„Moje mieszkanie, ich zasady? Jak pozwoliłam synowi zamieszkać u mnie i straciłam kontrolę nad własnym życiem”

— Mamo, nie możesz tak po prostu wchodzić bez pukania! — głos Magdy, mojej synowej, odbił się echem w kuchni. Stałam z kluczami w ręku, jeszcze nie zdjęłam płaszcza. Była środa, godzina dziewiętnasta trzydzieści. Zawsze o tej porze przychodziłam sprawdzić, czy czegoś nie potrzeba, czy Adam — mój syn — zjadł coś ciepłego po zajęciach na uczelni. Ale dziś powitała mnie nie tylko chłodna atmosfera, ale i coś jeszcze bardziej lodowatego: kartka na lodówce z napisem „Zasady Domu”.

Przeczytałam ją raz, drugi, trzeci. „Brak wizyt po 20:00”, „Każda zmiana w mieszkaniu wymaga konsultacji”, „Weekendy są tylko dla nas — prosimy o prywatność”. Mój żołądek ścisnął się z gniewu i niedowierzania. To przecież moje mieszkanie! Ja tu płacę czynsz, ja tu wszystko urządzałam. Pozwoliłam im zamieszkać u mnie, bo Adam miał trudny czas — rzucił studia na chwilę, potem wrócił, ale pieniędzy brakowało. Magda straciła pracę w sklepie odzieżowym. Chciałam pomóc. Ale czy to znaczy, że mam być gościem we własnym domu?

— Adam! — zawołałam. Syn wyszedł z pokoju, rozczochrany, w dresie. — Co to ma znaczyć?

— Mamo, proszę cię… — zaczął niepewnie, patrząc na Magdę. — My tylko chcemy trochę prywatności.

— Prywatności? W MOIM mieszkaniu? — głos mi się załamał. — To ja wam pomagam, a wy stawiacie mi warunki?

Magda skrzyżowała ramiona na piersi. — To nie tak… Po prostu czujemy się nieswojo, kiedy wchodzisz bez zapowiedzi. Chcemy mieć swoje życie.

Poczułam się jakby ktoś mnie spoliczkował. Przypomniały mi się wszystkie noce, kiedy Adam miał gorączkę jako dziecko i spałam przy jego łóżku. Wszystkie obiady, które gotowałam po pracy, żeby miał coś domowego. Wszystkie rozmowy o przyszłości — te pełne marzeń i te pełne obaw.

A teraz? Teraz jestem problemem.

Wróciłam do siebie do pokoju i usiadłam na łóżku. Łzy same napływały mi do oczu. Czy naprawdę jestem taką złą matką? Czy to ja przesadzam?

Następnego dnia zadzwoniła do mnie moja siostra, Basia.

— Hanka, musisz postawić granice — powiedziała stanowczo. — To twoje mieszkanie! Nie pozwól im wejść ci na głowę.

Ale jak postawić granice własnemu dziecku? Przecież nie chcę ich wyrzucać na bruk.

Wieczorem usiedliśmy razem przy stole. Adam patrzył w blat, Magda nerwowo bawiła się łyżeczką.

— Chcę wam pomóc — zaczęłam cicho. — Ale nie mogę czuć się jak intruz we własnym domu.

— Mamo… — Adam podniósł wzrok. — My naprawdę doceniamy twoją pomoc. Ale jesteśmy już małżeństwem. Chcemy mieć trochę swobody.

— Swobody? To czemu nie wynajmiecie czegoś swojego? — wyrwało mi się.

Zapadła cisza. Magda spojrzała na Adama z wyrzutem.

— Nie stać nas — powiedział cicho mój syn.

— To może powinniście najpierw skończyć studia i znaleźć pracę, zanim zdecydujecie się na ślub! — głos mi się załamał.

Adam wstał gwałtownie.

— Zawsze to samo! Nigdy nie akceptujesz moich decyzji!

Magda zaczęła płakać. Ja też nie wytrzymałam i wybiegłam do łazienki.

Przez kolejne dni unikaliśmy się nawzajem. W kuchni mijaliśmy się bez słowa. Czułam się coraz bardziej osamotniona we własnym domu. Zaczęłam nawet myśleć, czy nie lepiej byłoby wyjechać na jakiś czas do Basi do Gdańska.

Pewnego wieczoru usłyszałam przez drzwi ich rozmowę:

— Może powinniśmy poszukać czegoś innego? — szeptała Magda. — Nie chcę już tak żyć.

— Nie damy rady finansowo… — odpowiedział Adam zrezygnowanym tonem.

Zrobiło mi się ich żal. Ale czy to znaczy, że mam rezygnować z własnego komfortu?

W końcu zebrałam się na odwagę i zaproponowałam kompromis:

— Możemy ustalić pewne zasady razem. Ale musicie pamiętać, że to mój dom i moje reguły są najważniejsze.

Adam skinął głową ze łzami w oczach.

Od tamtej pory próbujemy jakoś żyć razem, ale nic już nie jest takie samo. Każdy dzień to balansowanie między pomocą a poczuciem bycia wykorzystywaną. Czasem myślę: czy naprawdę warto było tak bardzo ingerować w życie dorosłego dziecka? A może powinnam była pozwolić mu popełnić własne błędy?

Czy pomagając rodzinie można stracić siebie? Czy ktoś z Was też czuł się kiedyś obcy we własnym domu?