Jak pokazałem synowi, jaką moc mają słowa
– Kuba, co ty powiedziałeś temu chłopcu? – zapytałem, patrząc synowi prosto w oczy. W jego spojrzeniu widziałem mieszankę wstydu i buntu. Przez chwilę milczał, bawiąc się rękawem bluzy.
– Nic takiego… – mruknął pod nosem.
– Kuba, wiem, że powiedziałeś coś przykrego do Michała. Wychowawczyni do mnie dzwoniła. – Usiadłem naprzeciwko niego przy kuchennym stole. W domu pachniało jeszcze obiadem, ale atmosfera była ciężka jak przed burzą.
– On sam zaczął! – wybuchł nagle Kuba. – Powiedział, że jestem głupi, bo nie umiem rozwiązać zadania z matmy!
– I co mu odpowiedziałeś?
Kuba spuścił głowę. – Że jest gruby i nikt go nie lubi.
Zamarłem. Przez chwilę nie wiedziałem, co powiedzieć. W mojej głowie pojawiły się obrazy własnego dzieciństwa – jak sam byłem wyśmiewany za okulary i za to, że nie miałem markowych butów. Pamiętałem ten ból, który zostaje na długo.
– Synku… – zacząłem łagodnie. – Czy wiesz, jak on się poczuł?
Kuba wzruszył ramionami, ale widziałem, że walczy ze łzami.
– Nie chciałem… tylko się zdenerwowałem.
Wziąłem głęboki oddech. Zamiast krzyczeć czy karać, postanowiłem zrobić coś innego.
– Chodź ze mną – powiedziałem i wstałem od stołu.
Zabrałem go do łazienki. Wziąłem tubkę pasty do zębów i wycisnąłem ją na talerzyk.
– Teraz spróbuj włożyć pastę z powrotem do tubki.
Kuba spojrzał na mnie zdziwiony.
– Ale to niemożliwe!
– Właśnie tak jest ze słowami. Jak już je wypowiesz, nie da się ich cofnąć. Nawet jeśli bardzo byś chciał.
Widziałem, jak dociera do niego sens tej prostej lekcji. Milczał przez chwilę, a potem cicho zapytał:
– Co mam teraz zrobić?
Usiedliśmy z powrotem przy stole. – Musisz przeprosić Michała. Ale nie tylko powiedzieć „przepraszam”. Musisz spróbować zrozumieć, jak on się poczuł.
Kuba westchnął ciężko. – A jeśli on mnie nie wybaczy?
– To jego prawo. Ale twoim obowiązkiem jest spróbować naprawić to, co zrobiłeś.
Wieczorem długo rozmawialiśmy o tym, jak słowa mogą ranić bardziej niż pięści. Opowiedziałem mu o swoim dzieciństwie, o tym, jak bolały mnie przezwiska i jak długo nie mogłem się z nich otrząsnąć. Kuba słuchał uważnie, a potem przytulił się do mnie mocno.
Następnego dnia rano był niespokojny. Widziałem to po jego ruchach – śniadanie jadł w milczeniu, nerwowo bawił się łyżką.
– Chcesz, żebym poszedł z tobą do szkoły? – zapytałem.
Pokręcił głową. – Sam muszę to zrobić.
Po południu czekałem na niego z niepokojem. Gdy wrócił, miał zaczerwienione oczy.
– I jak było? – zapytałem ostrożnie.
Usiadł obok mnie na kanapie i długo milczał.
– Powiedziałem mu „przepraszam”. Powiedziałem też, że nie chciałem go zranić i że sam poczułem się źle po tym wszystkim…
– I?
– Michał nic nie powiedział. Tylko patrzył na mnie długo… Potem powiedział: „Dobra”. Ale widziałem, że był smutny.
Objąłem Kubę ramieniem. – Czasem potrzeba czasu, żeby rany się zagoiły. Najważniejsze, że próbowałeś to naprawić.
Przez następne dni Kuba był cichy i zamyślony. Zauważyłem jednak, że stara się być milszy dla innych dzieci. Któregoś dnia przyszedł do domu uśmiechnięty.
– Michał zaprosił mnie na urodziny! – wykrzyknął radośnie.
Uśmiechnąłem się szeroko. – Widzisz? Czasem wystarczy szczera rozmowa i odwaga, żeby coś naprawić.
Wieczorem długo myślałem o tej sytuacji. O tym, jak łatwo jest zranić kogoś słowami i jak trudno czasem zdobyć się na przeprosiny. Przypomniały mi się własne błędy i słowa wypowiedziane w gniewie do bliskich…
Czy naprawdę uczymy nasze dzieci empatii? Czy sami potrafimy przyznać się do błędu i przeprosić? Może warto czasem zatrzymać się i pomyśleć, zanim powiemy coś, czego potem będziemy żałować?