Pomóżcie! Mój brat chce pieniędzy na ślub i rozbija naszą rodzinę – nie wiem, co robić…
– Nie rozumiesz, Anka! To mój jedyny ślub, a wy nawet nie chcecie mi pomóc! – Tomek wrzasnął tak głośno, że aż szklanka z herbatą zadźwięczała na stole. Stał w kuchni rodziców, zaciśnięte pięści i twarz czerwona ze złości. Mama patrzyła na mnie błagalnie, jakby chciała, żebym ustąpiła. Tata milczał, wpatrzony w okno, jakby miał nadzieję, że zaraz się obudzimy i wszystko okaże się snem.
Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Tomek zawsze był tym, któremu się pomagało. Ja – starsza siostra – byłam tą odpowiedzialną. To ja pilnowałam rachunków, pomagałam rodzicom w papierach, a kiedy tata zachorował na serce, to ja zrezygnowałam z pracy w Warszawie i wróciłam do rodzinnego domu pod Radomiem. Tomek wyjechał do Krakowa na studia i od tamtej pory bywał tu rzadko – głównie po pieniądze.
Teraz wrócił z narzeczoną, Kasią. Ślub miał być za dwa miesiące. Wynajęcie sali, orkiestra, fotograf – wszystko kosztowało więcej niż się spodziewali. Tomek przyszedł z żądaniem: „Sprzedajmy działkę po dziadkach albo weźmy pożyczkę pod hipotekę domu. Przecież to dla rodziny!”
– Tomek, nie możemy tak po prostu sprzedać działki! – próbowałam tłumaczyć spokojnie. – To jedyna rzecz, jaka nam została po dziadkach. Poza tym tata jest chory, a mama ledwo wiąże koniec z końcem na emeryturze.
– Ale ja nie proszę o wiele! Chcę tylko zacząć życie z Kasią jak człowiek! Ty już miałaś swoje wesele!
Zrobiło mi się gorąco. Moje wesele? Skromne przyjęcie w ogrodzie, bo nie chciałam obciążać rodziców. Tomek zawsze miał inne podejście – wszystko musiało być „naj”.
Mama zaczęła płakać. – Dzieci… proszę was… Nie kłóćcie się…
Tata w końcu się odezwał:
– Tomek, nie mamy takich pieniędzy. A dom to nasza jedyna pewność…
Tomek spojrzał na mnie z nienawiścią.
– Ty zawsze wszystko blokujesz! Gdyby nie ty, rodzice już dawno by mi pomogli!
Wyszłam z kuchni trzaskając drzwiami. W pokoju usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Czułam się winna i bezsilna jednocześnie. Przypomniały mi się czasy dzieciństwa – Tomek był moim oczkiem w głowie. Broniłam go przed kolegami, odrabiałam za niego lekcje… A teraz on traktuje mnie jak wroga.
Wieczorem przyszła do mnie mama.
– Aniu… Może powinniśmy mu pomóc? On taki zagubiony…
– Mamo! Jeśli sprzedacie działkę albo weźmiecie kredyt pod dom, to co wam zostanie? Przecież tata jest chory! A jeśli coś się stanie?
Mama spuściła wzrok.
– Wiem… Ale on tak bardzo chce tego ślubu…
Nie spałam całą noc. Rano zadzwoniła do mnie Kasia.
– Aniu, czy naprawdę musisz być taka uparta? Tomek jest załamany. Myślałam, że rodzina to wsparcie…
Poczułam się osaczona. Z jednej strony rozumiałam ich marzenia, z drugiej – wiedziałam, że jeśli ustąpimy raz, Tomek będzie żądał więcej i więcej.
Kilka dni później przyszło pismo ze szpitala – tata musi przejść kolejną operację. Koszt: 12 tysięcy złotych. Zamarłam. To był znak – te pieniądze mogą uratować życie mojego ojca.
Wieczorem usiedliśmy wszyscy przy stole.
– Tomek – zaczęłam drżącym głosem – tata musi mieć operację. Potrzebujemy tych pieniędzy na leczenie.
Tomek spojrzał na mnie z pogardą.
– Jasne. Zawsze coś ważniejszego niż ja!
Kasia zaczęła płakać.
– Może powinniśmy po prostu wziąć kredyt? – zaproponowała mama cicho.
Tata uderzył pięścią w stół.
– Dość tego! Nie będziemy sprzedawać domu ani działki! Jeśli chcecie ślubu – róbcie go na własną rękę!
Tomek wybiegł trzaskając drzwiami. Kasia pobiegła za nim.
Przez kilka tygodni panowała cisza. Mama chodziła smutna, tata zamknął się w sobie. Ja czułam się jak kat rodziny.
Pewnego dnia zadzwonił Tomek.
– Anka… Przepraszam. Przesadziłem. Kasia i ja pobierzemy się skromnie. Pomogłem trochę przy remoncie u znajomego i dorobiłem parę groszy…
Poczułam ulgę i smutek jednocześnie.
– Tomek… Ja też przepraszam. Chciałam tylko chronić rodziców.
Ślub odbył się w małym gronie. Było skromnie, ale szczerze. Tata przeszedł operację i powoli wracał do zdrowia.
Czasem myślę: czy mogłam postąpić inaczej? Czy rodzina to tylko wsparcie za wszelką cenę? A może czasem trzeba powiedzieć „nie”, żeby ochronić tych, których kochamy najbardziej?
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?