Powiedziała „kocham”, gdy było za późno – Historia Haliny Nowak

Pakowałam do pudła stare fotografie, kiedy natrafiłam na to jedno zdjęcie. Zadrżały mi ręce. Przez chwilę patrzyłam na siebie sprzed czterdziestu lat, stojącą obok Michała. On obejmował mnie za ramiona tak delikatnie, jakby bał się spłoszyć motyla. Na fotografii oboje się uśmiechaliśmy, ale ja pamiętałam, jak wtedy drżały mi dłonie, gdy podszedł i poprosił o wspólne zdjęcie.

— Halinko, czy możemy zrobić sobie pamiątkę? — zapytał wtedy cicho, a ja ledwo skinęłam głową, bo serce waliło mi jak oszalałe.

Dziś siedzę w pustym mieszkaniu na warszawskim Mokotowie. Mąż odszedł dwa lata temu, dzieci rozjechały się po świecie. Zostałam sama z tymi wszystkimi wspomnieniami, które czasem bolą bardziej niż samotność. Przez lata nie wracałam do tego wieczoru. Ale teraz, kiedy życie zwolniło, a cisza stała się moim codziennym towarzyszem, nie potrafię już uciekać od przeszłości.

Michał był moją pierwszą miłością. W liceum wszyscy mówili, że do siebie pasujemy. On był cichy, zamyślony, zawsze z książką pod pachą. Ja – wiecznie roztrzepana, głośna, śmiejąca się z byle czego. Przeciwieństwa się przyciągają? Może. Ale wtedy nie miałam odwagi powiedzieć mu, co czuję.

Po maturze nasze drogi się rozeszły. Ja poszłam na polonistykę, on wyjechał do Gdańska studiować architekturę. Pisaliśmy do siebie przez jakiś czas – listy pełne żartów i opowieści o nowych znajomych. Ale potem pojawił się Andrzej. Przystojny, pewny siebie student prawa. Zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia i nie dawał mi spokoju.

Mama powtarzała: „Halinko, Andrzej to dobry chłopak. Z nim będziesz miała spokojne życie”. Ojciec milczał, ale widziałam w jego oczach aprobatę. W naszym domu nie mówiło się o uczuciach – liczyła się stabilizacja i rozsądek.

Pewnego dnia Michał przyjechał do Warszawy. Spotkaliśmy się w kawiarni na Nowym Świecie. Był inny – bardziej zamknięty w sobie, jakby coś go gryzło.

— Halina… — zaczął niepewnie — chciałem ci powiedzieć…

Ale wtedy zadzwonił mój telefon. Andrzej czekał pod kawiarnią z bukietem róż. Michał spojrzał na mnie smutno i już nigdy nie dokończył zdania.

Wyszłam za Andrzeja rok później. Było dobrze – przynajmniej na początku. Mieliśmy dwójkę dzieci, mieszkanie z widokiem na park i wspólne wakacje nad Bałtykiem. Ale z czasem coś zaczęło się psuć. Andrzej coraz częściej zostawał w pracy po godzinach, a ja czułam się coraz bardziej samotna.

Pewnej nocy usłyszałam ich rozmowę przez przypadek. Andrzej rozmawiał przez telefon z kimś innym – z kobietą. Nie miałam odwagi zapytać go wprost. Zamiast tego zamknęłam się w sobie i zaczęłam żyć wspomnieniami.

Dzieci dorosły i wyjechały za granicę. Zostałam sama z Andrzejem, który już nawet nie próbował ukrywać swojej obojętności. Kiedy zachorował na raka, opiekowałam się nim do końca – z poczucia obowiązku, nie z miłości.

Po jego śmierci próbowałam poukładać swoje życie na nowo. Zaczęłam chodzić na spacery po Łazienkach, zapisałam się na kurs malarstwa dla seniorów. Ale wciąż czegoś mi brakowało.

Któregoś dnia przypadkiem spotkałam starą koleżankę ze szkoły – Ewę.

— Halina! Ty się w ogóle nie zmieniłaś! — zawołała radośnie.

Usiadłyśmy w kawiarni i zaczęłyśmy wspominać dawne czasy.

— A pamiętasz Michała? — zapytała nagle Ewa.

Serce mi zamarło.

— Co u niego? — spytałam cicho.

Ewa spojrzała na mnie ze smutkiem.

— Michał zmarł dwa lata temu. Miał zawał serca…

Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Przez tyle lat nie miałam odwagi do niego zadzwonić, napisać choćby krótkiego listu…

Wróciłam do domu i długo płakałam nad starym zdjęciem z balu maturalnego. Przypomniałam sobie wszystkie niewypowiedziane słowa, wszystkie chwile, kiedy mogłam powiedzieć „kocham”, ale zabrakło mi odwagi.

Dziś siedzę przy kuchennym stole i patrzę na swoje odbicie w oknie. Zastanawiam się, ile jeszcze takich historii kryje się w szufladach innych ludzi – ile razy milczenie wygrało z uczuciem?

Czy można naprawić to, co zostało zniszczone przez dumę i strach? Czy warto czekać całe życie na odpowiedni moment?

Czasem myślę: gdybym wtedy powiedziała „kocham”, czy moje życie wyglądałoby inaczej? A może wszystko musiało potoczyć się właśnie tak? Co wy byście zrobili na moim miejscu?