Kiedy Moja Miłość Spotkała Jego Perfekcjonizm: Wieczór, Który Zmienił Naszą Kuchnię i Małżeństwo
– Znowu przypaliłaś ziemniaki, Aniu? – głos Michała przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam nad garnkiem, w którym bulgotały resztki mojej dumy i marzeń o idealnej kolacji. Dzień spędziłam na przeglądaniu przepisów, krojeniu, mieszaniu, próbowaniu – wszystko po to, by zaskoczyć męża i naszych przyjaciół czymś więcej niż zamówioną pizzą. Michał, szef kuchni w jednej z najlepszych warszawskich restauracji, zawsze powtarzał, że gotowanie to sztuka. Ja byłam tylko amatorką z sercem na dłoni i drżącymi rękami.
– Przepraszam… – wyszeptałam, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Chciałam, żeby było wyjątkowo.
Michał westchnął ciężko i odwrócił się do mnie plecami. – Wiesz, że wystarczyłoby zapytać. Pomógłbym ci. Nie musisz robić wszystkiego sama.
Ale właśnie o to chodziło. Chciałam udowodnić sobie – i jemu – że potrafię. Że nie jestem tylko żoną szefa kuchni, która nie odróżnia tymianku od rozmarynu. Chciałam być kimś więcej niż dodatkiem do jego sukcesu.
Przez cały dzień czułam jego obecność nawet wtedy, gdy był w pracy. Jego głos w mojej głowie: „Nie kroj cebuli w ten sposób”, „Nie mieszaj sosu metalową łyżką”, „Pamiętaj o temperaturze piekarnika”. Każdy ruch był podszyty lękiem przed porażką.
Gdy przyjaciele przyszli – Magda z Piotrem i Basia z Tomkiem – starałam się uśmiechać, choć w środku czułam się jak dziecko, które zaraz zostanie przyłapane na ściąganiu. Michał zajął się winem, ja podawałam przystawki. Sałatka z buraków była za słona, grzanki za twarde. Michał nie komentował przy stole, ale widziałam jego spojrzenie – to samo, którym ocenia swoich kucharzy podczas serwisu.
– Aniu, może następnym razem spróbujesz dodać mniej octu? – rzucił mimochodem, gdy zbierałam talerze po pierwszym daniu.
Zrobiło mi się gorąco. Magda próbowała ratować sytuację: – Ale buraki są świetne! Uwielbiam takie wyraziste smaki.
Nie słyszałam już komplementów. W głowie dudniło tylko jedno: zawiodłam.
Główne danie – pieczony schab z jabłkami – wyszło suche. Michał pokroił mięso i podał każdemu po kawałku. Przez chwilę milczał, potem powiedział cicho:
– Schab trzeba podlewać sosem podczas pieczenia. Wtedy nie wysycha.
Nie wytrzymałam. – Może następnym razem ty ugotujesz wszystko sam! – wybuchłam, rzucając ściereczkę na blat.
Wszyscy zamilkli. Michał spojrzał na mnie zaskoczony.
– Aniu…
– Nie! Zawsze muszę być idealna? Nie mogę popełnić błędu? Nawet w domu czuję się jak na egzaminie!
Łzy popłynęły mi po policzkach. Wybiegłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Siedziałam na zimnych kafelkach i próbowałam się uspokoić. Słyszałam stłumione głosy z kuchni:
– Michał, przesadziłeś…
– Ona się starała…
– Daj jej spokój…
Po kilku minutach ktoś zapukał delikatnie do drzwi.
– Aniu? To ja…
Milczałam.
– Przepraszam. Nie chciałem cię zranić. Po prostu… gotowanie to całe moje życie. Czasem zapominam, że nie każdy musi być perfekcyjny.
Otworzyłam drzwi powoli. Michał stał z miską lodów waniliowych i dwoma łyżeczkami.
– Pamiętasz naszą pierwszą randkę? Spaliłem wtedy naleśniki. Ty powiedziałaś, że smakują jak miłość.
Uśmiechnęłam się przez łzy.
– Chciałem ci dzisiaj powiedzieć to samo. Twoja kolacja smakowała jak miłość. Przepraszam, że tego nie zauważyłem wcześniej.
Wróciliśmy do stołu razem. Przyjaciele udawali, że nic się nie stało, ale atmosfera była inna – cieplejsza, bardziej prawdziwa. Michał pomógł mi podać deser i razem śmialiśmy się z naszych kulinarnych wpadek.
Wieczorem, gdy wszyscy już poszli, usiedliśmy na kanapie w ciszy.
– Wiesz… – zaczęłam niepewnie – czasem mam wrażenie, że nigdy ci nie dorównam.
Michał objął mnie ramieniem.
– Nie musisz mi dorównywać. Jesteśmy zespołem. Ty uczysz mnie cierpliwości i radości z prostych rzeczy. Ja mogę nauczyć cię kilku trików w kuchni… jeśli chcesz.
Uśmiechnęłam się przez łzy wzruszenia.
Może właśnie o to chodzi w małżeństwie? Być razem nawet wtedy, gdy coś się nie udaje. Czy naprawdę musimy być perfekcyjni dla tych, których kochamy najbardziej? A może wystarczy być sobą i pozwolić sobie na błędy?