Ślepa panna i żebrak: Historia Ewy, która zaskoczyła wszystkich

— Ewa, przestań się wiercić! — syknęła mama, mocniej zaciskając palce na moim ramieniu. Czułam jej nerwowość, choć nie widziałam jej twarzy. Zapach jej perfum mieszał się z ostrym zapachem lakieru do włosów. W salonie panowała cisza, przerywana tylko szelestem papierów i cichym szeptem ojca.

— To już postanowione — powiedział ojciec stanowczo. — Nie będziemy dłużej udawać przed sąsiadami. Ewa wyjdzie za mąż za Janka.

Janek. Żebrak spod kościoła św. Anny. Słyszałam o nim od dzieciństwa — że śmierdzi, że pije, że nie ma nikogo na świecie. Ojciec mówił, że to dla mnie szansa. Dla niego — sposób na pozbycie się ciężaru. Dla rodziny — ulga.

— Ale tato… — zaczęłam cicho, ale matka ścisnęła mnie jeszcze mocniej.

— Nie ma dyskusji! — przerwał mi ojciec. — W tej rodzinie nie ma miejsca na sentymenty. Musisz być silna.

Byłam niewidoma od urodzenia. Moje życie to były dźwięki, zapachy i dotyk. Ale najbardziej bolały słowa. Słowa, które słyszałam od rodziców: „ciężar”, „wstyd”, „problem”. Nigdy „córka”, nigdy „radość”.

Ślub odbył się w małym kościele na obrzeżach miasta. Czułam na sobie spojrzenia ludzi — ciekawskie, pełne litości albo pogardy. Janek trzymał moją dłoń w swojej szorstkiej ręce. Pachniał mydłem i czymś jeszcze — może strachem?

Po ceremonii ojciec wręczył mu kopertę.

— Masz tu wszystko, czego potrzebujesz. I pamiętaj: nie chcę już słyszeć o żadnych problemach z Ewą.

Janek skinął głową. Milczał przez całą drogę do naszego nowego domu — starej komórki przy torach kolejowych.

— Przepraszam — powiedział cicho, kiedy zamknęły się za nami drzwi. — Nie chciałem tego tak…

Nie odpowiedziałam. Siedziałam na łóżku i słuchałam stukotu pociągów za ścianą. Myślałam o tym, jak wygląda świat poza moją ciemnością. Czy gdzieś tam jest miejsce dla takich jak ja?

Pierwsze tygodnie były trudne. Janek wychodził rano i wracał późno wieczorem. Przynosił chleb, czasem trochę sera albo jabłko. Nie pił. Nie krzyczał. Po prostu był.

Pewnego dnia usłyszałam jego rozmowę z sąsiadką, panią Zosią.

— Panie Janku, a co pan tak z tą Ewą? Przecież ona nic nie widzi…

— Ale słyszy wszystko — odpowiedział spokojnie Janek.

Zaczęłam wtedy słuchać go uważniej. Opowiadał mi o świecie: o drzewach szeleszczących na wietrze, o zapachu świeżo skoszonej trawy, o kolorach zachodu słońca.

— Gdybyś mogła zobaczyć niebo dzisiaj… Jest takie czerwone, jakby ktoś rozlał farbę po całym horyzoncie.

Z czasem zaczęłam czuć się bezpiecznie. Janek nie oceniał mnie, nie patrzył z litością. Był cierpliwy. Nauczył mnie chodzić po okolicy bez lęku, rozpoznawać ludzi po głosie i dotyku.

Któregoś dnia odwiedziła nas matka.

— Ewa! Jak ty wyglądasz? Co to za ubranie? — wykrzyknęła z oburzeniem.

— Mamo, jest mi dobrze — odpowiedziałam spokojnie.

— Dobrze? W tej norze? Z tym… żebrakiem?

Janek stał w kącie i milczał.

— Mamo, Janek jest dobrym człowiekiem. Lepiej mi tu niż w domu pełnym wstydu i milczenia.

Matka wyszła trzaskając drzwiami.

Po jej wizycie zaczęły się plotki. Ludzie szeptali na ulicy: „Widziałeś? Ta ślepa Ewa z żebrakiem! Co za hańba!”

Ale ja byłam wolna. Po raz pierwszy w życiu mogłam oddychać pełną piersią.

Pewnej nocy Janek wrócił pobity.

— Kto ci to zrobił? — zapytałam przerażona.

— Chłopaki z miasta… Mówili, że nie powinienem się z tobą zadawać. Że jestem nikim.

Płakałam wtedy długo. Ale Janek tylko przytulił mnie mocno.

— Ewa, nie jesteś ciężarem. Jesteś moim światłem w tej ciemności.

Zrozumiałam wtedy, że miłość nie zna granic ani uprzedzeń. Że można być szczęśliwym nawet tam, gdzie inni widzą tylko nędzę i wstyd.

Po roku przyszła do nas matka z ojcem.

— Chcemy ją zabrać do domu — powiedział ojciec bez emocji.

— Nie wrócę — odpowiedziałam stanowczo. — Tu jest mój dom.

Ojciec spojrzał na mnie pierwszy raz jak na człowieka.

— Może się myliłem…

Nie wiem, czy kiedykolwiek mi wybaczył. Ale wiem jedno: znalazłam swoje miejsce na świecie dzięki temu, kogo wszyscy odrzucili.

Czasem pytam siebie: czy gdybym widziała świat oczami innych, byłabym szczęśliwsza? A może to właśnie moja ciemność pozwoliła mi zobaczyć prawdziwe światło? Co wy o tym myślicie?