„Martwię się o przyszłość mojego syna: Mój mąż ma wielu spadkobierców i skomplikowaną rodzinę”
Nie wyobrażałam sobie, że otrzymanie znacznej sumy pieniędzy przyniesie tyle stresu do mojego życia. Kiedy dostałam czek na ponad 200 000 zł z dawnej inwestycji, myślałam, że to będzie błogosławieństwo. Mój mąż, Jan, był zachwycony i od razu zaczął planować remonty naszego wynajmowanego domu. Ale z biegiem dni moja ekscytacja zamieniła się w niepokój, a ja zaczęłam martwić się o przyszłość mojego syna, Eryka.
Jan i ja jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. Był żonaty przede mną i ma dwoje dzieci z tamtego małżeństwa, Michała i Sarę. Oboje są w późnych nastoletnich latach i mieszkają z matką, ale odwiedzają nas co drugi weekend. Jan ma również skomplikowane relacje z rodziną. Jego matka, Lidia, ma trzech synów, w tym Jana, i zawsze była bardzo zaangażowana w ich życie.
Kiedy otrzymałam pieniądze, Jan zobaczył w tym okazję do poprawy naszych warunków mieszkaniowych. Mówił o remoncie kuchni, modernizacji łazienek, a nawet dodaniu tarasu do ogrodu. Choć te pomysły brzmiały świetnie, nie mogłam pozbyć się uczucia, że inwestujemy w coś, co nie jest nasze. Dom należy do matki Jana, Lidii, i jasno dała do zrozumienia, że zostanie podzielony między jej trzech synów po jej śmierci.
Próbowałam porozmawiać z Janem o moich obawach. Powiedziałam mu, że powinniśmy zaoszczędzić pieniądze na przyszłość Eryka zamiast wydawać je na dom, który nie jest nasz. Ale Jan zlekceważył moje obawy. Powiedział, że powinniśmy cieszyć się pieniędzmi teraz i że wszystko się ułoży. Jego optymizm tylko zwiększał mój niepokój.
Z czasem moje obawy rosły. Zaczęłam myśleć o tym, co by się stało, gdyby coś się stało Janowi. Ma niebezpieczną pracę jako pracownik budowlany, a wypadki nie są rzadkością w jego zawodzie. Gdyby coś mu się stało, jego majątek zostałby podzielony między jego troje dzieci, w tym Eryka. Ale z Michałem i Sarą będącymi starszymi i mającymi inną matkę, obawiałam się, że Eryk zostanie z bardzo małą częścią.
Nie mogłam też ignorować napięcia między Janem a jego braćmi. Zawsze mieli rywalizacyjne relacje i obawiałam się, że to tylko pogorszy się, gdy przyjdzie czas na podział majątku ich matki. Lidia zawsze faworyzowała Jana, co wywoływało urazę u jego braci. Obawiałam się, że to doprowadzi do batalii prawnych i dalszych napięć w naszej rodzinie.
Pewnego dnia postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Skontaktowałam się z doradcą finansowym, aby omówić założenie funduszu powierniczego dla Eryka. Chciałam mieć pewność, że będzie zabezpieczony bez względu na to, co się stanie. Doradca zasugerował umieszczenie pieniędzy w funduszu na studia dla Eryka oraz założenie polisy na życie dla Jana z Erykiem jako beneficjentem.
Kiedy poruszyłam ten temat z Janem, był wściekły. Oskarżył mnie o brak zaufania do niego i próbę kontrolowania pieniędzy. Mieliśmy ogromną kłótnię i Jan wyszedł z domu. Tej nocy nie wrócił do domu, a ja zostałam sama ze swoimi myślami.
Następnego ranka Jan wrócił i przeprosił. Powiedział, że rozumie moje obawy, ale nadal uważał, że powinniśmy użyć pieniędzy na poprawę naszych warunków mieszkaniowych. Osiągnęliśmy kompromis: połowę pieniędzy umieścimy w funduszu na studia dla Eryka, a drugą połowę przeznaczymy na remonty.
Ale nawet przy tym kompromisie nie mogłam pozbyć się swoich obaw. Remonty się rozpoczęły i nasz dom zaczął wyglądać lepiej niż kiedykolwiek. Ale za każdym razem, gdy patrzyłam na nową kuchnię lub zmodernizowaną łazienkę, nie mogłam pozbyć się uczucia lęku. Co jeśli coś się stanie Janowi? Co jeśli jego bracia zakwestionują testament Lidii? Co jeśli Eryk zostanie bez niczego?
W końcu moje obawy okazały się uzasadnione. Kilka miesięcy po zakończeniu remontów Jan miał poważny wypadek w pracy. Przeżył, ale doznał trwałych obrażeń uniemożliwiających mu pracę. Nasza sytuacja finansowa stała się dramatyczna i musieliśmy polegać na pieniądzach zaoszczędzonych na fundusz studencki Eryka, aby przetrwać.
Bracia Jana wykorzystali jego osłabiony stan i przekonali Lidię do zmiany testamentu na ich korzyść. Kiedy Lidia zmarła, Jan otrzymał tylko niewielką część jej majątku i zostaliśmy zmuszeni do walki o przetrwanie.
Moje najgorsze obawy się spełniły. Przyszłość Eryka była niepewna, a nasza sytuacja finansowa była krytyczna. Pieniądze, które miały być błogosławieństwem, zamieniły się w przekleństwo i zastanawiałam się, czy mogłam zrobić coś inaczej.