Nikt nie chce przywieźć mojego wnuka na weekend – rodzinny dramat, który rozdziera serce

– Mamo, nie mogę go przywieźć. Nie pytaj mnie więcej – głos Magdy, mojej córki, był twardy jak stal, choć wyczuwałam w nim nutę zmęczenia. Stałam w kuchni, ściskając telefon tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. W tle słyszałam cichy szum telewizora i odgłos deszczu bębniącego o parapet.

– Ale Magda… przecież to tylko weekend. Chciałabym zobaczyć się z Antosiem. On też za mną tęskni – próbowałam jeszcze raz, choć wiedziałam, że to nic nie da.

– Mamo, nie rozumiesz. To nie jest dobry moment. Lepiej będzie, jak dasz nam trochę spokoju – odpowiedziała i rozłączyła się bez słowa pożegnania.

Zostałam sama w kuchni, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Od miesięcy próbuję zobaczyć się z wnukiem. Odkąd wybuchła ta cała awantura o pieniądze po śmierci mojego męża, rodzina rozpadła się na kawałki. Każdy trzyma się swojego kąta, a ja zostałam sama w naszym dużym mieszkaniu na Pradze.

Najgorsze są weekendy. Wtedy dom wydaje się jeszcze bardziej pusty. Kiedyś Antoś biegał po pokojach, śmiał się, układał klocki na dywanie i prosił o naleśniki z dżemem. Teraz cisza aż dzwoni w uszach.

Mój tata, dziadek Antosia, też nie potrafi sobie z tym poradzić. Ostatnio przyszedł do mnie z butelką nalewki i usiadł ciężko przy stole.

– Wiesz, Haniu… – zaczął cicho – ja już nie mam siły walczyć z tą rodziną. Człowiek całe życie się starał, a teraz nawet wnuka nie może zobaczyć…

Zamilkł i wpatrywał się w swoje dłonie. Widziałam, jak drżą mu palce. Próbowałam go pocieszyć, ale sama czułam się bezradna.

Wszystko zaczęło się od testamentu po śmierci mojego męża, Andrzeja. Zostawił mieszkanie mnie i trochę oszczędności dla wnuka na przyszłość. Magda uznała, że to niesprawiedliwe – jej brat Tomek dostał samochód i działkę pod Warszawą. Zaczęły się kłótnie, wzajemne pretensje i oskarżenia o faworyzowanie dzieci.

Pamiętam tamten dzień jak dziś. Magda przyszła do mnie z płaczem:

– Mamo, dlaczego Tomek zawsze dostaje więcej? Czy ja jestem gorsza?

Próbowałam tłumaczyć, że Andrzej miał swoje powody – Tomek miał trudniej w życiu, rozwiódł się, stracił pracę… Ale Magda nie chciała słuchać.

Od tamtej pory nasze relacje były coraz chłodniejsze. Najbardziej cierpiał na tym Antoś – mój ukochany wnuk. Kiedyś był u mnie co tydzień. Teraz Magda nie pozwala mu nawet do mnie zadzwonić.

Próbowałam rozmawiać z Tomkiem:

– Synku, może ty byś przywiózł Antosia na weekend? Przecież to twój siostrzeniec…

Tomek tylko wzruszył ramionami:

– Mamo, ja nie chcę się mieszać. Magda jest uparta jak osioł. Jak jej powiesz coś nie po myśli, to przez miesiąc się nie odzywa.

Czułam narastającą frustrację i żal. Zaczęłam mieć wrażenie, że wszyscy mają mnie dość – jakbym była ciężarem.

Najgorsze są święta. W tym roku spędziłam Wigilię sama z tatą. Siedzieliśmy przy stole, patrząc na puste krzesła.

– Haniu… pamiętasz, jak Antoś śpiewał kolędy? – zapytał tata cicho.

Pokiwałam głową i poczułam gulę w gardle.

Czasem zastanawiam się, czy to wszystko moja wina. Może powinnam była inaczej podzielić majątek? Może powinnam była bardziej walczyć o jedność rodziny? Teraz jest już za późno na zmiany.

Ostatnio próbowałam napisać list do Magdy:

„Kochana Magdo,
Wiem, że jesteś na mnie zła i masz do mnie żal. Ale bardzo tęsknię za Antosiem i za Tobą. Chciałabym naprawić nasze relacje. Proszę Cię, pozwól mi zobaczyć wnuka choć na jeden weekend…”

Nie odpisała.

Czasem mam ochotę po prostu pójść pod jej blok i poczekać na Antosia pod szkołą. Ale boję się, że tylko pogorszę sprawę.

Rozmawiałam o tym z sąsiadką, panią Zosią:

– Haniu, nie możesz się poddawać! Rodzina to najważniejsze. Może spróbuj jeszcze raz zadzwonić? Albo poproś kogoś z rodziny o mediację?

Ale ja już nie mam siły walczyć. Każda rozmowa kończy się płaczem lub kłótnią.

Czuję się coraz bardziej samotna i zagubiona. Tęsknię za dawnymi czasami, kiedy cała rodzina była razem – nawet jeśli czasem się kłóciliśmy, to zawsze mogliśmy na siebie liczyć.

Dziś siedzę przy oknie i patrzę na mokre ulice Warszawy. Myślę o Antosiu – czy jeszcze mnie pamięta? Czy kiedyś będzie chciał do mnie wrócić?

Może powinnam odpuścić? Może czas pogodzić się z tym, że rodzina już nigdy nie będzie taka jak dawniej?

A może jednak warto walczyć do końca? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy jest jeszcze nadzieja na pojednanie?