Gdy babcia odkryła plany wnuka, sprzedała mieszkanie bez wahania – prawdziwa historia z Gdańska
– Nie wierzę, że to się dzieje! – krzyknęłam do męża, gdy usłyszałam przez telefon, co właśnie wydarzyło się u jego mamy. Był listopadowy wieczór, wiatr szarpał gałęziami drzew za oknem naszego mieszkania w Gdańsku. Siedziałam na kanapie z kubkiem herbaty, a w mojej głowie kłębiły się myśli.
Wszystko zaczęło się kilka tygodni wcześniej. Moja teściowa, Halina Kaczmarek, kobieta po siedemdziesiątce, energiczna i pogodna, mieszkała sama w trzypokojowym mieszkaniu na Zaspie. Była dumą całej rodziny – zawsze pomocna, zawsze z ciastem na stole i dobrym słowem dla każdego. Ale od jakiegoś czasu coś wisiało w powietrzu. Jej wnuk, syn mojej szwagierki – Patryk – coraz częściej zaglądał do babci. Najpierw z kwiatami, potem z zakupami, a potem… z coraz bardziej nachalnymi pytaniami o testament.
– Babciu, a co będzie z tym mieszkaniem, jak już cię nie będzie? – zapytał pewnego dnia Patryk, gdy Halina podawała mu herbatę.
– Patryk! – upomniała go jego matka, Renata. – Nie wypada tak pytać!
Ale Patryk tylko wzruszył ramionami i spojrzał na babcię wyczekująco. Halina uśmiechnęła się smutno i zmieniła temat.
Od tamtej pory atmosfera w rodzinie zgęstniała. Patryk i Renata zaczęli coraz częściej rozmawiać o tym, jak ciężko im się żyje w dwupokojowym mieszkaniu na Przymorzu. Patryk miał już narzeczoną, Martynę, która nie ukrywała, że marzy o własnych czterech kątach.
– Gdybyśmy mieli to mieszkanie po babci… – westchnęła kiedyś Martyna przy rodzinnym obiedzie. – Moglibyśmy wreszcie zacząć normalne życie.
Halina słyszała te rozmowy i widziałam, jak z każdym dniem gaśnie jej radość. Zaczęła coraz rzadziej zapraszać rodzinę do siebie. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie.
– Aniu, czy mogłabyś do mnie przyjechać? Muszę z kimś porozmawiać.
Pojechałam natychmiast. W drzwiach przywitała mnie zapłakana kobieta.
– Oni chcą mnie wysłać do domu opieki – wyszeptała Halina. – Patryk powiedział dziś rano, że powinnam pomyśleć o innych, a nie tylko o sobie. Że jestem już stara i nie potrzebuję takiego dużego mieszkania.
Zamurowało mnie.
– Co ty mówisz? Przecież to twoje mieszkanie! – wykrztusiłam.
– Ale oni już rozmawiają o tym, jak je urządzą po swojemu…
Wtedy podjęłyśmy decyzję: Halina zamieszka u nas na jakiś czas. Mieliśmy niewielkie mieszkanie na Chełmie, ale wiedziałam, że damy radę. Halina była wdzięczna i przez kilka tygodni odżyła. Zaczęła chodzić na spacery z moją córką Mają, piekły razem szarlotkę i śmiały się do łez.
Tymczasem Patryk i Renata nie dawali za wygraną. Dzwonili codziennie.
– Mamo, wracaj do siebie! Przecież tam jest twoje miejsce! – przekonywała Renata.
– Babciu, Martyna jest w ciąży… Potrzebujemy tego mieszkania! – naciskał Patryk.
Halina milczała. Widziałam jednak, jak bardzo ją to boli.
Pewnego dnia przyszli do nas bez zapowiedzi. Wparowali do mieszkania z pretensjami.
– Co wy sobie myślicie?! – wrzasnęła Renata do mnie i mojego męża Pawła. – Chcecie przejąć mieszkanie mamy?!
– Przestańcie! – przerwałam jej stanowczo. – Halina sama zdecyduje, co zrobi ze swoim życiem i majątkiem!
Patryk patrzył na nas z pogardą.
– I tak wszystko będzie moje! Babcia już obiecała!
Halina pobladła.
Po tej awanturze Halina zamknęła się w sobie na kilka dni. Ale potem wydarzyło się coś niespodziewanego. Przyszłam do domu i zobaczyłam ją przy komputerze.
– Aniu… Ja sprzedam to mieszkanie – powiedziała cicho. – Mam już kontakt do agenta nieruchomości. Nie chcę być dla nich tylko skarbonką.
Byłam w szoku.
– Jesteś pewna?
– Tak. Chcę mieć spokój. Chcę jeszcze pożyć dla siebie.
I tak się stało. W ciągu miesiąca mieszkanie zostało sprzedane za bardzo dobrą cenę. Halina kupiła sobie małe dwupokojowe mieszkanie na obrzeżach Gdańska i… wykupiła wycieczkę do Włoch! Po raz pierwszy w życiu poleciała samolotem. Przysyłała nam zdjęcia z Rzymu i Wenecji, uśmiechnięta od ucha do ucha.
Patryk i Renata byli wściekli.
– Jak mogłaś?! To było nasze dziedzictwo! – krzyczał Patryk przez telefon.
Halina odpowiedziała spokojnie:
– To było moje życie i moje mieszkanie. Teraz chcę być szczęśliwa.
Od tamtej pory relacje w rodzinie są napięte. Patryk przestał odwiedzać babcię. Renata rozpowiada po rodzinie, że „Halina dała się zmanipulować” przez mnie i Pawła. Ale ja wiem jedno: Halina odzyskała wolność i godność.
Czasem patrzę na nią i myślę: ile kobiet w jej wieku miałoby odwagę postawić się własnej rodzinie? Czy naprawdę majątek jest ważniejszy niż miłość i szacunek?
Może czasem trzeba stracić wszystko, by odzyskać siebie? Co wy byście zrobili na miejscu Haliny?