Dziadek ożenił się z sąsiadką i zapomniał o rodzinie – czy można odzyskać bliskiego człowieka?

– Nie dzwoń już do mnie, Michał. Mam teraz swoje życie – usłyszałem w słuchawce głos dziadka, który jeszcze niedawno był dla mnie najbliższym człowiekiem na świecie. Stałem w kuchni, ściskając telefon tak mocno, że aż pobielały mi knykcie. Mama patrzyła na mnie z niepokojem, a ja nie potrafiłem wydusić z siebie słowa.

Jeszcze rok temu wszystko wyglądało inaczej. Babcia była chora, ale trzymała nas wszystkich razem. Dziadek codziennie rano robił jej herbatę z cytryną, a potem siadał przy stole i opowiadał mi historie z czasów wojny. Po jej śmierci coś w nim pękło. Przez kilka miesięcy chodził jak cień, zamykał się w swoim pokoju i nie chciał z nikim rozmawiać. Myślałem, że już nigdy nie wróci do dawnego siebie.

A potem pojawiła się pani Halina – sąsiadka z parteru. Zawsze była miła, przynosiła ciasto na święta i pomagała babci nosić zakupy. Ale nikt z nas nie spodziewał się, że dziadek tak szybko znajdzie w niej pocieszenie. Najpierw widywaliśmy ich razem na spacerach, potem coraz częściej słyszeliśmy jej śmiech zza drzwi dziadkowego mieszkania. W końcu, pewnego popołudnia, mama wróciła ze sklepu blada jak ściana.

– Michał, twój dziadek się ożenił – powiedziała cicho. – Z Haliną.

Nie mogłem w to uwierzyć. Przecież minęło dopiero pół roku od pogrzebu babci! W domu wybuchła burza. Tata krzyczał, że to brak szacunku dla pamięci babci, mama płakała po nocach, a ja… ja czułem się zdradzony. Próbowałem rozmawiać z dziadkiem, ale on tylko wzruszał ramionami.

– Życie toczy się dalej, Michałku – mówił spokojnie. – Halina daje mi radość, której już dawno nie czułem.

Ale od kiedy zamieszkał z Haliną, wszystko się zmieniło. Przestał przychodzić na niedzielne obiady, nie pojawił się nawet na moich urodzinach. Gdy dzwoniłem, odbierała Halina i mówiła, że dziadek jest zajęty albo śpi. W końcu sam przestał odbierać.

Pewnego dnia postanowiłem pójść do niego bez zapowiedzi. Stałem pod drzwiami i słyszałem ich śmiech. Zapukałem nieśmiało.

– Kto tam? – usłyszałem głos Haliny.
– To ja, Michał…
– Dziadek nie może teraz rozmawiać – odpowiedziała chłodno.

Wróciłem do domu z poczuciem porażki. Mama próbowała mnie pocieszyć:
– Może potrzebuje czasu…
Ale ja widziałem w jej oczach łzy i rozczarowanie.

Z czasem zaczęliśmy słyszeć plotki od sąsiadów: że Halina nie pozwala dziadkowi kontaktować się z rodziną, że wszystko kontroluje, nawet jego pieniądze. Tata coraz częściej mówił o „złotej wdowie”, która tylko czekała na okazję. Ja jednak pamiętałem Halinę jako serdeczną kobietę i nie chciałem wierzyć w te historie.

W święta Bożego Narodzenia postanowiliśmy spróbować jeszcze raz. Mama upiekła ulubiony sernik dziadka i poszliśmy całą rodziną pod jego drzwi. Zapukaliśmy kilka razy – bez odpowiedzi. W końcu usłyszeliśmy kroki i otworzyła Halina.

– Proszę was, zostawcie nas w spokoju – powiedziała stanowczo. – Dziadek nie chce was widzieć.

Mama wybuchła płaczem. Tata zacisnął pięści i już miał coś powiedzieć, ale powstrzymałem go gestem.

– Chcemy tylko porozmawiać…
– On podjął decyzję – przerwała mi Halina i zamknęła drzwi przed naszymi nosami.

Wróciliśmy do domu w milczeniu. Od tamtej pory kontakt z dziadkiem całkowicie się urwał. Próbowałem pisać listy, zostawiałem wiadomości u sąsiadów, ale wszystko na nic.

Zacząłem zastanawiać się, czy to naprawdę Halina jest winna tej sytuacji. Może dziadek po prostu chciał zacząć nowe życie bez ciężaru wspomnień? Może my byliśmy dla niego tylko przypomnieniem o stracie babci? A może to my nie potrafiliśmy zaakceptować jego wyboru?

Czasami łapię się na tym, że jestem na niego wściekły – za to, że nas zostawił, za to, że wybrał obcą kobietę zamiast rodziny. Innym razem czuję żal i tęsknotę za dawnymi czasami: za wspólnymi grzybobraniami, za opowieściami przy kominku, za jego spokojnym głosem.

Ostatnio śniło mi się, że siedzimy razem na ławce w parku i rozmawiamy jak dawniej. Obudziłem się z mokrymi policzkami i poczuciem pustki.

Nie wiem już, co robić. Czy walczyć o kontakt z dziadkiem za wszelką cenę? Czy pozwolić mu odejść i żyć własnym życiem? Czy można przebaczyć komuś, kto odwrócił się od rodziny?

Może ktoś z was miał podobną sytuację? Jak poradzić sobie z poczuciem odrzucenia przez najbliższą osobę? Czy warto jeszcze próbować odbudować te więzi?