To nie jest ten mężczyzna, którego poślubiłam: Jak niezadowolenie mojego męża rozbija naszą rodzinę

— Ivana, czy ty naprawdę musiałaś znowu kupić te drogie pieluchy? — Damir rzucił torbą na kuchenny blat, a ja poczułam, jak znowu ściska mnie w żołądku. Luka i Lejla bawiły się w pokoju obok, ich śmiech był jak echo dawnych, szczęśliwych dni. — Przecież mówiłem ci, żebyś oszczędzała! — dodał ciszej, ale z tym samym wyrzutem w głosie.

Patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć, że to ten sam człowiek, który kiedyś tulił mnie do snu i obiecywał, że zawsze będzie mnie chronił. Teraz czułam się jak intruz we własnym domu. Damir coraz częściej wracał z pracy rozdrażniony, a każda drobnostka stawała się powodem do kłótni. Zaczęło się niewinnie – od narzekań na bałagan czy zimną zupę. Potem przyszły ciche dni, kiedy nie odzywał się do mnie przez kilka godzin, a ja chodziłam na palcach, żeby nie wywołać kolejnej burzy.

Najgorsze jednak przyszło wraz z częstymi wizytami jego matki. Pani Ankica pojawiała się bez zapowiedzi, przynosząc domowe ciasta i jeszcze więcej krytyki. — Ivana, powinnaś częściej przewijać dzieci — mówiła z uśmiechem, który miał być serdeczny, ale czułam w nim ukrytą pogardę. — Luka ma zaczerwienioną pupę. W moich czasach dzieci były zawsze czyste i pachnące.

Damir patrzył wtedy na mnie tak, jakby szukał potwierdzenia jej słów. Czułam się osaczona. Próbowałam rozmawiać z nim o tym, ale on tylko wzdychał ciężko i mówił: — Moja mama chce dobrze. Ty zawsze wszystko bierzesz do siebie.

Pewnego wieczoru, kiedy dzieci już spały, zebrałam się na odwagę. — Damir, musimy porozmawiać. Nie poznaję cię ostatnio. Wszystko cię drażni, a twoja mama… — urwałam, bo widziałam już cień złości w jego oczach.

— Znowu zaczynasz? Moja mama pomaga nam jak może! Ty jesteś wiecznie niezadowolona! — krzyknął i wyszedł trzaskając drzwiami.

Zostałam sama w kuchni, słysząc tylko tykanie zegara i własny przyspieszony oddech. Łzy napłynęły mi do oczu. Przypomniałam sobie nasze początki – te długie spacery po Plantach w Krakowie, rozmowy do późna w nocy, wspólne marzenia o domu pełnym dzieci i miłości. Gdzie to wszystko się podziało?

Z czasem zaczęłam unikać kontaktu z Damirem. Skupiałam się na dzieciach – ich pierwszych słowach, rysunkach przyklejanych do lodówki, drobnych sukcesach w przedszkolu. Ale nawet wtedy czułam się samotna. Często łapałam się na tym, że zazdroszczę innym mamom na placu zabaw – tym uśmiechniętym kobietom z mężami trzymającymi je za rękę.

Pewnego dnia Lejla zachorowała. Miała wysoką gorączkę i nie mogła spać. Siedziałam przy jej łóżku całą noc, a Damir… spał w salonie pod pretekstem zmęczenia po pracy. Rano pani Ankica zjawiła się jak zwykle bez zapowiedzi.

— Co ty robisz? Dziecko trzeba było zawieźć do lekarza! — krzyczała na mnie przy dzieciach.

— Byliśmy już u pediatry — odpowiedziałam cicho.

— W moich czasach matki nie czekały aż dziecko się rozchoruje! — dodała z wyrzutem.

Nie wytrzymałam. — Może powinna pani zamieszkać z nami i sama wszystko robić! — wybuchłam.

Damir wszedł do kuchni akurat w tej chwili. — Co tu się dzieje?! — zapytał groźnie.

— Twoja żona nie radzi sobie z dziećmi! — powiedziała pani Ankica.

— Może rzeczywiście powinniśmy pomyśleć o kimś do pomocy — rzucił Damir bez emocji.

Poczułam się tak, jakby ktoś wyciągnął mi grunt spod nóg. Czy naprawdę jestem aż tak beznadziejna? Czy on już mnie nie kocha?

Wieczorem długo siedziałam przy oknie, patrząc na światła miasta. W głowie kłębiły mi się myśli: czy to ja jestem winna? Czy powinnam była bardziej starać się o jego uwagę? A może to on się zmienił nie do poznania?

Zaczęłam szukać wsparcia u przyjaciółek. Marta powiedziała mi wprost: — Ivana, nie możesz pozwolić, żeby teściowa rządziła twoim domem! Musisz postawić granice.

Ale jak postawić granice komuś, kto jest matką mojego męża? Jak rozmawiać z Damirem, który zamknął się w sobie i nie chce słuchać?

Kolejne tygodnie były coraz trudniejsze. Damir wracał coraz później z pracy. Czułam jego dystans nawet wtedy, gdy siedzieliśmy razem przy stole. Luka i Lejla zaczęli zadawać pytania: — Mamo, dlaczego tata jest smutny? Dlaczego krzyczy?

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Bałam się o naszą rodzinę. Bałam się o siebie.

Pewnej nocy usłyszałam cichy płacz Luki. Usiadłam przy jego łóżku i pogładziłam go po włosach.

— Mamo… czy tata nas już nie kocha? — zapytał przez łzy.

Serce mi pękło.

Następnego dnia postanowiłam działać. Umówiłam nas na terapię małżeńską. Damir najpierw odmówił, potem zgodził się tylko dlatego, że „nie chce słuchać twojego narzekania”.

Na pierwszej sesji długo milczał. W końcu powiedział: — Nie wiem już kim jesteśmy dla siebie. Mam wrażenie, że wszystko mnie przerasta.

Spojrzałam mu prosto w oczy i po raz pierwszy od dawna poczułam odrobinę nadziei – może jeszcze da się nas uratować?

Dziś wiem jedno: nie chcę żyć w cieniu cudzych oczekiwań i wiecznych pretensji. Chcę być szczęśliwa – dla siebie i dla dzieci.

Czy można jeszcze odbudować miłość tam, gdzie tyle razy została zraniona? Czy warto walczyć o rodzinę za wszelką cenę? Co wy byście zrobili na moim miejscu?