Czwartkowy wieczór, który zmienił wszystko: „Rodzice postanowili oddać cały dom babci mojemu bratu”
– Aniu, usiądź, proszę – głos mamy drżał, a ja już wiedziałam, że coś jest nie tak. Siedzieliśmy przy stole w salonie, gdzie jeszcze niedawno świętowaliśmy urodziny babci. Teraz atmosfera była ciężka jak przed burzą. Mój brat, Tomek, nerwowo bawił się obrączką na palcu, unikając mojego wzroku. Ojciec patrzył w okno, jakby szukał tam odpowiedzi na pytania, których nie chciał zadać.
– Chcieliśmy z wami porozmawiać o domu babci – zaczęła mama, a ja poczułam, jak serce zaczyna mi bić szybciej. Czekałam na tę rozmowę od miesięcy. Po śmierci babci dom stał pusty, a my odkładaliśmy decyzję o jego podziale. W głowie miałam już plany: może w końcu własne miejsce, może remont i nowy początek. Ale coś w tonie mamy sprawiło, że poczułam niepokój.
– Doszliśmy do wniosku… – ojciec przerwał mamie i spojrzał na mnie z powagą – …że najlepiej będzie, jeśli dom zostanie przepisany na Tomka.
Zamarłam. Przez chwilę miałam wrażenie, że nie dosłyszałam. Spojrzałam na brata – jego twarz była czerwona, a oczy wbite w stół.
– Jak to? – wykrztusiłam. – Przecież rozmawialiśmy o tym tyle razy! Mieliśmy podzielić dom po równo…
Mama spuściła wzrok. – Wiesz, Aniu… Tomek ma rodzinę, dzieci… Potrzebują większego miejsca. Ty przecież wynajmujesz mieszkanie w Warszawie, masz dobrą pracę…
– Ale to nie tak miało być! – przerwałam jej z rozpaczą. – Przez ostatnie lata to ja jeździłam do babci co weekend, robiłam zakupy, sprzątałam… Tomek pojawiał się raz na miesiąc!
Brat podniósł głowę. – Anka, ja… Przepraszam. Rodzice mnie poprosili… Ja nawet nie chciałem się zgodzić.
– Ale się zgodziłeś! – rzuciłam z goryczą.
W salonie zapadła cisza. Słychać było tylko tykanie zegara i szum samochodów za oknem. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale nie chciałam płakać przy nich. Nie teraz.
Ojciec westchnął ciężko. – Aniu, to nie jest przeciwko tobie. Po prostu… Tomek ma trudniej. Ty sobie poradzisz.
– A sprawiedliwość? – spytałam cicho. – Czy to się nie liczy?
Mama próbowała mnie objąć, ale odsunęłam się gwałtownie. Wstałam od stołu i podeszłam do okna. Patrzyłam na ogród babci – jeszcze niedawno pieliłyśmy tam razem grządki. Pamiętam jej dłonie pachnące ziemią i śmiech, kiedy opowiadała mi historie z dzieciństwa.
– Wiecie co? – powiedziałam przez łzy. – To nie chodzi tylko o dom. Chodzi o to, że zawsze byłam tą drugą. Zawsze musiałam być silna i radzić sobie sama, bo Tomek miał „trudniej”.
Tomek wstał i podszedł do mnie niepewnie.
– Anka… Może możemy się jakoś dogadać? Może ci coś oddam?
Pokręciłam głową. – Nie chodzi o pieniądze. Chodzi o szacunek.
Mama zaczęła płakać cicho. Ojciec patrzył na mnie bezradnie.
– Nie chcemy cię skrzywdzić…
– Ale właśnie to zrobiliście – odpowiedziałam twardo.
Wyszłam z domu rodziców trzaskając drzwiami. Na ulicy powietrze było zimne i wilgotne. Szłam bez celu przez osiedle, próbując zrozumieć, dlaczego zawsze muszę być tą rozsądną, która wszystko znosi i nikogo nie obciąża swoimi problemami.
Przez kolejne dni rodzice dzwonili do mnie wielokrotnie. Nie odbierałam. Tomek napisał mi długiego SMS-a: „Anka, przepraszam. Nie chciałem cię zranić. Może spotkamy się i pogadamy?”. Odpisałam tylko: „Nie teraz”.
W pracy byłam jak cień samej siebie. Koleżanka zapytała mnie: „Co się stało?”. Odpowiedziałam wymijająco: „Rodzinne sprawy”. Ale w środku czułam pustkę i żal.
Wieczorami wracały wspomnienia: jak siedziałam z babcią przy kominku i słuchałam jej opowieści; jak razem gotowałyśmy pierogi na święta; jak trzymała mnie za rękę po śmierci dziadka i mówiła: „Aniu, rodzina jest najważniejsza”.
A teraz? Rodzina wybrała mojego brata.
Po tygodniu zebrałam się na odwagę i pojechałam do rodziców jeszcze raz. Chciałam im powiedzieć wszystko, co czuję.
– Aniu… – mama zaczęła płakać na mój widok.
– Mamo, tato… Chcę żebyście wiedzieli jedno: kocham was i Tomka też. Ale nie mogę udawać, że nic się nie stało. Zawsze byłam dla was tą silną córką, która sobie poradzi. Ale czasem chciałabym poczuć się ważna tak samo jak on.
Ojciec spuścił głowę.
– Może popełniliśmy błąd…
– Może jeszcze możecie go naprawić? – spytałam cicho.
Tomek przyszedł następnego dnia z żoną i dziećmi. Usiedliśmy razem przy stole – pierwszy raz od dawna bez napięcia w powietrzu.
– Anka, jeśli chcesz… możemy sprzedać dom i podzielić się po równo – powiedział Tomek niepewnie.
Spojrzałam na niego długo.
– Chciałabym tylko wiedzieć, że jestem dla was równie ważna jak on – odpowiedziałam.
Cisza była długa i ciężka, ale tym razem czułam, że coś się zmienia.
Dziś patrzę na zdjęcie babci stojące na moim biurku i zastanawiam się: czy rodzina naprawdę jest ważniejsza niż sprawiedliwość? Czy można wybaczyć niesprawiedliwość w imię miłości? Co wy byście zrobili na moim miejscu?