„Tato, kim dla ciebie jestem?” – historia ojcostwa, które przyszło za wcześnie

– Tato, kim dla ciebie jestem? – Zosia patrzyła na mnie wielkimi, brązowymi oczami, a ja poczułem, jak coś ściska mnie w gardle. Miała zaledwie cztery lata, ale jej pytanie trafiło prosto w moje serce. Przez chwilę nie wiedziałem, co odpowiedzieć. W pokoju panowała cisza, przerywana tylko cichym tykaniem zegara i szumem samochodów za oknem naszego bloku na warszawskim Ursynowie.

Nie tak wyobrażałem sobie swoje życie. Miałem dwadzieścia dwa lata, kiedy Magda powiedziała mi, że jest w ciąży. Byliśmy wtedy razem od półtora roku – ona studiowała psychologię, ja informatykę. Mieliśmy plany: podróże, własne mieszkanie, karierę. Dziecko? Może kiedyś, ale na pewno nie teraz. Pamiętam tamten wieczór – siedzieliśmy w jej wynajmowanym pokoju na stancji. Magda płakała, a ja próbowałem być silny, choć w środku czułem się jak dziecko zagubione we mgle.

– Co teraz zrobimy? – zapytała wtedy cicho.
– Nie wiem… Ale jakoś damy radę – odpowiedziałem, choć sam w to nie wierzyłem.

Rodzice Magdy byli wściekli. Jej mama przez tydzień nie odzywała się do nas słowem. Mój ojciec tylko pokręcił głową i rzucił: „Trzeba było myśleć wcześniej”. Tylko moja mama próbowała nas wspierać, choć widziałem w jej oczach rozczarowanie i strach.

Ciąża Magdy była trudna. Musiała przerwać studia. Ja rzuciłem się w wir pracy – najpierw na kasie w markecie, potem jako kurier rowerowy. Każda złotówka była na wagę złota. Wynajęliśmy małą kawalerkę na obrzeżach miasta. Było ciasno i duszno, ale mieliśmy siebie.

Kiedy Zosia się urodziła, poczułem coś, czego nie umiem opisać słowami – mieszaninę przerażenia i miłości tak wielkiej, że aż bolała. Patrzyłem na jej maleńkie paluszki i zastanawiałem się: czy dam radę być dobrym ojcem?

Pierwsze miesiące były koszmarem. Zosia płakała całe noce. Magda była wykończona i coraz bardziej zamknięta w sobie. Ja wracałem z pracy późno, zmęczony i rozdrażniony. Kłóciliśmy się o wszystko: o pieniądze, o to, kto ma wstać do dziecka, o to, że nie mamy czasu dla siebie.

– Ty nic nie rozumiesz! – krzyczała Magda pewnej nocy, kiedy Zosia znowu nie mogła zasnąć.
– Pracuję po dwanaście godzin dziennie! Co jeszcze mam zrobić?!
– Chciałabym mieć choć chwilę dla siebie…

Czułem się bezsilny. Chciałem być dobrym ojcem i partnerem, ale miałem wrażenie, że wszystko mi się wymyka spod kontroli. Zazdrościłem kolegom z uczelni ich beztroski – imprez, podróży, wolności. Czasem łapałem się na myśli: „Gdyby Zosi nie było…”. Potem ogarniał mnie wstyd i poczucie winy.

Z czasem nauczyliśmy się jakoś funkcjonować. Magda wróciła na studia zaoczne, ja znalazłem lepszą pracę w firmie IT. Zosia rosła jak na drożdżach – była bystra i ciekawa świata. Ale między mną a Magdą narastał dystans. Przestaliśmy ze sobą rozmawiać o czymś innym niż rachunki i obowiązki.

Pewnego dnia Magda powiedziała:
– Nie wiem, czy jeszcze cię kocham.
To było jak cios w brzuch. Próbowałem walczyć – kwiaty, kolacje przy świecach, rozmowy do późna w nocy. Ale nic nie pomagało.

W końcu Magda wyprowadziła się do rodziców. Zosia została ze mną na weekendy. Każde rozstanie bolało coraz bardziej – widziałem smutek w oczach córki.

Któregoś dnia podczas spaceru po parku Zosia zapytała:
– Tato, dlaczego mama już z nami nie mieszka?
Zabrakło mi słów. Uklęknąłem przy niej i przytuliłem ją mocno.
– Czasem dorośli muszą podjąć trudne decyzje… Ale pamiętaj, że bardzo cię kocham.

Czułem się jak przegrany. Miałem dwadzieścia sześć lat i życie w rozsypce. Praca dawała mi satysfakcję tylko przez chwilę – potem wracałem do pustego mieszkania i ciszy przerywanej tylko śmiechem Zosi podczas naszych wspólnych weekendów.

Z czasem nauczyłem się cieszyć tymi chwilami – wspólne gotowanie naleśników, budowanie zamków z klocków Lego, czytanie bajek przed snem. Zosia była moim światłem w tunelu.

Kiedy dziś patrzę na nią – już siedmioletnią dziewczynkę z burzą kasztanowych włosów – wiem jedno: nigdy nie byłem gotowy na ojcostwo. Ale każdego dnia uczę się być lepszym tatą.

Czasem zastanawiam się: czy gdybyśmy z Magdą podjęli inne decyzje, bylibyśmy szczęśliwsi? Czy Zosia byłaby szczęśliwsza? A może właśnie te trudne doświadczenia sprawiły, że jesteśmy silniejsi?

Patrzę na córkę i pytam sam siebie: „Czy potrafię być dla niej kimś więcej niż tylko weekendowym tatą? Czy kiedyś mi wybaczy wszystkie moje błędy?”