Dekada Niezadowolenia: Życie z Wiecznym Prokrastynatorem
Tytuł: Dekada Niezadowolenia: Życie z Wiecznym Prokrastynatorem
Kiedy po raz pierwszy poznałam Jakuba, jego wyluzowane podejście było urocze. Był typem faceta, który potrafił rozśmieszyć nawet w najbardziej stresujących sytuacjach. Jednak z biegiem lat ta sama beztroska natura stała się źródłem frustracji i rozczarowania. Nasze małżeństwo, które trwa już dekadę, było podróżą przez mętne wody prokrastynacji i niespełnionego potencjału.
Jakub nigdy nie był osobą, która spieszy się z podejmowaniem decyzji. Miał marzenia, wielkie, ale zawsze wydawały się być tylko tym — marzeniami. Mówił o założeniu własnej firmy, powrocie do szkoły czy nawet rozpoczęciu nowego hobby. Jednak każdego wieczoru wracał z pracy, rzucał torbę przy drzwiach i zapadał się w kanapę. Pilot do telewizora był jego berłem, a kanapa tronem.
Na początku starałam się być wyrozumiała. Praca była stresująca, a każdy potrzebował chwili odpoczynku. Ale gdy dni zamieniały się w miesiące, a miesiące w lata, stało się jasne, że odpoczynek Jakuba to bardziej stan permanentny. Nasze weekendy spędzaliśmy na jego obietnicach, że „jutro” coś zrobi, ale ten dzień nigdy nie nadchodził.
Pamiętam pewną sobotę rano, kiedy zasugerowałam, żebyśmy razem uporządkowali garaż. Stał się on miejscem składowania rzeczy, z którymi nie wiedzieliśmy co zrobić. Jakub zgodził się entuzjastycznie, ale gdy godziny mijały, on nadal tkwił na kanapie, pochłonięty kolejnym powtórzeniem swojego ulubionego programu. Wieczorem znalazłam się sama w garażu, sortując pudła i zastanawiając się, jak do tego doszło.
Rozmowy o naszej przyszłości często kończyły się frustracją. Chciałam podróżować, odkrywać nowe miejsca i tworzyć wspomnienia poza naszym salonem. Jakub przytakiwał, zgadzając się, że to brzmi wspaniale, ale gdy przychodziło do planowania czy oszczędzania na te przygody, wycofywał się do swojego świata „kiedyś”.
Nasz związek zaczął cierpieć pod ciężarem niespełnionych oczekiwań. Czułam się jakbym mieszkała z obcym człowiekiem, który był zadowolony z tego, że życie mu umyka, podczas gdy ja pragnęłam czegoś więcej. Przyjaciele i rodzina zauważali napięcie między nami, często pytając czy wszystko jest w porządku. Uśmiechałam się i zapewniałam ich, że to tylko trudny okres, ale w głębi duszy wiedziałam, że to coś więcej.
Punkt kulminacyjny nastąpił podczas naszej dziesiątej rocznicy. Zaplanowałam mały wyjazd, mając nadzieję, że przywróci on trochę iskry, którą straciliśmy. Ale Jakub całkowicie o tym zapomniał, zbyt pochłonięty swoją najnowszą grą komputerową, by pamiętać o znaczeniu tego dnia. Tej nocy, leżąc w łóżku i słuchając znajomych dźwięków jego gry dochodzących z salonu, zdałam sobie sprawę, że nasze małżeństwo stało się cieniem tego, czym kiedyś było.
Ostatecznie nie było dramatycznej konfrontacji ani łzawego pożegnania. Tylko ciche zaakceptowanie faktu, że czasem miłość nie wystarcza, by pokonać głęboko zakorzenione nawyki i zachowania. Oddaliliśmy się od siebie, dwoje ludzi mieszkających pod jednym dachem, ale oddalonych od siebie we wszystkim innym.