząc mnie po głowie – muszę ci coś powiedzieć.
Zacisnąłem powieki. Wiedziałem już, co powie. Zawsze zaczynała tak samo.
– Muszę wyjechać na kilka dni do Krakowa. W pracy…
– Nie! – przerwałem jej gwałtownie. – Nie chcę do cioci Ewy! Proszę, mamo!
Mama westchnęła ciężko i odsunęła się ode mnie na tyle, by spojrzeć mi w oczy.
– Kochanie, nie mam wyboru. Wiesz, że muszę pracować. Obiecuję, że wrócę jak najszybciej.
Poczułem łzy napływające do oczu. Chciałem być dzielny, ale nie potrafiłem. Bałem się Kasi, bałem się tej ciszy w obcym domu i tego uczucia, że jestem tylko problemem do rozwiązania.
– Może tata mógłby… – zacząłem nieśmiało.
Twarz mamy stężała. Od rozwodu tata pojawiał się rzadko i tylko wtedy, gdy musiał. Ostatnio nawet nie zadzwonił na moje urodziny.
– Tata jest teraz za granicą – powiedziała krótko mama. – Naprawdę nie mam nikogo innego.
Wtedy zadzwonił telefon. Mama odebrała szybko i wyszła do kuchni. Słyszałem jej ściszony głos: „Tak, Ewa… Tak, znowu… Wiem, przepraszam…”. Zacisnąłem pięści ze złości i bezsilności.
Następnego dnia rano mama pakowała moją walizkę. Stałem w progu pokoju i patrzyłem na nią z wyrzutem.
– Kacperku, wiem, że nie jest łatwo – powiedziała cicho. – Ale obiecuję ci coś: jak wrócę, pójdziemy razem do kina. Na co tylko będziesz chciał.
Nie odpowiedziałem. W głowie miałem tylko jedno: znowu mnie zostawia.
W samochodzie milczeliśmy oboje. Mama próbowała zagadywać o szkole, o kolegach, ale ja udawałem, że patrzę przez okno na szare bloki i ludzi śpieszących się do pracy.
Ciocia Ewa przywitała nas szerokim uśmiechem.
– Kacperku! Jak dobrze cię widzieć! – zawołała i przytuliła mnie mocno.
Za jej plecami stała Kasia z założonymi rękami i miną obrażonej księżniczki.
– Cześć – mruknąłem pod nosem.
Mama pożegnała się szybko i wyszła. Stałem w przedpokoju z walizką i czułem się jak bohater filmu o samotnych dzieciach.
Pierwszy dzień minął nawet spokojnie. Ciocia Ewa starała się być miła, a Kasia ignorowała mnie zupełnie. Ale już wieczorem zaczęły się problemy.
– Kacper rozlał mleko! – krzyknęła Kasia podczas kolacji.
To nieprawda – to ona szturchnęła mój kubek łokciem pod stołem. Ciocia Ewa spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Kacperku, bądź ostrożniejszy – powiedziała łagodnie, ale wiedziałem, że mi nie wierzy.
Następnego dnia Kasia schowała mój ulubiony samochodzik i udawała, że nic nie wie.
– Może sam go gdzieś zgubiłeś? – zaproponowała z niewinną miną.
Czułem narastającą złość i bezradność. Próbowałem dzwonić do mamy, ale nie odbierała – pewnie była zajęta w pracy.
Wieczorem usiadłem na parapecie w pokoju gościnnym i patrzyłem na światła miasta. Zastanawiałem się, czy mama też patrzy teraz w okno swojego hotelu i myśli o mnie.
Trzeciego dnia Kasia posunęła się jeszcze dalej. Podczas obiadu wylała na mnie sok malinowy i zaczęła płakać:
– To Kacper! On mnie popchnął!
Ciocia Ewa spojrzała na mnie surowo:
– Kacperku, musisz być grzeczny! Nie chcę więcej takich sytuacji!
Chciałem krzyczeć, że to nieprawda, ale głos ugrzązł mi w gardle. Czułem się coraz bardziej samotny i niezrozumiany.
Wieczorem zadzwonił telefon. To była mama.
– Jak się trzymasz? – zapytała cicho.
Nie wytrzymałem:
– Mamo, proszę wróć! Kasia jest dla mnie okropna! Ciocia mi nie wierzy!
Mama milczała przez chwilę.
– Jeszcze tylko dwa dni, kochanie… Wytrzymasz?
Nie odpowiedziałem. Po prostu odłożyłem słuchawkę i schowałem twarz w poduszkę.
Ostatniej nocy miałem koszmar: śniło mi się, że mama już nigdy nie wróci, a ja zostanę u cioci Ewy na zawsze. Obudziłem się z płaczem.
Kiedy w końcu mama przyjechała po mnie w niedzielę wieczorem, rzuciłem się jej na szyję i długo nie chciałem puścić.
W drodze do domu milczałem. Mama głaskała mnie po głowie i szeptała:
– Już wszystko dobrze… Już jestem…
Ale ja wiedziałem, że to tylko na chwilę. Że kiedyś znowu będzie musiała wyjechać i znowu zostanę sam ze swoim strachem i tęsknotą.
Czasem zastanawiam się: czy dorośli naprawdę rozumieją, jak bardzo dzieci boją się samotności? Czy wiedzą, jak bardzo boli bycie zostawionym nawet na kilka dni? Może kiedyś im o tym opowiem…