Miłość, teściowa i sztuczna inteligencja: Walka o szczęście w cieniu rodzinnych konfliktów

— Mamo, dlaczego za każdym razem próbujesz zrujnować mój związek z Bronisławą? — mój głos drżał ze złości, ale starałem się panować. Stałem w kuchni, oparty o blat, a Zofia Januszewska, moja matka, patrzyła na mnie z tą swoją nieugiętą miną, którą znałem od dzieciństwa.

— Bo ona nie jest dla ciebie, Kacprze! — odparła stanowczo, zaciskając usta i krzyżując ramiona. — Słyszysz w ogóle, co mówisz? Ja i Bronka kochamy się. To nie jest twoja sprawa! — próbowałem przekrzyczeć własne emocje, ale czułem, jak narasta we mnie bezsilność.

Matka spojrzała na mnie z politowaniem. — Ty nic nie rozumiesz. Ona cię wykorzystuje. Widziałam jej profile w internecie, wiem, co pisze do innych. — Znowu zaczynała. Od miesięcy próbowała nas rozdzielić, a od kiedy nauczyła się korzystać z tej przeklętej sztucznej inteligencji, miała coraz więcej „dowodów” na to, że Bronka nie jest szczera.

Wszystko zaczęło się pół roku temu, kiedy Bronka wprowadziła się do mnie do mieszkania na Pradze. Byliśmy szczęśliwi, planowaliśmy wspólne życie. Ale matka nie mogła tego zaakceptować. Najpierw były drobne uwagi — że Bronka nie gotuje jak trzeba, że za głośno się śmieje, że nie zna się na życiu. Potem zaczęły się podsłuchy rozmów, przeglądanie naszych rzeczy, aż w końcu — podszywanie się pod Bronkę w internecie.

Pewnego dnia wróciłem do domu i zobaczyłem Bronkę zapłakaną na kanapie. — Kacper, twoja mama napisała do mnie z twojego starego maila. Udawała ciebie! Pytała, czy naprawdę cię kocham, czy nie mam kogoś innego… — łkała, a ja poczułem, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody.

Zacząłem się zastanawiać, czy to wszystko ma sens. Czy miłość jest warta walki z własną matką? Ale kiedy patrzyłem na Bronkę, wiedziałem, że nie mogę się poddać. Tylko jak przekonać matkę, że jej działania niszczą nas wszystkich?

Zofia była kobietą silną, samotnie wychowała mnie po śmierci ojca. Zawsze powtarzała, że świat jest zły i trzeba być twardym. Ale nigdy nie przypuszczałem, że jej twardość obróci się przeciwko mnie. Ostatnio zaczęła korzystać z aplikacji AI do śledzenia Bronki w sieci. — Widzisz? — pokazywała mi na ekranie komputera. — Ona rozmawia z jakimś Michałem! — Mamo, to jej kuzyn! — krzyczałem bezsilnie.

W końcu doszło do tego, że matka zaczęła rozsyłać znajomym i rodzinie spreparowane przez AI screeny rozmów Bronki z rzekomymi kochankami. Wszyscy zaczęli patrzeć na nas podejrzliwie. Nawet moja ciotka Halina zadzwoniła pewnego wieczoru: — Kacper, czy ty wiesz, co twoja dziewczyna wypisuje w internecie? — Nie wiedziałem już, jak się bronić.

Bronka coraz częściej płakała. — Może powinnam się wyprowadzić? Nie chcę być powodem twoich kłopotów… — mówiła cicho. — Nie! — złapałem ją za rękę. — To moja matka ma problem, nie my.

Ale czy naprawdę? Zacząłem mieć wątpliwości. Może matka miała rację? Może Bronka coś przede mną ukrywa? Sztuczna inteligencja potrafiła generować tak realistyczne rozmowy, że sam już nie wiedziałem, co jest prawdą.

Pewnego wieczoru postanowiłem porozmawiać z matką szczerze. — Mamo, dlaczego to robisz? Przecież widzisz, że cierpię. — Bo chcę cię chronić! — wybuchła. — Po śmierci ojca obiecałam sobie, że nikt cię nie skrzywdzi. A ona… ona nie jest taka jak my. Jest z innego świata. — Mamo, to nie jest powód, żeby niszczyć moje życie! — krzyczałem.

— Ty nic nie rozumiesz! — Zofia rzuciła się na fotel i zaczęła płakać. Po raz pierwszy zobaczyłem ją taką słabą. — Boję się zostać sama… — wyszeptała.

Wtedy zrozumiałem, że jej walka z Bronką to tak naprawdę walka ze strachem przed samotnością. Ale czy to usprawiedliwiało wszystko, co zrobiła?

Minęły tygodnie. Próbowałem odbudować zaufanie Bronki i przekonać matkę, żeby dała nam spokój. Ale ona coraz bardziej zamykała się w sobie i w swoim świecie cyfrowych podejrzeń. Pewnego dnia znalazłem ją przy komputerze, jak rozmawiała z chatbotem AI o tym, jak rozpoznać zdradę po zachowaniu w sieci.

— Mamo, to już obsesja! — powiedziałem stanowczo. — Musisz przestać. Potrzebujesz pomocy.

Zofia spojrzała na mnie z wyrzutem. — Ty już mnie nie kochasz… — wyszeptała.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Kochałem ją, ale kochałem też Bronkę i siebie samego. Musiałem wybrać.

Ostatecznie postanowiliśmy z Bronką wyjechać na jakiś czas do Gdańska. Potrzebowaliśmy dystansu. Matka została sama w Warszawie. Przez pierwsze tygodnie dzwoniła codziennie, potem coraz rzadziej. W końcu napisała mi tylko krótkiego smsa: „Dbaj o siebie”.

Czasem zastanawiam się, czy zrobiłem dobrze. Czy powinienem był walczyć bardziej o relację z matką? Czy sztuczna inteligencja naprawdę może zniszczyć rodzinę? A może to tylko pretekst do tego, by nie mierzyć się z własnymi lękami?

Czy miłość zawsze musi być walką? Czy można kochać dwie osoby naraz i nie zranić żadnej? Może to pytania bez odpowiedzi…