„Jak lata mijają: Ciche echa pustego gniazda”
Elżbieta siedziała cicho w salonie, miękki blask lampy rzucał długie cienie na podłogę. W domu panowała cisza, przerywana tylko sporadycznym skrzypieniem i jękiem starzejącego się drewna, które osiadało na noc. W tych cichych chwilach Elżbieta odczuwała ciężar lat najbardziej dotkliwie.
Jej najstarszy syn, Michał, wyjechał do Europy zaraz po studiach, pełen marzeń i pragnienia przygód. Obiecał utrzymywać kontakt, wracać na święta, ale z biegiem lat wizyty stawały się coraz rzadsze, ograniczając się do kartek na Boże Narodzenie i krótkich, nieosobistych aktualizacji. Elżbieta ceniła każdą kartkę, każdy kawałek jego, który wracał do domu, nawet jeśli on sam nie wracał.
Hanna, jej środkowe dziecko, przeprowadziła się na zachodnie wybrzeże. Jej życie to wir awansów zawodowych i spotkań towarzyskich. Dzwoniła od czasu do czasu, jej głos zawsze był pośpieszny, zawsze na krawędzi pożegnania. Elżbieta starała się śledzić szczegóły życia Hanny, ale wymykały się one jej jak piasek, sprawiając, że czuła się coraz bardziej odłączona z każdym telefonem.
Grzegorz, najmłodszy, osiedlił się w mieście zaledwie kilka godzin drogi stąd, ale jego wizyty były rzadkie. Praca, jak mówił, była chaotyczna. Elżbieta rozumiała – w końcu wychowała swoje dzieci na niezależne, aby goniły za swoimi marzeniami. Ale ucząc ich latać, nie przygotowała się na ciszę, którą zostawią za sobą.
Dziś wieczorem, gdy zimowy wiatr wył za oknem, Elżbieta wyjęła starą pudełko z pamiątkami. Fotografie, listy, dziecięce rysunki Michała, pierwszy świadectwo Hanny, niezręczne wiersze nastoletniego Grzegorza. Rozłożyła je na stoliku kawowym, palcami przejeżdżając po krawędziach papieru, oczy zatrzymujące się na uśmiechniętych twarzach, które na nią patrzyły.
Podniosła list, który Michał napisał podczas swojego pierwszego roku za granicą. Jego pismo, kiedyś takie znajome, teraz wydawało się obce, pętle i kreski nieznajomego. „Mamo, dziś widziałem Alpy,” napisał. „Chciałbym, żebyś je zobaczyła ze mną. Tęsknię za Wami.” Oczy Elżbiety napełniły się łzami. Ona też za nim tęskniła, bardziej niż on prawdopodobnie wiedział.
Zegar wybił, przerywając Elżbiecie zadumę. Wytarła oczy i zaczęła odkładać wspomnienia, każde zdjęcie, każdy list, szept życia, które kiedyś wypełniało te pokoje śmiechem i miłością. Dom teraz wydawał się chłodniejszy, bardziej pusty.
Wchodząc po schodach do sypialni, Elżbieta zatrzymywała się przy każdym z pokoi swoich dzieci. Michałowy wciąż miał plakaty na ścianach, zamrożony obraz jego nastoletnich lat. Pokój Hanny był nieskazitelny, prawie nietknięty, jakby czekał na jej powrót. Pokój Grzegorza był zagracony, stare podręczniki i gadżety zgromadzone na biurku.
Elżbieta delikatnie zamknęła drzwi i poszła do swojej sypialni. Łóżko było zimne, gdy wsunęła się pod kołdry, cisza domu osiadła wokół niej jak ciężki koc. Zamknęła oczy, echa przeszłości były gorzkosłodką kołysanką, usypiającą ją w niespokojny sen.