Mąż zażądał rozwodu, bo odmówiłam opieki nad jego chorą matką. Po 20 latach małżeństwa zostałam sama i pełna żalu.
— Nie wierzę, że to mówisz, Aniu! — głos Marka drżał, a w oczach miał łzy, których nigdy wcześniej nie widziałam. — To moja matka! Jak możesz być tak bezduszna?
Stałam w kuchni, ściskając filiżankę tak mocno, że aż bolały mnie palce. Za oknem padał deszcz, a krople uderzały o szybę jakby chciały zagłuszyć nasze słowa. W głowie miałam tylko jedno: „Nie dam już rady”.
Od miesięcy żyliśmy w stanie ciągłego napięcia. Jego mama, pani Helena, od lat zmagała się z chorobą psychiczną. Najpierw były to tylko drobne zapomnienia, potem lęki, aż w końcu pojawiły się ataki agresji i urojenia. Przez ostatnie dwa lata to ja byłam tą, która gotowała jej posiłki, pilnowała leków, znosiła krzyki i oskarżenia. Marek pracował do późna, wracał zmęczony i nie chciał słyszeć o problemach. „To moja matka, musimy jej pomóc”, powtarzał. Ale to ja byłam tą pomocą.
Pewnego wieczoru, gdy pani Helena rzuciła we mnie talerzem i wykrzyczała, że chcę ją otruć, zamknęłam się w łazience i płakałam przez godzinę. Czułam się jak więzień we własnym domu. Nasz syn, Paweł, już dawno wyprowadził się do Wrocławia na studia i rzadko dzwonił. Czułam się coraz bardziej samotna.
— Marek, ja naprawdę nie mogę już dłużej… — zaczęłam cicho.
— Nie możesz? — przerwał mi ostro. — A ja mogę? To moja matka! Ty obiecałaś mi wierność i wsparcie na dobre i na złe!
— Ale ja też jestem człowiekiem! — krzyknęłam nagle, zaskakując samą siebie. — Potrzebuję pomocy! Ona potrzebuje profesjonalnej opieki! Ja nie jestem pielęgniarką ani terapeutką!
Marek patrzył na mnie z niedowierzaniem. Przez chwilę myślałam, że zaraz się rozpłacze albo wyjdzie trzaskając drzwiami. Zamiast tego usiadł ciężko na krześle i schował twarz w dłoniach.
— Zawiodłaś mnie — powiedział cicho. — Po tylu latach…
Wtedy coś we mnie pękło. Przez dwadzieścia lat byłam żoną, matką, synową. Zawsze na drugim planie. Zawsze „muszę”, „powinnam”, „nie wypada”. A teraz miałam poczucie, że moje życie już nie należy do mnie.
Następne dni były jak koszmar. Marek przestał ze mną rozmawiać. Pani Helena coraz częściej miała napady paniki i agresji. Ja chodziłam jak cień po domu, nie śpiąc po nocach i bojąc się własnych myśli.
W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do ośrodka opieki długoterminowej. Rozmowa z pielęgniarką była jak powiew świeżego powietrza: „Nie jest pani sama. To nie jest pani wina. Czasem najlepszą pomocą jest oddanie bliskiego pod profesjonalną opiekę”.
Kiedy powiedziałam Markowi o mojej decyzji, wybuchł:
— Nigdy ci tego nie wybaczę! Jeśli oddasz moją matkę do domu starców, możesz się pakować!
Patrzyłam na niego i czułam tylko pustkę. Przez chwilę miałam ochotę go przytulić, przeprosić, cofnąć wszystko… Ale wiedziałam, że jeśli teraz ustąpię, już nigdy nie będę sobą.
Dwa tygodnie później Marek wrócił z pracy wcześniej niż zwykle. Bez słowa wręczył mi kopertę z dokumentami rozwodowymi.
— Skoro nie potrafisz być częścią mojej rodziny, nie możemy być razem — powiedział zimno.
Nie płakałam. Nawet nie krzyczałam. Po prostu usiadłam na łóżku i patrzyłam na ścianę przez długi czas. W głowie miałam tylko jedno pytanie: „Czy naprawdę jestem taka zła?”
Rozwód przebiegł szybko i bez większych emocji z jego strony. Paweł zadzwonił tylko raz:
— Mamo… tata mówił… To prawda?
— Tak — odpowiedziałam spokojnie. — Nie dałam rady dłużej.
— Rozumiem cię — powiedział cicho. — Chciałem tylko powiedzieć… że cię kocham.
Po rozwodzie zostałam sama w naszym mieszkaniu. Cisza była ogłuszająca. Czasem budziłam się w środku nocy z uczuciem winy i żalu. Zastanawiałam się, czy mogłam zrobić coś inaczej. Czy powinnam była poświęcić siebie dla rodziny? Czy to egoizm czy zdrowy rozsądek?
Minęły miesiące. Zaczęłam wychodzić na spacery, zapisałam się na jogę, poznałam kilka nowych osób w klubie książki. Powoli uczyłam się żyć dla siebie.
Ale czasem wracam myślami do tamtej kuchni, do Marka i jego matki. Do słów: „Zawiodłaś mnie”.
Czy naprawdę zawiodłam? Czy może po prostu byłam pierwsza, która odważyła się powiedzieć „dość”? Czy każda kobieta musi poświęcić siebie dla innych?
Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy miałam prawo walczyć o własne życie? Czy wy byście postąpili inaczej?